Operacja na otwartym mózgu

"Pandora " - reż. Józef Markocki - Teatr Formy - 21. Alternatywne Spotkania Teatralne Klamra

Teatr Formy ośmielił się otworzyć puszkę Pandory. Jak to zrobił? Zajrzał do wnętrza naszej głowy. Pomógł w tym Witkacy, który - przełożony na język pantomimy - powiedział wszystko, nie potrzebując ani jednego słowa.

Według słownika wyrazów obcych puszka Pandory to źródło niekończących się smutków, kłopotów i nieszczęść. Nie może więc dziwić analogia między puszką Pandory a ludzką głową. A kto jest najlepszym specjalistą od głowy? Ten, kto ośmielił się pokazać - i to na żywca - "mózg wariata na scenie". Nic dziwnego, że Teatr Formy sięga po Witkacego, który to Witkacy - oczyszczony z warstwy słownej - stał się brutalnie szczerze wykrzyczaną (mimo że w spektaklu nie pada ani jedno słowo) historią człowieku, który tkwi w pułapce własnego umysłu i własnego ciała.

"Pandora" oparta jest na "Wariacie i zakonnicy", gdzie Witkacy ukazywał dom obłąkanych, (w którym dzieje się akcja sztuki) jako mikrokosmos, który jest tak naprawdę makrokosmosem całego świata. Tutaj mikrokosmosem staje się klatka w kształcie kuli, która symbolizuje głowę, do której środka zaraz zajrzymy. Na początku spektaklu przykryta jest białym płótnem, na którym - w takt psychodelicznej muzyki przypominającej przepływające impulsy elektryczne - wyświetlane są projekcje połączeń nerwowych. To "mózg wariata na scenie". Za chwilę wszyscy się tam przeniesiemy. I główny bohater - wzorowany na Walpurgu z dramatu Witkacego, do którego mózg ten należy - i badający go lekarze ze szpitala psychiatrycznego, i młoda zakonnica, i siostra przełożona, a w końcu my sami. Wszystko, co poza klatką, to - jak chcą utrzymywać lekarze, siostra przełożona i - początkowo - młoda zakonnica - świat normalny. To, co w głowie wariata, to - jak chcą utrzymywać pozostali - czyste szaleństwo. Tymczasem w miarę rozwoju akcji role się odwracają i nie wiemy już, kto jest normalny, a kto nie i czym właściwie jest normalność.

Na naszych oczach dokonuje się operacja na otwartym mózgu. Jesteśmy teraz w głowie obłąkanego poety. Jest tam wszystko - sacrum, profanum, wreszcie to, co składa się na freudowską sferę instynktów - id i sferę zakazów - superego. Bohater uwolniony dzięki zakochanej w nim młodej zakonnicy - która sama popada w obłęd po tym, jak pod jego wpływem zaczyna weryfikować (zewnętrzne w stosunku do jego głowy, do której w końcu wchodzi) pojęcie normalności - wychodzi poza klatkę. Jego uwolnienie pociąga za sobą wywrócenia świata do góry nogami; jego oprawcy zatracają się w szaleństwie albo w zgubnej - w ich odczuciu - namiętności. On tymczasem - niczym zmartwychwstały Chrystus - ukazuje się światu w zwycięskiej pozie na szczycie klatki. Półnagi obłąkany (który do tej pory jedynie wprawiał w ruch metalową obrotową konstrukcję), pozostający przez cały czas trwania spektaklu poza klatką, symbolizuje umysł naszego bohatera, który stał się odrodzony/ oczyszczony. Tylko co to właściwie oznacza, skoro pojęcie normalności i szaleństwa się zatarło raz na zawsze?

Teatr Formy, nie wypowiadając ani słowa, skupił się na geście. W "Pandorze" żaden gest nie pozostaje bez znaczenia. Wystarczy wspomnieć na poły bluźnierczą gestykulację siostry przełożonej, która wskazując tak sferę wertykalną (sacrum), jak i horyzontalną (profanum) łączy je w jeden gest, kiedy zaraz po modlitewnym złożeniu rąk wkłada je między uda. W laboratoryjnej scenografii "Pandory" zobaczyliśmy witkacowski "mózg wariata na scenie". Zobaczyliśmy własny mózg, który jest jak ptasia klatka - zaśmiecony diametralnie różnymi emocjami, powstrzymujący od totalnej swobody i będący - także w imię pozornej wolności - naszą największą pułapką.

Karina Bonowicz
www.teatrdlawas.pl
15 marca 2013
Teatry
Teatr Formy

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia