Opera znów eksperymentuje

"Candide" - reż: Michał Znaniecki - Teatr Wielki w Poznaniu

Ostatnimi czasy Teatr Wielki w Poznaniu podczas produkcji swoich kolejnych spektakli zdaje się odchodzić od klasycznych wzorców operowych na rzecz rozwiązań bardziej kontrowersyjnych i nietypowych. Pierwszym tego przykładem jest czerwcowa premiera "Cyganerii" Puciniego w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. Pomimo chłodnego przyjęcia spektaklu reklamowanego przecież jako "megaprodukcja" dyrektor poznańskiej Opery, Michał Znaniecki, zdaje się korzystać z podobnej konwencji reżyserując musical L. Bernsteina "Candide". Niestety i tym razem eksperymenty, choć nie aż tak radykalne jak u Dudy-Gracz, nie wyszły spektaklowi na dobre.

Dzieło Bernasteina, od samego początku niedocenione przez publiczność, szybko spadło z brodwayowskich afiszy. Nastepnie zostało poddane licznym próbom uatrakcyjnienia - zwykle nieudanym. Jedną z takich prób jest właśnie poznański „Candide”. Znaniecki bez wątpienia postawił na młodego odbiorcę tego dzieła – stąd zapewne wiele elementów współczesnych i często dosyć odważne poczucie humoru. Jednak czy gdzieś po drodze nie zatracono uroku powiastki Volteaire’a? Czy ta atrakcyjna dla współczesnego widza inscenizacja pozwoliła w pełni ukazać wartość samego tekstu? Na te pytania ciężko znaleźć jednoznaczną odpowiedź. 

Wątpliwości nie budzi kwestia wyboru obsady, na którą w dużej mierze składali się wykonawcy młodzi, po części wciąż studenci. Był to wybór zdecydowanie słuszny. Bardzo interesujący w roli Kandyda okazał się Wojciech Sokolnicki, w zachwyt publiczność wprawiła też rewelacyjna Ewa Majcherczyk jako Kunegunda. Młodym solistom nie ustępowała z pewnością Sylwia Złotkowska – niezwykle charyzmatyczna i przezabawna Stara Dama. Dużo kontrowersji natomiast wywołał fakt zaangażowania do spektaklu profesora Romana Kubickiego, pełniącego na scenie funkcję narratora, którego można utożsamiać z samym autorem „Kandyda”. Pojawiały się głosy, że lepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie profesjonalnego aktora. Jednak sam profesor, pomimo kiepskiej dykcji i kilku pomyłek, ujmował swoją naturalnością.

Czy decyzja o wystawieniu dzieła Bernsteina była słuszna – ciężko powiedzieć. Z całą pewnością reakcje publiczności można porównać z tymi, jakie wywołała „Cyganeria” Dudy-Gracz : wielbiciele klasycznej opery z pewnością nie byli zachwyceni natomiast ci, których klasyczne arie podane w standardowy sposób nudzą, mogli być mile zaskoczeni. Pytanie tylko, czy spektakle takie jak „Candide” już na stałe zagoszczą na scenie poznańskiej opery i zajmą miejsce dzieł, do których przez lata przyzwyczaił nas gmach pod pegazem? Mimo wszystko mam nadzieję, że nie.

Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
6 października 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...