Opowieść o świętej

"Joanna d\'Arc" - reż: Karel Brožek - Teatr "Ateneum" w Katowicach

Śląski Teatr Ateneum postanowił w obecnym sezonie jeden ze swoich spektakli zaadresować do młodzieży oraz widzów dorosłych. Przypomnijmy, że nie jest to nowość - dwa lata temu teatr przygotował dla nas "Jamę" na podstawie tekstu Franza Kafki. Tym razem jest to "Joannę d\'Arc", opowieść o francuskiej świętej, która uratowała kraj przez angielską okupacją i tym samym na stałe wpisała się w pamięć narodu jak i całego świata.

Spektakl rozpoczyna się w oryginalny sposób – aktorzy wychodzą na scenę jeszcze „nie w rolach”. Ubrani w koszulki z logo teatru rozdzielają pomiędzy siebie role i kostiumy, dyskutują od czego by tu zacząć spektakl-proces, albowiem formuła przedstawienia odnosić się będzie raz po raz do tzw. procesu w Rouen, podczas którego oskarżono i stracono Joannę. Wreszcie aktorzy ustalają, że zanim nastąpi osąd czynów Joanny, trzeba wpierw przedstawić historię jej życia. Opowieść o trudnym dzieciństwie i dorastaniu zrelacjonuje sama Joanna.

Bohaterka pojawia się na scenie i w otoczeniu imitującym stodołę, będącym odwołaniem do jej wiejskiego pochodzenia poznajemy losy nastoletniej dziewczynki, która zamiast bawić się z rówieśnikami, wolała spędzać czas na polanie, gdzie jakoby nawiedzali ją Święty Michał oraz święte Katarzyna i Małgorzata i szeptali, jakim sposobem dziewczyna powinna wyzwolić część kraju spod opresji Anglików i dokonać koronacji niedoszłego króla. Dialogi ze świętymi to jedne z przyjemniejszych scen – recytacje, śpiewy, powtórzenia w wykonaniu świętych nasuwają skojarzenia ze średniowiecznymi praktykami chóralnymi, co ma oczywisty związek z historią o Joannie – wszak żyła w czasach średniowiecznych. W przejmujący sposób został również pokazany sposób traktowania Joanny przez rodzinę. Despotyczny ojciec, uległa matka oraz wredny brat nie wspierali jej i nie traktowali w wyjątkowy sposób. Wręcz przeciwnie – skazana była na wieczną podejrzliwość oraz oskarżana o niesubordynację.

Dlaczego Joannie udało się zajść tak daleko? Jak to możliwe, że wiejska dziewczyna stała się dowódcą wojsk królewskich? Z pewnością pomogły jej w tym dar przekonywania, protekcja tych którzy jej uwierzyli oraz umiejętność przewidywania przyszłych wydarzeń. Niestety ta umiejętność oraz fakt, że nawiedzają ją głosy poprowadziły dziewczynę na stos – oprawcy w końcu nie wiedzieli, czy Joanna jest darem od Boga czy też szaleńcem opętanym przez diabelskie siły i wytoczyli jej proces o herezję. Proces przedstawiony w spektaklu jest krótki i poprowadzony w konwencji nierealistycznej – biorą w nim udział Joanna oraz… zwierzęta: świnia, osioł i barany – w ludzkim rozumieniu uosabiające głupotę w działaniu. Głupotę, która wysłała Joannę na stos.

Na potrzeby przedstawienia wykorzystano kilka prostych, lecz funkcjonalnych rekwizytów. Trzonem inscenizacyjnym są trzy drewniane drabiny, które zmieniają swoją konfigurację w zależności od potrzeb – raz są pomostem dla świętych, którzy, schodząc z nieba, odwiedzają dziewczynę, to znów imitują więzienie, w którym znalazła się Joanna. W pomysłowy sposób przeprowadzono sceny dialogów Joanny z rodzicami i bratem. Matka była wiązką słomy, brak – kłosem żyta, ojciec zaś czymś na kształt małego bicza. Animacją tej nieożywionej materii zajęła się oczywiście aktorka wcielając się w postać Joanny. Na potrzeby spektaklu wykorzystano również marionetkę – Karola VII, który animowany był kolejno przez kilku aktorów, co nasuwało oczywiste skojarzenia: wszak król ten był w istocie „marionetkowym królem”, który podejmował decyzje pod wpływem innych – zwłaszcza kardynałów i dowódcy wojsk królewskich.

Nie do przeceniania wydaje się również być rola muzyki granej na żywo. Choć może muzyka to zbyt duże słowo – z boku sceny usytuowano instrumenty perkusyjne, za pomocą których studenci Akademii Muzycznej inkrustowali spektakl. Trzeba przyznać, że udało im się to wyśmienicie – weble, bębny oraz wiele innych odgłosów, jakie dobywali ze swoich sprzętów nadało spektaklowi rytmu, dynamiki oraz niezbędnego dla tej średniowiecznej opowieści klimatu owych czasów.

Myślę, że pewnym problemem okazała dla aktorów niewielka pod względem rozmiarów przestrzeń, po której musieli się poruszać i stworzyć dynamiczny spektakl, w którym akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, a i bohaterów jest w niej wielu. Jednak mimo tego mankamentu przyznać jednak należy, że dobrze się stało, iż powstał taki spektakl. Dzięki tej inicjatywie aktorzy Teatru Ateneum pokazali nam swoje umiejętności dramatyczne, pokazali siebie od innej strony – wszak innej gry oczekuje widz dorosły, a innej dziecko. W pamięć szczególnie wpisała się kreująca Joannę Marta Popławska. Aktorka w idealny sposób wyważyła proporcje gry – raz jawiła się jako święta, raz podejrzewaliśmy ją o postradanie umysłu. Ciągłe balansowanie na granicy okraszone zostało przez aktorkę dozą zdrowego dystansu – trudno znaleźć w jej roli patetyczne gesty i górnolotnie wypowiadane frazy. Mając świadomość, że brzmiałyby fałszywie, aktorka postanowiła z nich zrezygnować. Takie zdroworozsądkowe podejście pozwoliło na w miarę racjonalny osąd postaci przez nią granej. Zamiast użalać się nad jej losem, mogliśmy skupić się nad przyczynami i osobami, które doprowadziły Joannę do takiego stanu.

Podsumowując – fascynująca i przejmująca historia o świętej dziewicy znalazła na deskach oryginalną formę co pozwoliło na intensyfikację przesłania i skłoniło do refleksji nad życiem, władzą i historią niejednego widza.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny
16 listopada 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...