Oto mężczyzna, który nie wstydzi się łez

Portret Krzysztof Globisz

Mówi się, że prawdziwi mężczyźnie nie płaczą. Więc kto by podejrzewał o skłonność do łez Krzysztofa Globisza, postawnego faceta o nieco srogiej aparycji, jednego z najwybitniejszych aktorów w Polsce, poważnego wykładowcę

- A wzrusza mnie dosłownie wszystko, łącznie z kreskówkami. Obezwładnia urok rzeczy, miejsc, ludzi. Jestem beczką łez, namiętnie przeżywającą zachwyt tym, co dookoła - wyznaje aktor.

Frywolności

W ogóle z Globiszem wszystko jest nie tak, jak sobie wyobrażałam. Zamiast mającego poprzewracane w głowie artysty, spotkałam ujmującego, życzliwego człowieka, czekającego na mnie w kawiarni przy karafce białego wina. Mądrego, ciepłego, potrafiącego oczarować rozmówcę. Długopis, którym zazwyczaj notuję każdy szczegół rozmowy, okazał się zupełnie bezużyteczny, bo przechodziliśmy płynnie na inne zupełnie niż planowałam, tematy. Na młodzież, patriotyzm, wino właśnie. Nietrudno się z Globiszem zagadać.

Zresztą aktor wcale od ludzi nie stroni. Umówmy się: jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych krakowian, a tacy łatwego życia nie mają. To ktoś podchodzi, inny prosi o autograf, większość po prostu się wpatruje.

Ale jemu, zdaje się, wcale to nie przeszkadza. - Świat jest tak skonstruowany, że wszyscy jesteśmy tu po coś. Jeśli w kimś, kto do mnie podejdzie, drgnie rodzaj radości albo poczucia przygody, to dla mnie też jest przecież radością - opowiada artysta.

Sława przeszkadza mu w jednym: nie wszystko już wypada. A popełnił pewne gafy, frywolności, októrych woli zapomnieć. I których wymieniać nawet nie chce. Można się domyślić, że do nich zalicza słynne "panie premierze, za idiotę robię tu ja", które teatralnym tonem wypowiedział na śmiertelnie wręcz poważnej konferencji. I którym wprawił w osłupienie publiczność. Ale przecież tą akurat "frywolnością" ujął tylko kolejnych ludzi.

Profesorskie godności

Ta skłonność do żartów i wzruszeń wyjątkowo jednak w przypadku Globisza nie kontrastuje ani z tytułem profesora, ani z funkcją prorektora Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

Zresztą do naukowych tytułów ma stosunek, jak mówi, usłużny. - Moja profesura to tytuł, który potrzebny jest szkole, bo takie, a nie inne, są wymogi. Ale czy na scenie jest mi on do czegoś potrzeby? Nie, bo tam jakość mojej pracy wynika z przygotowania, z zaangażowania, z formy. Tak samo, kiedy uczę młodych ludzi. Muszę być wtedy pedagogiem, nie profesorem - tłumaczy.

O swoich studentach może opowiadać i opowiadać. - Lubię ich - wyjaśnia krótko. Kiedy wszyscy narzekają, że młodzież dziś zła, niedouczona, bezczelna, on mówi: Widzę przepaść pomiędzy tymi, korzy zaczynali szkołę 30 lat temu i tymi, korzy zaczynają ją dziś. I jest to przepaść na korzyść dzisiejszej młodzieży.

Bo ona, ciągnie Globisz, może czasem nie wiedzieć, w którym roku była bitwa pod Cedynią. Ale wie za to, gdzie to sprawdzić. A przede wszystkim zdaje sobie sprawę z tego, że życie to nie bajka. Że kiedy opuszczą mury PWST, nikt ich nie będzie głaskać po głowie. Wolą więc już teraz dostać czasem po tyłku. - Nie mają mi za złe tego, że jestem wymagający. Że czasem krzyknę. Zresztą emocjonalność, w tym nerwy, są wpisane w samo serce zawodu aktora. Bez nich daleko się nie zajdzie -mówi.

Teatralne zakochania

Globisz o aktorstwie nie marzył "od zawsze". Wychowywał się na Śląsku i ani za teatrem, ani za książkami wcale nie ganiał. Pod koniec podstawówki miał trudności z literaturą piękną. Najzwyczajniej - nie chciało mu się jej czytać. Mama zaciągnęła więc go do kółka teatralnego. - Po czterech latach pracy w tym zespole byłem już w aktorstwie i w teatrze po uszy zakochany. I czułem, że nie ma dla mnie żadnej innej drogi - wspomina.

Na krakowską PWST dostał sie za pierwszym razem, drugi zlisty. A potem już poszło:po studiach został na uczelni, posypały się propozycje teatralne, filmowe. Zadebiutował w 1980 r. w Teatrze Polskim we Wrocławiu, ale już rok później znalazł się w ekipie Starego Teatru w Krakowie. Był Mefistotelesem we "Wzorcu dowodów metafizycznych", Pijakiem w "Ślubie" Gombrowicza, Vincentim w"Miarce za miarkę", Sajetanem Tempe w "Trzecim akcie według Szewców" i Superiuszemw "Pieszo" Mrożka.

Widzieliśmy go też w świetnych kreacjach filmowych: w "Krótkim filmie o zabijaniu" Kieślowskiego, "Dantonie" Wajdy, "Długim weekendzie" Glińskiego. Był też aniołem Giordano w filmie "Anioł w Krakowie". - Wie pani, że już rok nie zrobiłem żadnej premiery? A jak ten rok zleciał! Bo widzi pani, w moim wieku czas upływa już znacznie szybciej niż kiedyś -opowiada.

Wyzwania

Na szczęście rok bez premier skończy się już za tydzień. Dokładnie w przyszłą sobotę w Starym Teatrze Globisz zagra w premierowym spektaklu "Bitwa warszawska". Teraz jeszcze doucza się tekstu (lubi przy tym siedzieć w kawiarni, choć na co dzień każdą wolną chwilę spędza raczej w domu). Właśnie dlatego, że tych wolnych chwil nie jest za dużo i że za domem tęskni. Bilety na premierę są już od dłuższego czasu wyprzedane.

Znając życie, Globisz znów nie zawiedzie swoich sympatyków. W końcu jest uznawany za jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich aktorów. -Jeśli ludzie uważają mnie za dobrego, to dlatego, że wiedzą, że ja sam widzę swoje niedociągnięcia - uważa. - Docenienie przez widzów to rodzaj kredytu, obietnica, żebędzie się jeszcze ciężej pracować, wyzwanie, żeby być coraz lepszym. Ludzie muszą czuć, że ich nie oszukuję. Że ze sceny schodzę równie zmęczony, fizycznie i psychicznie jak wychodzący z pracy górnik.

KRZYSZTOF GLOBISZ

K jak Koziorożec.

To znak zodiaku Globaisza. Dlatego najmocniejszą cecha charakteru aktora jest upór. Jak się uprze to porządnie!

R jak rodzina Globisz ma żonę i dwóch synów. Przyznaj, ę wiecznie za nimi tęsyki, bo nie ma dla nich tyle czasu, ile by chciał.

Z jak "Z biegiem lat, zbiegiem dni",

kultowy serial Andrzeja Wajdy i Edwarda Kłosińskiego. Globisz zadebiutował nim na ekranie.

Yjak"yyyy!". Tak myśli Globisz za kazdym razem jak widzi chamstwo. Tej cechy u ludzi nie znosi najbardziej ze wszystkich.

S jak Siemianowice Śląskie.

Tam Globisz urodził się i wychował. "S" to też sentyment, jaki mu pozostał do rodznnego miasta.

Z jak zachwyt.

Aktora bardzo wzruszają morze i góry, żywioły, piękne widoki i piękni ludzie. Ma duszę romantyka i nie wstydzi się łez.

T jak teatr.

Największa pasja i miłość Globisza. Aktor związany jest zeStarym teatrem od ponad trzydziestu lat. Zagrał tu kilkadziesiąt ról.

0 jak Order Odrodzenia Polski.

Tym prestiżowym wyróżnieniem został Globisz wyróżniony. Dostał też medal Gloria Artis.

F jak fani.

Podchodzą, proszą o autograf, gratulują. Ich uznanie jest dla aktora największym honorarium. I powodem do radości.

G jak Gliński,

człowiek który wyreżyserował "Długi weekend". Globisz zagrał w nim Bogdana Lewickiego, kapelmistrza orkiestry wojskowej.

L jak literatura.

Globisz w podstawówce miał z nią problem, nie lubił czytać. Mama posłała go na zajęcia kółka teatralnego i wszystko się zmieniło.

O jak Opolszczyzna.

Ojciec Globisza pochodzi z tego regionu. Matka urodziła się z kolei w Bielsku-Białej. Wakacje aktor spędzał u dziadków w Beskidach.

B jak bilety na spektakle,

w których gra Globisz. Rozchodzą się jak świeże bułeczki. Na "Bitwę warszawską" nie ma ich już od kilku tygodni.

I jak irracjonalność.

Globisz pełny jest sprzeczności. Z jednej strony mądry facet. Z drugiej zdarzają mu się gafy wypowiedziane przed politykami.

S jak smak wina.

Globisz jest miłośnikiem tego trunku. Mówi, że nie mógłby go wypluwać jak zawodowi kiperzy. Dionizos przecież na nas patrzy i tego nie wybacza.

Z jak zarobki.

Globisz przypomina, że na aktorstwie w tym kraju fortuny zbić się nie da. No, ale są przecież inne, niewątpliwe zalety tego zawodu.

(-)
Polska Gazeta Krakowska
18 czerwca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia