Oto jestem i ponoć zachwycam

rozmowa z Maciejem Trąbką

Dobra choreografia powinna być zaskakująca, nietypowa. I niepowtarzalna, jeśli chodzi o składające się na nią elementy. Przede wszystkim musi wyrażać sobą emocje, bo bez emocji taniec zamiast być sztuką staje się sportem - mówi Maciej Trąbka, młody tancerz i choreograf, który zachwycił rolą wampira w widowisku "Wampiry i upiory" Gliwickiego Teatru Muzycznego.

Magdalena Tarnowska: Przyznam szczerze, że na premierze „Wampirów i upiorów" nie mogłam oderwać od Ciebie wzroku. Jak to robisz, że zachwycasz za każdym razem kiedy pojawisz się na scenie?

Maciej Trąbka: Trudne pytanie. Jakoś to samo tak wychodzi.

Naturalny dar?

Na pewno dużo ciężkiej pracy, mimo że dosyć późno zacząłem. Z teatrem, z tańcem jestem związany stosunkowo krótko, bo dopiero cztery lata.

Ile miałeś lat, kiedy zacząłeś tańczyć?

15. Najpierw rok prywatnej szkoły baletowej w Krakowie, potem dwa i pół roku w Bytomiu (w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej im. Ludomira Różyckiego - przyp. DT). Więc był to okres bardzo intensywnej pracy, mimo że trwał tylko cztery lata. Ćwiczenia dzień w dzień, przed szkołą i po szkole, ale oto jestem i ponoć zachwycam.

Znani aktorzy pytani o początki swojej kariery często powielają ten sam schemat: są dziecięce marzenia o występach na scenie albo wręcz przeciwnie, przypadek, który decyduje o wyborze ich drogi życiowej...A jak to było u Ciebie?

Przypadek, który zdecydował o wyborze drogi życiowej. Poszukiwałem. Próbowałem różnych rzeczy w życiu, najczęściej związanych z aktywnością ruchową: żeglarstwo, wspinaczka, capoeira, akrobatyka, kuglarstwo. W pewnym momencie znów chciałem czegoś nowego i pomyślałem: czego by teraz spróbować? To myślę: taniec, to może taniec? A jak już taniec, to najtrudniejsza ze sztuk tanecznych czyli balet. Więc poszedłem do szkoły baletowej w Krakowie. Tam zapytano mnie czy nie myślałem kiedyś o zawodowej szkole baletowej. Wydawało mi się mało realne, żebym będąc w pierwszej klasie liceum mógł się nagle przenieść gdzieś, gdzie dzieciaki tańczą właściwie od podstawówki, ale pojechałem i dostałem się.

Na deskach GTM wystąpiłeś po raz pierwszy w lutym podczas walentynkowego koncertu „Kiedy się miłość taka zdarzy". Jak wspominasz swój debiut?

Pozytywnie bardzo, głównie ze względu na atmosferę, panującą w tym teatrze. Co do samego debiutu tanecznego...Podczas koncertu tańczyłem dwie choreografie: Pierwsza to Psychoza, która ułożyłem na konkurs choreograficzny wspólnie z kolegą, Karolem Zdańkowskim (tancerzem Teatru Rozrywki w Chorzowie – przyp. DT). Natomiast druga - Chłód to już w całości moja inwencja twórcza. Układy się spodobały i od tego momentu właściwie wszystko się zaczęło.

A jak jest teraz? Wymyślasz choreografie do spektakli sam, czy dostajesz od reżysera jakieś wytyczne, których musisz się trzymać?

To zależy. Jeżeli przygotowuję choreografię do spektaklu to konsultacja jest niezbędna. Rozmawiam z reżyserem, omawiamy co chcemy uzyskać, dyskutujemy, wrzucamy swoje pomysły i dochodzimy do porozumienia, a potem zaczynam tworzyć. W innym wypadku kiedy jest to na przykład koncert, dostaję wolną rękę.

Masz jakiś przepis na dobrą choreografię?

Dobra choreografia powinna być zaskakująca, nietypowa. I niepowtarzalna, jeśli chodzi o składające się na nią elementy. Przede wszystkim musi wyrażać sobą emocje, bo bez emocji taniec zamiast być sztuką staje się sportem.

Teoretycznie oddanie charakteru postaci za pomocą ruchu, wydaje się być trudniejsze od kreacji słownej. Czy w praktyce też takie jest?

Nie sądzę. Wydaje mi się, że nie. Bo czy to będzie rola mówiona czy tańczona powinno się najpierw ją zbudować w sobie, niezależnie od sposobu przekazu. I jak już jesteśmy tą postacią, wychodzimy na scenę, to czy używamy głosu czy ciała nie zmienia stopnia trudności, bo już właściwie mamy postać zbudowaną. To raczej kwestia zrozumienia przekazywanych treści. Wiadomo, że widzowi trudniej czytać ruch, który w odróżnieniu od słowa jest głównie formą.

W takim razie która z Twoich ról była dla Ciebie największym wyzwaniem?

Chyba rola Dona Jose w „Carmen". Główna rola, dużo tańca, nowych ruchów i układów do zapamiętania. Poza tym wyzwaniem było samo zbudowanie charakteru tej postaci. Musiałem wyzwolić w sobie wiele różnych emocji, o których na co dzień staram się raczej zapomnieć.

Praca w teatrze jest dość specyficzna i absorbująca. Jak udaje Ci się pogodzić naukę z próbami do spektakli, w których grasz?

Kiedy byłem jeszcze w szkole, to nie grałem aż tak dużo. Jeździłem na próby popołudniami,w weekendy i jakoś udawało mi się pogodzić naukę z pracą. Teraz właściwie jest tak, że odkąd skończyłem szkołę w maju, to zrobiłem trzy premiery, doszedłem w dwóch spektaklach, także na brak zajęć nie narzekam. W czasie wakacji tańczyłem i przygotowywałem się do spektakli, jeździłem na warsztaty taneczne, ale wtedy miałem wolne od szkoły. Zobaczę jak teraz będzie ze studiami...

No właśnie, jako młody, zdolny absolwent Szkoły Baletowej jesteś na początku artystycznej drogi. Zdradź mi w jakim kierunku teraz ona zmierza?

Od października będę studiował Teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale mam też parę ciekawych propozycji, na które odpowiem. Studia swoją drogą, ale głównie chcę się skupić na tańcu, na tworzeniu, graniu w teatrze. Myślę też o studiach tanecznych w Londynie. Ale co z tego wyjdzie, jeszcze nie wiem...

Jak konkretne są propozycje, które dostałeś?

Z Częstochowy propozycja roli w "Dziadku do orzechów". W Gliwicach też będzie wznowienie „Dziadka...". Zdradzę jeszcze, że powstanie spektakl o Wacławie Niżyńskim. Dyrektor zaprosił mnie do współpracy, po moich ostatnich występach na scenie GTM, bo właściwie w choreografię każdego miałem jakiś swój wkład. Premiera w maju przyszłego roku.

W takim razie życzę powodzenia i bardzo dziękuję ze rozmowę.

Maciej Trąbka – Absolwent Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Ludomira Różyckiego w Bytomiu w roku 2013. Laureat Grand Prix na VII Międzynarodowym Konkursie Choreograficznym Uczniów Szkół Baletowych. Na deskach Gliwickiego Teatru Muzycznego zadebiutował w lutym 2013 roku podczas koncertu „Kiedy się miłość taka zdarzy..." specjalnie przygotowaną etiudą we własnej choreografii Chłód.

Magdalena Tarnowska
Dziennik Teatralny Katowice
2 października 2013
Portrety
Maciej Trąbka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...