Ojczyzna w budowie

"Ojczyzna" - reż. Justyny Sobczyk - Teatr Polski w Poznaniu

Ojczyzna to właściwie pojęcie abstrakcyjne - trudno wskazać bezdyskusyjne komponenty ojczyzny, to raczej zespół jakichś wyobrażeń, indywidualny dla każdego. Ojczyzna jest też pewnym procesem - nieustannie się zmienia, można ją budować, można rujnować. O takiej ojczyźnie, w procesie budowy, opowiada spektakl Justyny Sobczyk w Teatrze Polskim w Poznaniu.

Na początku każdy widz otrzymuje "klocek" - karton, na którego ściankach ma napisać wyraźnie swoje imię. Z klocków budowana jest ściana, ale już z wejściem aktorów ulega ona rozwaleniu. Klocki od tego momentu krążą nieustannie pomiędzy aktorami, są rekwizytami, animantami, ale też kawałkami, z których buduje się świat.

Zabieg z podpisaniem kartonu przynosi nieoczekiwany skutek - oto każdy widz śledzi swoją kartonową reprezentację, czując przy tym osobliwą dumę. Klocki nieustannie zmieniają położenie, raz są domem, raz piecem, raz łodzią, potem lotniskiem, drogą, rzeką, drzewem... Wszystko to jest bardzo symboliczne, ale też buduje niezwykłą więź z publicznością. Oto każdy śledzi cząstkę siebie, którą jest klocek z odręcznie wpisanym imieniem, a klocek w międzyczasie staje się czymś bardzo konkretnym, by po chwili leżeć z boku. I znowu, i znowu, i znowu. Aktorzy nie zatrzymują się nawet na moment, można mieć wrażenie, że to tak naprawdę bardzo skomplikowana choreografia. Spektakl jest też dzięki temu bardzo dynamiczny.

Ojczyznę buduje nie tylko ruch, lecz także słowa. Zaczyna się od pojedynczych sylab, zbitek głosek, najprostszych wyrazów. To trochę tak, jakby dziecko uczyło się mówić - dużo widzi, ale nie umie niczego jeszcze nazwać. Słowa stają się coraz dłuższe, budują coraz bardziej szczegółowe obrazy i stanowią stopniowo komplikowane opisy. Dopiero na sam koniec, gdy słów jest tak wiele, że dominują nad obrazami, słyszymy, że "wszystko się poplątało". Dramaturgia tekstu Miłobędzkiej ma odpowiadać logice dziecka i tak właśnie jest, reżyserce i aktorom udało się wyzyskać właściwie cały potencjał, który niosły za sobą łańcuchy słów.

Ale, co ciekawe, nie padnie żadne słowo niosące sztampowe skojarzenie z ojczyzną. Żadnych flag, orłów, bieli, czerwieni, krwi, wojen... Jest wprawdzie obecny na scenie Pan Wojsko (Mariusz Adamski), zawiązujący pewne napięcia, konflikty między pozostałymi bohaterami, ale są to spory przypominające raczej takie, które zdarzają się w codziennej komunikacji. Trochę jak kłótnia podczas zabawy, gdy bywają chwile krytyczne, ale za moment jest wszystko ok. Ojczyzna to komunikacja, zdaje się mówić Sobczyk. Ojczyzna to wspólne budowanie i nawet jeśli burzymy, budujmy zaraz coś na nowo. Razem.

W epilogu aspekt integracyjny podkreśla nie tylko finałowa piosenka, absolutny must-have wszystkich spektakli dla dzieci. W trakcie śpiewu czy raczej melodeklamacji, wykonywanej zresztą z publicznością, kartony-klocki przechodzą w ręce widzów. Teraz to oni znów, jak na początku, mogą budować.

"Ojczyzna" to spektakl niesamowicie pozytywny, naładowany niespotykaną energią. Wciąga widza, choć buduje sensy powoli. Urzeka kolorami, prostotą. A przede wszystkim proponuje naprawdę optymistyczny program, bez martyrologii, lecz premiujący rzetelną budowę, wspólny wysiłek, współdziałanie nawet wtedy, gdy znacząco się różnimy. To piękne, bo pedagogika pozytywna, mówiąca o jednej z kardynalnych w Polsce spraw, ma szczególne znaczenie w dniach zaostrzania się kursu nacjonalistycznego. "Ojczyzna" też trochę wzrusza, często śmieszy, porywa muzycznością, rytmicznością, relacją aktorów z publicznością. Po wyjściu z teatru aż chce się krzyknąć - jaki to był wspaniały spektakl! A potem obowiązkowo wrócić.

Ewelina Szczepanik
teatrdlawas.pl
22 marca 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia