Opowieść o kobiecym gniewie nie tylko dla kobiet

Rozmowa z Dominiką Knapik

Jestem surowa przede wszystkim dla siebie. Oczywiście mój styl pracy może kogoś przerażać ale nigdy nie uważałam, że trzeba być artystą tańca, żeby wspaniale wykonać choreografię, przekazać jej sens i emocje. Uwielbiam pracować z aktorami. Co więcej uwielbiam pracować z aktorami o niestandardowych warunkach fizycznych. Mam dość kultu pięknych ciał na scenie i ich wykorzystania do estetyzacji inscenizacyjnych do granic możliwości.

Z Dominiką Knapik, reżyserką spektaklu „BANG BANG" w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, rozmawia Agata Białecka z Dziennika Teatralnego.

Agata Białecka: „BANG BANG" jest Pani debiutem reżyserskim. Dlaczego zdecydowała się Pani na wykorzystanie historii Thelmy i Louise jako motywu przewodniego w Pani przedstawieniu?

Dominika Knapik: Film „Thelma i Louise" jest opowieścią o poszukiwaniu wolności, chęci wyzwolenia się z codzienności, o tym że nigdy nie jest za późno na marzenia - tak go sobie naiwnie interpretuję. Ma w sobie feministyczne przesłanie ale jest ono bardzo hollywodzkie, ugładzone, sentymentalne. Jednocześnie łapie za gardło, pewnie ze względu na charyzmatyczne aktorki - Susan Sarandon i Geenę Davis. Zafascynowała mnie historia jaką opowiedziała scenarzystka filmu Callie Khouri, co było jej inspiracją do napisania scenariusza. Szła ulicą, zaczepił ją stary koleś obscenicznym tekstem, a ona po raz pierwszy w życiu pozwoliła sobie wyrazić gniew. Gniew, który do tej pory tłumiła.

Sama zaproponowała Pani współpracę Tomaszowi Jękotowi, który odpowiada za dramaturgię utworu, czy jakiś splot wypadków doprowadził do tego, że reżyseruje Pani przygotowany przez niego tekst?

Bardzo interesowało mnie przeniesienie filmu na scenę, myślałam o „Obcym" Ridleya Scotta i wtedy pojawiła się propozycja od Sebastiana Majewskiego, dyrektora Teatru im. Stefana Jaracza, żebym zrealizowała „Thelmę i Louise". Pomyślałam sobie „Film drogi w teatrze? Czemu nie? Niezłe wyzwanie. W takim razie musi to być musical".

Czy historia zawarta w filmie Ridleya Scotta jest Pani szczególnie bliska?

Ta historia mnie wzrusza, wydaje mi się bardzo uniwersalna, słodko gorzka a jednocześnie okrutna. Ma świetne zakończenie. Opowiada o przyjaźni dwóch kobiet, przyjaźni aż do końca, za wszelką cenę.

Opowieść o kobiecym gniewie jest bardzo aktualnym tematem, zwłaszcza jeśli połączymy go aktualną kampanią „Moje ciało. Moja broszka". Czy Pani spektakl ma podłoże polityczne?

Teatr jest polityczny bo zawsze komentuje rzeczywistość. Tak było, jest i będzie. Interesujące jest to, że tematyka dotycząca kobiet w świecie jest zawsze aktualna polityczne. Wystarczy zwrócić uwagę na sam film Scotta – powstał 25 lat temu, zaś w materii, którą porusza, nic się nie zmieniło. Feminizm wydaje mi się nieprzepracowany w polskim teatrze, tak jakby był jakimś tematem „FE". Chciałam zrobić spektakl, który będzie atrakcyjny w formie a jednocześnie komunikatywny dla przeciętnego widza. W którym połączą się gatunki: teatru dramatycznego, musicalu, teatru tańca. Który będzie prowokujący do myślenia a jednocześnie będzie sexy. Nasza polska rzeczywistość dostarcza spektaklowi interesującego kontekstu. Kobiecy gniew ma w Polsce duży i jeszcze niewyartykułowany potencjał. Kiedy ruszy - nic go nie powstrzyma. Poziom głupoty, ignorancji i niesprawiedliwości wobec kobiet według mnie sięgnął dna. Ten gniew czuję bardzo osobiście i myślę, że to dobry moment, żeby go wyartykułować.

„BANG BANG" jest spektaklem muzycznym. W repertuarze Teatru im. Stefana Jaracza nie ma wielu przedstawień tego typu. Czemu zdecydowała się Pani na przyjęcie takiej formuły w spektaklu?

To wydawało mi się jedynym możliwym sposobem na przeniesienie „filmu drogi" do teatru. Długo konstruowałam obsadę. Trafiłam na wspaniały zespół ludzi, bardzo oddanych, złaknionych czegoś nowego, pełnych ufności. Szybko złapaliśmy chemię z Danielem Pigońskim – odpowiedzialnym za muzykę i wydarzyła się jakaś magia. Przecież o to chodzi w budowaniu spektaklu – magia jest nieodłączną częścią teatru.

Muzyka, wykorzystanie ciała w ruchu jest w przypadku Pani pracy jako tancerki i choreografki niezwykle ważne. Jak układała się Pani praca z aktorami, którzy w mniejszym stopniu na co dzień mają do czynienia z tańcem? Była Pani dla nich surowa?

Jestem surowa przede wszystkim dla siebie. Oczywiście mój styl pracy może kogoś przerażać ale nigdy nie uważałam, że trzeba być artystą tańca, żeby wspaniale wykonać choreografię, przekazać jej sens i emocje. Uwielbiam pracować z aktorami. Co więcej uwielbiam pracować z aktorami o niestandardowych warunkach fizycznych. Mam dość kultu pięknych ciał na scenie i ich wykorzystania do estetyzacji inscenizacyjnych do granic możliwości.

Na potrzeby „BANG BANG" powstały autorskie piosenki. Czy wpływała Pani na ich kształt, tak aby jak najlepiej oddawały atmosferę i wydarzenia rozgrywające się w spektaklu?

Piosenki jak i oprawa muzyczna spektaklu zostały stworzone przez Daniela Pigiońskiego w ścisłej współpracy z dramaturgiem i autorem tekstów piosenek Tomaszem Jękotem. Moje zadanie polegało na pracy z aktorami, na wyreżyserowaniu piosenek oczywiście w ścisłej współpracy z realizatorami i z aktorami.

Spektakl zagrano już w Radomsku. Była to premiera wyjazdowa. Czy łódzka publiczność zobaczy spektakl w takim samym kształcie, czy może od premiery w Radomsku wprowadzone zostały jeszcze jakieś zmiany?

Nadal pracujemy nad spektaklem w Łodzi, przed nami próby generalne. Musimy dopasować spektakl do zupełnie odmiennej sali, jaką jest Duża Scena Teatru Jaracza. Przestrzeń w Radomsku była zupełnie inna, choć uważam, że pobyt tam był dla nas cennym doświadczeniem. Przede wszystkim był to pierwszy kontakt z widzem. Zajmujemy się teraz nową przestrzenią, światłem, mocniejszym umocowaniem tematów aktorskich ale nie zamierzam wprowadzać wielkich zmian.

Dominika Knapik - (ur. 1979). Choreografka, tancerka, aktorka, wykładowczyni w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Nominowana do prestiżowej nagrody Paszporty „Polityki" za 2015 rok w kategorii „Teatr". W 2008 roku wygrała konkurs „Nowe sytuacje" na festiwalu Malta za spektakl „keret". Laureatka wielu stypendiów (DanceWeb/Impuls Tanz – Wiedeń) i artystycznych rezydencji (Tanzhaus Dusseldorf, ArtsLink Nowy York, Stary Browar w Poznaniu). Występowała solo oraz m.in. z Teatrem Dada von Bzdülöw z Gdańska. Współzałożycielka kolektywu artystycznego Harakiri Farmers, z którym zrealizowała kilkanaście spektakli, m.in. na podstawie tekstów Samuela Becketta i Sławomira Mrożka. Współpracowała z wieloma polskimi reżyserami: m.in. Igą Gańczarczyk, Eweliną Marciniak, Janem Klatą, Anną Augustynowicz, Radkiem Rychcikiem, Mają Kleczewską. Jest autorką choreografii do ponad dwudziestu produkcji teatralnych. Styl Dominiki Knapik charakteryzuje się poczuciem humoru oraz swobodnym korzystaniem z różnych dziedzin sztuki. Jego materią są codzienne gesty poddane silnej formalizacji.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny Łódź
4 czerwca 2016
Portrety
Dominika Knapik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...