OKNO 2009 - vol. 5

13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne Okno

Okiennice zamykają się na cały rok.... Zamykają tylko festiwalowo, ponieważ działania około teatralne związane bezpośrednio z OKNEM trwają cały rok. Aktorzy cały czas poszukują nowych źródeł inspiracji, które można by przedstawić w jego kolejnych odsłonach. Ale póki co, zakończmy 13 (już) Międzynarodowe Spotkania Teatralne OKNO.

Liquid Loft i Mara Matuschka to jedność. Dlaczego? Ponieważ Mara jest swoistą alma mater projektu Liquid Loft. Jest także autorką trzech filmów, które mieliśmy możliwość obejrzeć. Nie będę się rozpisywała na tematy i odbiór tychże projekcji, ponieważ świetnie zrobili to inni Krytycy. Opowiem pokrótce o moich odczuciach- chyba nie do końca zrozumiałam przekaz. Albo nie umiem docenić piękna wychudzonego i koślawego kobiecego ciała. Aktorka, będąca bohaterką pierwszego z filmów, grała całą sobą- nie przesadzam. Jako rekwizyty służyły jej nogi, podbrzusze, piersi, głowa etc. Nie chcę wchodzić tu w szczegóły anatomiczne, bo nie o tym jest mowa, niemniej jednak nie zrobiło to na mnie żadnego pozytywnego wrażenia. Jej przerywane monologi, przejaskrawiona mimika oraz nieskoordynowane gesty wprowadzały mnie w rozdrażnienie i spowodowały stan swoistej deprecjacji mojego postrzegania teatru i sztuki. Smutne i kompletnie niezrozumiałe. Potem nie było wcale lepiej. W filmie pojawiała się para jedząca sushi, zaś my jako widzowie byliśmy świadkami ich marzeń, które znaczenie odbiegały od tematów konwersacji. W marzeniach oczywiście aktorzy byli… nadzy (swoją drogą to dość przykre, że nagość staje się czymś potwornie przewidywalnym we współczesnym teatrze) i nie skupiali się na tym, o czym mówili. Ich myśli wędrowały daleko, były rozbieżne z tym, co przedstawiali pomiędzy sobą. Pomysł sam w sobie ciekawy- przyznam, ale wykonanie- moim zdaniem- pozostawiało wiele do życzenia. Podsumowując Liquid Loft- proponowałbym zrezygnować z aseksualnej golizny aktorów, a skupić się na ich możliwościach wizualno- ruchowych, gdyż tam właśnie tkwi nie do końca wykorzystany potencjał.  

Dalej - „E- teatr TV blog” autorstwa Wojtka Morawskiego. Tu też krótko i na temat. Wojtek bez skrępowania przyznał, że nigdy nie interesował się teatrem, a jego nagła fascynacja miała czysto materialne podłoże. Niemniej „wciągnęło go”- pisząc kolokwialnie. Zaczął wchodzić na poszczególne tematyczne strony internetowe, doszukiwać się ciekawostek i w konsekwencji prowadzić bloga, na którym zamieszczał filmiki nie tylko stricte teatralne. Tak mniej więcej powstała jego prezentacja TV, gdzie zwrócił on uwagę na bardzo istotny problem. Chodzi o przemoc i erotykę, którą bez problemów można odnaleźć w Internecie. Strony www aż uginają się od materiałów promujących nowe i nowsze gry komputerowe, gdzie pełno jest krwi, morderstw i okrucieństwa. Innym tematem jest pornografia i strona o interesującym i de facto niewiele mówiącym tytule „Beautiful Agony”, która jest pewnego rodzaju… poradnikiem masturbacji. Nawet prowadzone są rankingi osób najlepiej „samozadowalających się”, którzy dorobili się już swoich fanów. Dziwne i nieco frapujące, że coś takiego może przysporzyć sławy. Naprawdę, niewiele trzeba umieć, by uzyskać popleczników. 

Prezentacja Wojtka podobała mi się całkowicie, ponieważ od początku do końca była przemyślana i potrafiła nakierować odbiorcę na nowe, internetowe tory. Brawo dla tego młodego, obiecującego blogera! 

Na sam koniec OKNA Dada von Bzdulow z Gdańska i ich „Czerwona trawa”. Tu kompletna klapa. Polscy aktorzy też się nie popisali, pomimo tego, że teatr tańca bywa momentami dość przyjazny w odbiorze. No cóż- ten nie… „Czerwona trawa” to najprawdopodobniej historia dwóch par kochanków, którzy błądzą po relacjach damsko- męskich, nie są przyzwyczajeni do monogamii, cały czas eksperymentują i zmieniają partnerów. Motywem nieco ubocznym jest młoda dziewczyna, która nijak nie wpasowuje się w żadną z par. Jest outsiderem, który czasami zostaje wykorzystany do zaspokojenia męskich żądz. Po akcie na nowo jest porzucana i izolowana poza nawias społeczeństwa. Próbuje nawiązać kontakt z ludźmi, wbić się w których ze schematów, ale nie udaje jej się to, ponieważ każdorazowo zostaje zdemaskowana i wyrzucana poza obręb. Jedyne co mogę pochwalić to taniec aktorów. Pomimo całkowitego nie zgrania tancerzy, ładnie wyglądały wirujące na parkiecie pary, kobiety wykonujące baletowe sekwencje, mężczyźni w strojach robotników. Czego było za dużo? Nagości, naturalnie. Po raz kolejny miałam okazję zobaczyć wykonawców całkowicie bez niczego, a przyznam, że nie było to moim zamierzeniem. Mogłabym mnożyć przykłady dotyczące tego, dlaczego nie będę polecała „Czerwonej trawy”, ale najtrafniejszym z nich będzie całkowity brak zrozumienia fabuły. I to nie tylko z mojej strony, ponieważ rozmawiałam z mnóstwem osób na temat co wynieśli z tego spektaklu. Okazało się, że w dużej mierze tylko… puszki po Coca- Coli.  
 
Podsumowując OKNO 2009, mogę rzec, że było warto. Warto kupić karnet, chodzić na spektakle, rozmowy z twórcami i pokazy filmowe. Warto było, ponieważ daje nam to możliwości otworzenia się na inną kulturę, inną wrażliwość (momentami przyciężką- przyznaję), inne postrzeganie sztuki i poszukiwania nowych form ekspresji. Wiem, że aktorzy KANY już planują OKNO 2010 i wiem, że z niecierpliwością czekam na kolejną edycje, bo wiem, że… będzie warto.

Małgorzata Maciejewska
Dziennik Teatralny Szczecin
20 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...