Okiem obserwatora: "Pomoc domowa"

"Pomoc domowa" - reż. Krystyna Janda - Och-Teatr w Warszawie

Mam nadzieję, że pamiętają Państwo ze szkoły postać Papkina? Oczywiście zwracam się do troszkę starszych pokoleń, a maturzyści ostatnich lat mogą popytać rodziców i dziadków, o kogo chodzi! Taki żarcik, chociaż nie do końca wesoły i nie prawdziwy!

Ale skąd się tu pojawił Papkin? Mógłby to być np. Rzędzian, czy Merkucjo. Takich postaci jak oni jest w literaturze dziesiątki i setki. To są służący, przyjaciele, pomoce domowe, kamerdynerzy, garderobiani [ genialne role filmowe Antoniego Hopkinsa ] itd. Wszyscy oni są jakby w cieniu "państwa" i pełnią w stosunku do nich rolę służebną. Ale to tylko pozory, bo tak naprawdę to oni w pewnym sensie są kreatorami akcji książki, filmu, sztuki teatralnej.

Pomoc domowa, nazywana jest również "służbą", "gosposią" lub "osobą sprzątającą" i pojawia się w bardzo wielu komediach zarówno na ekranach kin, jak i deskach teatralnych.

I tak właśnie jest w "Pomocy domowej" Marca Camoletti w reż. Krystyny Jandy, w Och-Teatrze.

Jest mąż - (Krzysztof Dracz); jest żona - (Katarzyna Gniewkowska); są, jak to w życiu bywa, a komediach damsko męskich jest prawie zawsze: ta trzecia - [Barbara Wypych] i ten trzeci - (Mirosław Kropielnicki). Ale przede wszystkim jest tytułowa pomoc domowa, czyli Krystyna Janda! Jeżeli Państwo nie widzieli jej jeszcze w tej sztuce, to niech Państwo żałują! Bo Janda, nie gra "Jandą", od pierwszego pojawienia się na scenie jest KOMPLETNIE inna od samej siebie!

Tak! Wiem! Taka rola! Ale Janda jest artystką mającą na swym koncie setki ról kinowych i teatralnych, a w "Pomocy domowej" poznajemy jej zupełnie nowe emploi. W każdym geście, słowie, czy mimice absolutny luz i nie zbyt kamuflowana kpina z "państwa". Ale nie kpina złośliwa, tylko życzliwa. To mąż i żona, a później ci "trzeci" są poważni i na serio. A pomoc domowa, nawet gdy jeszcze nic się dzieje i akcja nie zapętla się w sposób surrealistyczny jest wyluzowana. I to jak! Ostro traktuje zarówno "pana", jak i "panią", celnie punktując ich przywary i śmiesznostki. A w miarę spożywania alkoholu, następuje turbodoładowanie komizmu.

W tym miejscu trzeba pochwalić również (w kolejności pojawienia się na scenie) Krzysztofa Dracza (mąż) i Katarzynę Gniewkowską (żona), Barbarę Wypych (Maja - Pszczółka) i Mirosława Kropielnickiego (Marek - Marcello). Ponieważ akcja rozgrywa się wieczorem i w nocy, a od pewnego momentu wszyscy zaczynają ostro popijać, więc widzowie mogą obserwować skutki działania alkoholu, który na scenie, tak jak w życiu, na każdą z postaci działa inaczej. Dla mnie mistrzostwo świata osiągają Janda i Kropielnicki, co nie oznacza, że pozostałym można coś zarzucić! Nie! Wprost przeciwnie, ale mnie w "upojeniu" wymieniona dwójka podoba się najbardziej.

Dwie godziny spędzone w Och-Teatrze dają możliwość pełnego zrelaksowania się i wyśmiania do woli. Nic dziwnego, że całkiem spora widownia Och-Teatru zapełniona była do ostatniego miejsca, w czasie spektaklu publiczność reagowała bardzo żywiołowo, a na zakończenie nagrodziła aktorów długotrwałą "standing ovation".

Wyreżyserować i zagrać dobrą komedie, to jest duża sztuka! Ogromne brawa dla całej piątki aktorów i dla Bartosza Wierzbięty, który znakomicie przełożył tekst dostosowując go do naszych współczesnych realiów.

Krzysztof Stopczyk
www.kulturalnie.waw.pl
16 sierpnia 2018
Portrety
Krystyna Janda

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia