Opowieść bez przybicia

rozmowa z Leszkiem Żurkiem

Leszek Żurek, znany z filmów "Mała Moskwa" czy "Mniejsze zło", gra w teatralnej komedii "Motyle są wolne". O tym, jak się wcielił w postać chłopaka z pępowiną rozmawia z Sylwią Hejno.

Niektórzy okrzyknęli już Pana następcą Cybulskiego. Co Pana skłoniło do zagrania w lekkiej, romantycznej komedii "Motyle są wolne"? Może ona wcale nie jest taka lekka? 

Nie sądzę, aby była lekka. To jest po prostu dobrze napisany tekst z lat siedemdziesiątych. Jego twórca, Leonard Gershe, określił go jako komedię sentymentalną. Historia jest dosyć poważna. Opowiada o niewidomym chłopaku, który wyrywa się z domu spod władzy nadopiekuńczej matki i próbuje sobie sam radzić w życiu. Nie jest to więc łatwy temat, choć został, jak wspomniałem, lekko - czyli właśnie dobrze - napisany. Całość w przełożeniu na scenę jest raczej sympatyczna w odbiorze, chociaż jest właściwie dosyć smutna. 

Ale jest happy end. 

Jest. Widz nie ma wyjść po spektaklu przybity, ale zamyślony nad losem słabszych. Cała historia jest poprowadzona w humorystyczny sposób, ale nie banalny. Powstała nawet filmowa adaptacja tej sztuki. To po prostu mądra opowieść. Staraliśmy się ją zrealizować jak najlepiej. Jak nam to wyszło, ocenią widzowie. 

Don, którego Pan gra, pomimo dorosłego wieku, jest wciąż połączony pępowiną ze swoją matką. Można o nim brzydko powiedzieć "maminsynek". Zgadza się Pan z tym? 

Ciężko ocenić. Niby tak, ale z drugiej strony, jest zdominowany przez tę matkę z wiadomej przyczyny - jest niewidomy i czuje się uzależniony od kogoś drugiego. Ciężej mu podejmować radykalne, niezależne decyzje. W pewnym momencie się z tego wszystkiego wyrywa pod wpływem spotkania dziewczyny. Zrywa pępowinę, ma dosyć bycia maminsynkiem. Matkę także trudno o ten stan rzeczy obwiniać - w swoim mniemaniu chce dla syna dobrze. 

Co było dla Pana najtrudniejsze w odgrywaniu roli niewidomego chłopaka? 

Cały problem polegał na tym, aby była wiarygodna dla widza, ale też żeby wszystko nie wyszło na jaw od razu. Publiczność dopiero po pewnym czasie, wspólnie z odkryciem Jill, dowiaduje się, że Don nie widzi. Wtedy dopiero powinna zacząć dostrzegać pewne niuanse świadczące o ślepocie Dona. Gra jest specyficzna. Na scenie nie zdarza mi się patrzeć partnerce w oczy. Na początku trudno było to przeskoczyć - zazwyczaj gdy do kogoś mówimy, instynktownie na niego patrzymy. Musiałem się nauczyć całkiem innych odruchów. Don odbiera świat inaczej. Choć nie widzi, sam mówi, że na odległość mili wyczuwa, gdy złodzieje napadają na bank, a komuniści knują spisek zmierzający do obalenia rządu. 

Żurek wśród motyli. Kilka faktów o spektaklu

Lesław Żurek zaliczany jest do najciekawszych aktorów młodego pokolenia. W sztuce "Motyle są wolne" w reżyserii Zbigniewa Lesienia w roli ekscentrycznej Jill partneruje mu Marta Żmuda-Trzebiatowska. To jej teatralny debiut. 

Don (Lesław Żurek) i Jill są sąsiadami. Kiedy się poznają, jego świat wywraca się do góry nogami. Jednocześnie jego nadopiekuńcza matka (Ewa Ziętek) stara się odzyskać kontrolę nad synem. Don zakochuje się w Jill, ale ona ucieka w ramiona Ralpha (Michał Lesień). Sztukę napisał w latach siedemdziesiątych Leonard Gershe. Doczekała się ekranizacji, a w rolę Jill wcieliła się Goldie Hawn. 

Niedziela, Motyle są wolne, Centrum Kongresowe UP, godz. 16 i 19, bilety 65-85 zł

Sylwia Hejno
Kurier Lubelski
4 grudnia 2009
Portrety
Jan Warenyć

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...