Oni ciągle atakują

"HA!SIO(R) czyli nie drażnić kota" - reż. Andrzej Dziuk - Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Zakopanem

Umiera sztuka, indywidualizm i prawdziwa miłość. Światem rządzi propaganda, polityka, automatyzm. Witkacy to przepowiedział, Hasior poczuł na własnej skórze. Galeria Władysława Hasiora to kolejne miejsce w Zakopanem, po Kolibie, Muzeum Jana Kasprowicza na Harendzie czy Okszy, ożywione przez zespół Teatru Witkacego. Tu - przy Jagiellońskiej 18 b - można zobaczyć ich najnowszy spektakl "HA!SIO(R) czyli nie drażnić kota".

Spektakl w duchu Witkacego (choć czy do końca?) i na temat wręcz obsesyjnie poruszany przez patrona zakopiańskiego teatru. O śmierci sztuki, indywidualizmu, o artyście wyobcowanym, samotnym, niezrozumianym, który przegrywa z cywilizacją automatyzacji, bylejakości, cywilizacją propagandy, ideologii, cywilizacją "bez-ducha". Rzecz o końcu człowieczeństwa, o kresie wrażliwości. A także o dramacie bycia sobą.

W spektaklu tym, nawiązującym do sztuki S. I. Witkiewicza "Oni", nietrudno doszukać się także aluzji do losu samego Władysława Hasiora, jednego z najwybitniejszych polskich artystów XX wieku, wiernego przede wszystkim sztuce i sobie. Jego sztuka także padła kilka lat temu ofiarą politycznych barbarzyńców, tych witkacowskich "Onych", którzy chcieli jego "Żelazne Organy" na Snozce zniszczyć ze względu na napis "Wiernym synom Ojczyzny; poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej". Napis do pomnika dorobili komuniści, bo sam Hasior, robiąc Organy, o ideologii nie myślał.

Hasiora tak naprawdę polityka nigdy nie interesowała, był wierny przede wszystkim sztuce. Już za życia stał się artystą przeklętym, odrzuconym, poznał, czym jest samotności i niezrozumienie Politycy, nawet po jego śmierci, nie dają mu spokoju.

W sztuce wyreżyserowanej przez Andrzeja Dziuka jest wyraźny podział na 2 światy. Jest pracownia twórcy, w której powstaje artystyczna wieża Babel, próbująca sięgnąć nieba.

Ta pracownia to przestrzeń twórczych niepokojów, ciągłych zmian, budowania i burzenia, przestrzeń istotnych pytań, wiecznych wątpliwości. Jest też drugi świat, atakujący z ekranu - świat propagandy, kłamstwa, pozornego, fałszywego piękna, ułudy Telewizja staje się narzędziem "Onych", którzy ogłaszają kult automatyzacji, śmierć ducha, sztuki, wszelkich przejawów oryginalności i indywidualizmu. Burzą nie tylko sztukę, przewracając symboliczną Wieżę Babel, ale także niszczą samego człowieka. To przez nich artysta przestaje rozpoznawać prawdziwą miłość. Zabija kobietę, którą kochał, zdradą z "Dziewczyną z reklamy".

Na ekranie oglądamy także mocne, pornograficzne wręcz sceny miłosne. Po co? - z tym pytaniem wyszłam z premierowego spektaklu. Ponieważ mam słabość do Teatru Witkacego, cenię ich za wierność swojemu patronowi, za poczucie misji i konsekwencję w patrzeniu na teatr i tworzeniu go, próbowałam znaleźć powód tak pokazanej erotyki. Próbowałam odpędzić myśl, że mój zakopiański teatr wkracza na modną dziś ścieżkę Katarzyny Kozyry czy Doroty Nieznalskiej (tej od genitaliów przybitych do krzyża), ścieżkę szokowania za wszelką cenę, zwracania w ten sposób na siebie uwagi.

Ale zaraz potem pomyślałam o Witkacym i jego prowokacjach. A może Andrzej Dziuk w ten sposób chce zagrać na nosie snobistycznej, pruderyjnej, małomiasteczkowej publiczności. Zobaczyć, jak będzie reagować, oglądając mocne erotyczne sceny, a potem ściskać rękę Mistrzowi, używać i patetycznych słów, mówić o sztuce wielkiej, czystej formie... Ale przecież prowokacje Witkacego były nie tylko czystym wygłupem, zawsze był w tym krok do przodu, widział wcześniej i jaśniej pewne rzeczy. No i przypomniała mi się cała dyskusja przy okazji tego, co Jan Klata robi teraz w Narodowym Starym Teatrze. Może powinnam stanąć po stronie wolności sztuki i niestawiania jej granic?

Pomimo tych wszystkich wątpliwości zrobiło mi się smutno. Nie znalazłam uzasadnienia dla ostrych pornograficznych scen, którymi uraczył nas Teatr Witkacego. W dzisiejszych czasach, kiedy seks jest tak łatwo dostępny i w internecie, i w każdym kiosku. Kiedy za pomocą seksu reklamuje się gwoździe i traktory, mocne sceny erotyczne już nikogo nie szokują. Stają się tanim chwytem. A ja chcę, by teatr dawał szansę mojej wyobraźni...

Beata Zalot
Tygodnik Podhalański
2 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...