Osłabiony system odpornościowy

Rozmowa z Mirosławem Baką

- Problemem Proctora jest kobieta, namiętność, żądza, a na przeciwnym biegunie rodzina, obowiązek, lojalność, uczciwość. Jego historia to historia uczuć: miłosny wątek z Abigail oraz próba ponownego ułożenia życia z żoną - mówi MIROSŁAW BAKA przed premierą "Czarownic z Salem" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku

Rzadko czyta się sztuki, w których granica pomiędzy dobrem a złem, a u Arthura Millera - między prawdą a kłamstwem - jest tak wyraźnie zatarta. Kto w "Czarownicach..." kłamie, a kto mówi prawdę?

- Sztuka Millera nie bez powodu stawiana jest w rzędzie arcydzieł dramaturgii światowej. Wielkość dramatu Millera polega na ukazaniu złożoności ludzkiej natury. Wybory dokonywane przez ludzi determinowane są wieloma czynnikami i często nie sposób nawet przeczuwać, gdzie owa granica między czernią a bielą, między dobrem a złem, moralną racją, czy też jej brakiem, miałaby się znaleźć. Miller pokazuje człowieka ze wszystkimi jego słabościami, wątpliwościami, namiętnościami. W doskonale nakreślonych postaciach bohaterów udało mu się właściwie zawrzeć całe ogromne bogactwo ludzkich przypadłości. A mówiąc jednym słowem: człowieczeństwo.

Pierwsza scena ukazuje bawiące się w lesie dziewczęta, rzekomo opętane przez diabła. Prawdziwość tego wydarzenia ma jakiekolwiek znaczenie?

- Tańczące dziewczyny na początku sztuki to tylko pretekst, punkt wyjścia dla zbudowania dramaturgii. Ta dziewczęca niewinna zabawa urasta wkrótce do rozmiarów niewyobrażalnych, doprowadzając do sytuacji, w której bohaterowie zmuszeni są do dokonywania wyborów pomiędzy życiem a śmiercią. Proctor mówi w sztuce: "Nie myślałem, że miasto wpadnie w obłęd z powodu takiej bzdury".

- Co jest zatem źródłem szaleństwa?

Źródłem wszystkich wydarzeń jest człowiek. Jednostka. To w umysłach pojedynczych ludzi rodzą się idee, które później stają się przyczyną cierpienia nawet całych społeczeństw. O tym także jest dramat Millera: o złu tkwiącym w człowieku, o złu, które potrafi ujawnić się w najbardziej niespodziewanych okolicznościach. To sztuka o mechanizmie powstawania zła albo, lepiej, o mechanizmach gubienia systemu odpornościowego.

Systemu odpornościowego?

- Znacznie łatwiej zachorować, gdy organizm człowieka jest osłabiony. Znacznie łatwiej zarazić się i ulec złym wpływom, sugestiom, manipulacjom, gdy człowiek jest rozchwiany moralnie, brak mu silnego charakteru. Właśnie tego uczy nas historia ludzkości: osłabione wojną czy recesją społeczeństwa to najbardziej podatny grunt dla infekujących nasze życie idei, takich jak totalitaryzm czy najróżniejsze fundamentalizmy.

John Proctor wydaje się jedynym racjonalnym bohaterem. Jest bardziej od innych zdystansowany i sceptyczny.

- Myślę, że dołożyliśmy z reżyserem wszelkich starań, aby ową pozorną zresztą racjonalność Proctora unieważnić. Zdystansowany, sceptyczny... Owszem, takim może się wydawać na pierwszy rzut oka. Ale prawda, a właściwie moja prawda o tym człowieku jest inna. Staram się wniknąć głęboko pod maskę dystansu i sceptycyzmu. Francuzi mówią: cherchez la femme. Problemem Proctora jest kobieta, namiętność, żądza, a na przeciwnym biegunie rodzina, obowiązek, lojalność, uczciwość. Jego historia to historia uczuć: miłosny wątek z Abigail oraz próba ponownego ułożenia życia z żoną. Ale zdrada żony i rodziny to jedna rozterka moralna. Drugą jest pytanie o to, jaką cenę zapłacić można za życie. Gdzie jest granica uczciwości wobec innych, wobec siebie? Czy ta granica się zmienia? Czy na pewno cel uświęca środki? Dylematy mnożą się lawinowo. Słowem - jest co grać. Analiza dramatu Millera była niezwykle trudnym, ale przez to bardzo ciekawym wyzwaniem.

Co jest zatem niezwyczajnego w roli Proctora?

- Nie wiem. Nie zadaję sobie tego pytania i nie szukam na nie odpowiedzi. Dobrze "napisana" postać daje reżyserowi, a z nim aktorowi wiele możliwości interpretacji. Oczywiście przy zachowaniu sensu opowieści; tego szkieletu stworzonego przez autora. Każdy aktor "przeczyta" Proctora inaczej, każdy gdzie indziej poszuka tej "niezwyczajności" postaci. A może paradoksalnie to właśnie zwyczajność Proctora jest najważniejsza? Miłość, nienawiść, zdrada, pożądanie, strach i odwaga, egoizm i lojalność, rozwaga, sceptycyzm, ale i zapalczywość, wściekłość, żal... Przecież to wszystko ludzkie cechy nieobce każdemu z nas. I każdy w tym szamotaniu się Proctora z losem może znaleźć kawałek swojego życia.

To, że sztuka Millera może uchodzić za uniwersalną, stanowi raczej przerażającą perspektywę. Istnieją jakieś dobre pierwiastki w człowieku?

- Wierzę w człowieka. W zwykłego człowieka. Historia kościoła każe nam wierzyć w istnienie świętych. Historia ludzkości nie pozwala zapomnieć o ludziach, którzy złem potrafili zainfekować całe narody. Historia opowiedziana przez Millera jest uniwersalna; są w niej źli i dobrzy, słabi i silni, wielcy i mali. Ale są też normalni, zwykli ludzie, którzy po burzy będą żyli dalej, będą rodzić się im dzieci, dorastać i przeżywać kolejne zamieszania; wojny, sądy, konflikty i pokoje, wzloty i upadki tego pokręconego gatunku, jakim jesteśmy. I tak w kółko.

Martyna Wielewska
Dziennik Bałtycki
22 kwietnia 2013
Portrety
Mirosław Baka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...