Opowieść o upadku dziecięcych wartości

"Blaszany Bębenek" - reż. Wojciech Kościelniak - Teatr Capitol we Wrocławiu

Motyw małej ojczyzny wydaje się coraz częściej powracać do polskich teatrów. O ile w katowickim Teatrze Śląskim od paru lat oglądać można kolejne produkcje poświęcone właśnie Śląskowi i ludziom go zamieszkujących, tak we Wrocławiu jest możliwość zagłębienia się w folklorze... kaszubskim.


Niemniej jednak motyw małej ojczyzny nie jest najważniejszy w spektaklu. Owszem, widowisko przybliża nam skomplikowaną historią Kaszub, regionu rozdartego między Polskę a Niemcy. Co więcej, ze spektaklu dowiadujemy się, skąd wynika specyfika tej części naszego kraju i płynące z niej niezrozumienie, które z powodu różnic umocniło się szczególnie w przededniu II Wojny Światowej.

I właśnie o różnicach i inności w Blaszanym Bębenku jest najwięcej, bo Oskar Matzerach - główny bohater i jednocześnie narrator 3,5 godzinnej opowieści - to chłopiec, który w swoim trzecim roku życia postanawia sprzeciwić się dorosłym i w geście najoczywistszego symbolu przestaje rosnąć. Jego atrybutami stają się tytułowy blaszany bębenek i wysoki głos, będący w stanie stłuc każdą szybę za sprawą swojej piskliwości. Służyć mu one będą do pokazania swojej niezgody na poszczególne działania zaborczych dorosłych, w tym swojej rodziny. Ta z kolei stanowi kolejny istotny filar w spektaklu Kościelniaka, który, poświęcając jej sporo uwagi i tworząc wokół niej magiczną, kameralną atmosferę, z „Blaszanego bębenka" poniekąd uczynił kaszubskie „Sto lat samotności" - przynajmniej w scenach poświęconych ściśle rodzinie Oskara, gdzie burleska, wodewil i kabaret schodzą na dalszy plan.

Skoro już o burlesce i kabarecie mowa, to warto omówić formę jaką przybrał spektakl. Najważniejszą cechą przestrzeni jest fakt, że świat opowiedziany wodewilem przedstawiony został jako w pewnym stopniu zdehumanizowany i w dużej mierze uprzedmiotowiony. Wszystko za sprawą przeniesienia akcji „Blaszanego Bębenka" do świata zabawek. Stąd użycie między innymi tintamareski w przypadku głównego bohatera i innych towarzyszących mu karłowatych cyrkowców, czy makijaży przypominających stylizacje mimów, które wprowadziły poczucie tajemnicy poprzez nadanie maski bohaterom spektaklu.

W kreacji tejże rzeczywistości równie istotna okazała się choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk - pełna ekspresji form, dynamicznych i pomysłowych figur. Przede wszystkim jednak można było odnieść wrażenie, że choreografka pierwszorzędnie zwerbalizowała kabaretową muzykę Mariusza Obijalskiego przez co kompozycje ruchowe obok tekstów piosenek również miały coś do powiedzenia.

Aktorstwo w musicalu jest na najwyższym poziomie. Główna rola w wykonaniu Katarzyny Pietruski jest godna najwyższych wyrazów uznania. Specyfika jej postaci, dziewięćdziesięcio-cztero centymetrowego Oskara Matzeraha, mogła przysporzyć aktorce wielu trudności technicznych - zwłaszcza, kiedy musiała ona zagrać wokół takiego kostiumu-rekwizytu jak tintamareska, będąca na dobrą sprawę korpusem lalki, której swoją twarz użyczyła aktorka. Obok kwestii technicznych wymienić należałoby jednak artystyczne, czyli to w jak imponujący sposób aktorka oddała charakter i osobliwość małego zbuntowanego chłopca. Oprócz głównej bohaterki należałoby również wymienić Babkę Oskara. Justyna Szafran, która się w nią wcieliła, nadała swojej postaci zdecydowany ton z odpowiednią dozą komizmu. Podobać się mogły również jej pełne brawury wykonania piosenek. Podobnie ciekawie wypadła Alicja Kalinowska w roli Agnieszki. Artystka wykazała się nie tylko świetnym wykonaniem piosenek, ale też niemałym aktorskim kunsztem w portretowaniu głębokiej wrażliwości swojej bohaterki będącej najbardziej „ludzką" postacią pośród zabawek.

„Blaszany Bębenek" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka to 3,5 godziny musicalu na wysokim poziomie artystycznym jak i merytorycznym. Śmiem zaryzykować twierdzenie, iż Kościelniak znalazł złotą proporcję między jednym a drugiem, gdyż estetycznie spektakl zachwyca, a jednocześnie strona merytoryczna nie odstępuje artyzmowi ani na krok.

Myślę, że dlatego właśnie warto „Blaszany Bębenek" zobaczyć.

Jan Gruca
Dziennik Teatralny Wrocław
23 listopada 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia