Orkiestra i dziewczyna

"Chopin bez Fortepianu" - reż. Michał Zadara - Teatr Centrala w Warszawie

Warto byłoby się wybrać do filharmonii, by posłuchać chopinowskich kompozycji, ale co jeśli zamiast kluczowych, fortepianowych partii dostaniemy opowieść snutą przez aktorkę przy akompaniamencie instrumentów? Stajemy w obliczu dylematu – to koncert czy monodram?
Publika XXI Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnychi Nieprzyjemnych zgromadziła się w Filharmonii Łódzkiej, by obejrzeć sztukę w reżyserii Michała Zadary. Ambitne były cele reżysera, by przywołać sylwetkę wielkiego kompozytora i powrócić do tematów podejmowanych przez współczesne mu środowisko, w miejsce partii fortepianu wstawiając słowa.

Podróże, sale koncertowe, wizyty u zacnych artystów, krytyka i polemika z jego twórczością – te tematy porusza w swoim wystąpieniu aktorka, Barbara Wysocka, kręcąc się wokół fortepianu. To ona, wraz z reżyserem rozpisała tekst „Chopina bez fortepianu".

Przez prawie półtorej godziny Wysocka mówi monotonnym, choć wzburzenie egzaltowanym głosem, modelując go jedynie po to, by niektóre treści wypowiedzieć głośniej lub szybciej, pod dyktando partytury. Zadara nie pokusił się o inscenizowanie poszczególnych fragmentów tekstu. Zdaje się, że chciał, by pod względem formalnym spektakl jak najbardziej przypominał koncert. Efektem intencji reżysera jest zatem, w warstwie wizualnej, krążąca po scenie w długiej, eleganckiej sukni postać, komentująca partie wykonywane przez orkiestrę i tocząca własne wystąpienie. „Chopin" w podróży ściąga szpilki, na sukienkę zakłada kurtkę, do ręki biorąc kubek termiczny. Niekiedy wspina się na fortepian i rozrzuca kartki lub zagląda do książki. Na chwilę siada, by część monologu dać zarejestrować kamerze, która w rzeczywistym czasie wyświetla powstały na oczach widzów film, na otwartej klapie fortepianu.

Chopin nie staje się nam bliższy dzięki inscenizacji Zadary, czego moglibyśmy oczekiwać od zdarzenia teatralnego. Niknie w nadmiarze słów niemal wykrzykiwanych ze sceny. Sztuczność kreowana przez artystkę w eksperymentatorskim spektaklu nie porusza i nie pozwala nam zbliżyć się do wielkiego kompozytora. Przełożenie partii fortepianowych na słowa odpowiadające poszczególnym dźwiękom, zapowiadało twór interesującyi nowatorski, zważając zwłaszcza na wykształcenie i dorobek podejmujących tę próbę wykonawców, jako teatr nie spełniło jednak swojej roli, pozostając hermetycznym i nieczytelnym monodramem w asyście orkiestry.

Widz oprócz potrzeby intelektualnej interpretacji przedstawianego mu dzieła, przychodzi do teatru, by móc wnikać i roznamiętniać się w świecie tworzonym przy pomocy znaków. By tęsknić i się wzruszać. Bać się i śmiać. By przeżyć coś prawdziwego.

 

Róża Augustyniak
Dziennik Teatralny Łódź
26 marca 2015
Portrety
Michał Zadara

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia