Ojczyzna w walizce?

W Teatrze Współczesnym we Wrocławiu w tym sezonie można obejrzeć "Transfer!" w reżyserii Jana Klaty. Niestety zapaleni teatromani będą mocno zawiedzeni, ponieważ to, co zrobił Klata, wykracza poza kategorię przedstawienia. To raczej pewnego rodzaju dokument, choć steatralizowany i zawierający elementy fikcji, to wydarzenie społeczne, dotykające wielu mieszkańców Wrocławia i nie tylko, to zwierzenia prawdziwych ludzi, a nie gra aktorów.
Narzędzia, które stosuje się przy opisie przedstawienia teatralnego, do opisu "Transferu!" nie wystarczają, mimo tego postaram się uwzględnić poniżej również wykorzystane przez Klatę środki teatralne, pomijając jednak ocenę gry aktorskiej, ponieważ jest ona w tym przypadku niemożliwa, lub możliwa tylko w kilku scenach ze Stalinem (Przemysław Bluszcz), Roosveltem (Zdzisław Kuźniar) i Churchillem (Wiesław Cichy), które to postaci grają zawodowi aktorzy. Druga wojna światowa zakończyła się ponad pół wieku temu, ale jej konsekwencje można obserwować do dziś, chociaż ludzi, którzy ją przeżyli, zostało już bardzo niewielu. To właśnie dziś jest ostatni moment, aby świadkowie tamtych wydarzeń mogli odsłonić prawdę i obalić stereotypy dotyczące "złego Niemca" i "Polaka-bohatera", bo gdy minie kolejne pół wieku, wiatr historii zasypie piachem niepamięci wszystkie wspomnienia. Pozostaną tylko suche fakty, bez bólu, bez żalu i bez żadnych uczuć. Scenografia skromna. Tylko podnoszona platforma, "kiczowato" podświetlona na różowo, na której zasiadają Churchill, Roosvelt i Stalin, za nią rząd krzeseł, a na nich siedzą "świadkowie wojny". Scena przysypana ziemią, z tyłu ekran, na którym od czasu do czasu pojawiają się krótkie napisy po polsku lub niemiecku. To wszystko. Początek nie zaskakuje teatralnego widza: "świadkowie" wszyscy naraz wypowiadają niezrozumiałe słowa, po czym następuje groteskowe przedstawienie rozmów Wielkiej Trójki podczas konferencji w Jałcie. Już chwilę później dzieje się coś niezwykłego dla teatru, co w pełni można zrozumieć dopiero po obejrzeniu całości. Na przód sceny, zwykle pojedynczo, jak w trakcie szkolnej akademii, podchodzą "świadkowie" - ludzie w starszym wieku, Polacy i Niemcy oraz młody Niemiec z walizką. Wspominają historie dotyczące wojny, czasem zabawne, nawet kawały o Hitlerze, czasem tragiczne, dotyczące śmierci i cierpienia wielu ludzi. W niektórych opowieściach pojawiają się proste środki, teatralizujące rzeczywistość, na przykład, gdy jeden z mężczyzn opowiada, jak bawił się z bratem w drewnianym czołgu, na scenie pojawia się ów drewniany czołg, a gdy mowa o nauce strzelania - jest pistolet, a nawet huk wystrzału. Zabiegi te, wbrew pozorom, w pewien magiczny sposób urealniają historie tych ludzi, są jakby zbyt proste i nieudolne jak na profesjonalną scenę, sprawiają, że widz zaczyna wierzyć, iż ma do czynienia z człowiekiem, a nie z aktorem, grającym człowieka, a w związku z tym, że opowieści to prawdziwe wspomnienia, a nie wyuczony tekst. Dodatkowym podkreśleniem prawdziwości "świadków" jest kontrastowe przedstawienie obrad Wielkiej Trójki - aktorzy grają w sposób przerysowany i groteskowy. Wielka polityka staje się karykaturą, zupełnie nie przystającą do reszty świata, co w tym kontekście nabiera wymiaru tragicznego. Wyznaczanie powojennych granic odbywa się bez mapy, przy pomocy zapałek, a wyznaczający po prostu się przy tym dobrze bawią, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o przesiedlonych, zarówno Niemcach jak i Polakach. Na koniec najstarsza z kobiet, wyczytuje długą listę mieszkańców swojej miejscowości, okazuje się, że tylko w niewielkiej ilości występują na niej Ukraińcy, a zdecydowana większość to Polacy, którzy jednak po wojnie zmuszeni byli do wyniesienia się na inne tereny. Pełnym podsumowaniem staje się jednak wypowiedź około trzydziestoletniego mężczyzny z walizką, mówiącego po niemiecku. Wspomina on swego ojca urodzonego na Żmudzi, który całe życie poszukiwał własnej ojczyzny, ale nigdy jej nie odnalazł. W erze globalizacji problem ojczyzny schodzi na drugi plan, lub zupełnie przestaje się liczyć. Młodzi ludzie już od urodzenia są wysiedleni, z tym, że nie są obciążeni wspomnieniami o utraconej ziemi przodków, jak ci wysiedleni po wojnie. Dziś ojczyzną staje się walizka, w której trzymamy najpotrzebniejsze rzeczy: kilka ubrań, laptop, szczoteczka do zębów itp. Ojczyzna jest wszędzie, czyli tak naprawdę nigdzie. Świat stoi otworem, ale nasza tożsamość zostaje zatracona. Dlaczego jednak po spektaklu, na tak wielu twarzach, także młodych ludzi, było widać wzruszenie? Dlaczego niemal cała publiczność wstała w trakcie oklasków? "Transfer!" to nie tylko wspomnienia o przesiedleniach, które z pewnością nadal wywołują żywe emocje, ale również, zwłaszcza dla młodych ludzi, uświadomienie własnej bezdomności. To próba pogodzenia dwóch narodów, które w kolejnych pokoleniach nadal mają do siebie żal. To uświadomienie, że o losach ludzi decydują nieliczni, bawiący się w wielką politykę, którzy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji. Wrocławski Teatr Współczesny "Transfer!" reżyseria: Jan Klata dramaturdzy: Dunja Funke, Sebastian Majewski sceny jałtańskie: Jan Klata scenografia: Mirek Kaczmarek casting/współpraca literacka: Ulrike Dittrich, Zbigniew Aleksy projekcje: Robert Baliński światło: Jan Sławkowski Obsada: Sta - Przemysław Bluszcz (gościnnie)/Wojciech Ziemiański (gościnnie), Chu - Wiesław Cichy (gościnnie), Roo - Zdzisław Kuźniar oraz Karolina Kozak, Ilse Bode, Angela Hubrich, Hanne-Lore Pretzsch, Jan Charewicz, Jan Kruczkowski, Zygmunt Sobolewski, Andrzej Ursyn Szantyr, Matthias Goeritz, Guenter Linke Prapremiera polska: 18 listopada 2006.
Zuzanna Mikołajczyk
Dziennik Teatralny Wrocław
12 grudnia 2007

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia