Okrutny wiek XX, ale dobry spektakl
Kilkanaście piosenek Jaromira Nohavicy opracowanych i zaaranżowanych w spektakl Kometa w Teatrze Korez, każe ludziom XXI wieku zatrzymać się na chwilę i spojrzeć wstecz. Czwórka aktorów stanowi w spektaklu rodzinę, uczestniczącą w weselu oraz wciela się w różne postacie, które opowiadają nam swoją historię, poprzez co charakteryzują. ten okrutny wiek XX.Słuchając opowieści, znajdujemy się jak gdyby w dwóch światach. Pierwszy to mikroświat - historie ludzi, opowiedziane śpiewem, melodią, gestem aktora, tańcem, w mniejszym stopniu zmianą stroju i scenografii. Druga przestrzeń to świat - makro, który jest nam unaoczniony na ekranie. Aktor śpiewając, wciela się w daną osobę i opowiada jej dzieje, to co widzimy na projekcjach dookreśla nastrój lub umieszcza postać w jakiejś konkretnej większej przestrzeni. Środki wyrazu nakładają się na siebie, tworząc jednolitą całość. W piosence Darmodziej tańczy aktorka, ale również postacie na ekranie. W innych utworach dostrzegamy elementy kroków rosyjskich czy żydowskich. Słuchając pieśni skazańca, widzimy opaskę na oczy niesioną przez wiatr, opowieść o śmierci ilustruje brudna woda, jak z najgorszego koszmaru. Wizerunki Hitlera, Stalina czy Jana Pawła II przywołane są tu, by uświadomić, jak ogromny wpływ mieli oni na dzieje świata, a te oddziaływały na zwykłego człowieka, który nam o sobie opowiada. Zdjęcia przywołują też konkretne miejsca, nostalgicznie przypominają dzieciństwo lub jakąś mityczną, nieosiągalną krainę, jak Sarajewo, do którego wędrujemy na wozie wraz z bohaterami. Mimo, że poruszamy się po różnych przestrzeniach, nie wychodzimy poza obszar swojskości, poza teren naszej kultury, jesteśmy bardziej na wschodzie niż na zachodzie, jak gdyby Nohavica opowiadał o kondycji słowiańszczyzny w XX wieku. Projekcje przenoszą nas, co prawda, do Stanów Zjednoczonych, ale podkreślony jest wtedy element zagubienia i obcości. Poza tym miejsce to, jako cel wielkiej emigracji, również jest wpisane w słowiańską historię minionego wieku. Znajdujemy się wreszcie w pomieszczeniach mieszkalnych. W piosence Myszka Miki urządzenie pokoju i meble przypominają nam o czasach PRL, kuchnia w kolejnym utworze jest już z nieco późniejszych czasów. Spektakl odwołuje się też do kultury popularnej, wprowadzając karaoke, słynny teleturniej Milionerzy czy bajki Disneya. Sprawia to, że XX wiek zostaje scharakteryzowany w całości i obracamy się zarówno w kręgu wielkich zdarzeń, jak i małych popularnych rozrywek. Zwrócić uwagę należy również na czarno-białe fotografie, wykorzystane w Komecie. Zdjęcia zawsze nakazują się zatrzymać i pomagają człowiekowi pamiętać. Tworzenie fotografii rozpoczyna i kończy spektakl, ujmując go tym samym w ramę, pomiędzy którą oglądamy jak gdyby rodzinny album. Tego typu obrazy stanowią wycinki życia codziennego i potoczności, o której ludzie nie myślą, analizując przeszłość. Cały ten spektakl dotyczy zresztą codzienności. Pokazuje ludzi w mieście, w domach, przy pracy czy podczas meczu. Piosenki Nohavicy to wielka nobilitacja powszedniości na tle historii przez duże "H". Jest jeszcze jedna rzecz, która spina ten spektakl i tworzy oś, wokół której organizują się poszczególne utwory. Widz przychodząc na Kometę, wpasowuje się bowiem w rolę gościa weselnego. Tańce, uczta i oczepiny są, co prawda, gdzieś w tle, ale stanowią dobrą analogię. Ślub jest bowiem pewnego rodzaju rytuałem przejścia i wiąże się z wielką zmianą, co na pewno jest bliskie nam, którzy przekraczaliśmy granice wieków. Teatr Korez w Katowicach "Kometa, czyli ten okrutny wiek XX" wg Jaromira Nohavicy reżyseria: Robert Talarczyk, Mirosław Neinert scenariusz: Robert Talarczyk scenografia: Ewa Stalecka, Dariusz Łęczycki kostiumy: Ewa Stalecka zdjęcia filmowe i animacje: Ewa Stalecka, Dariusz Łęczycki aranżacje i nagranie muzyki: Andrzej Minkacz choreografia: Artur Fredyk światło i dźwięk: Sergiusz Brożek Obsada: Iwona Lorenc, Elżbieta Okupska, Robert Talarczyk, Mirosław Neinert.