Otwórz Walizkę i żyj

"Walizka" - reżyseria: Dorota Ignatjew - Teatr Żydowski w Warszawie

Foyer Teatru Żydowskiego to miejsce szczególne - pozwala na bardzo osobisty kontakt z aktorem. Przez swą kameralność zakłada wejście w intymną relację z bohaterami sztuk. W tym wypadku wchodzimy w życie człowieka o imieniu Fransua Żako. Rozgrywa się przed naszymi oczami dramat mężczyzny, borykającego się z pytaniami natury egzystencjalnej - ta walka jest nam dana dosłownie na wyciągnięcie ręki

Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich wystawia spektakl „Walizka” w reżyserii Doroty Ignatjew. W świetle toczącej się dziś (na różnych płaszczyznach: kulturowej, społecznej, politycznej, historycznej) opowieści o Zagładzie, zdawać się może, że to następny głos w dyskusji o odpowiedzialności historycznej wszystkich storn, biorących udział w wydarzeniach II wojny światowej, wszystkich świadków Zagłady. Czy jest to dramat historyczny? Po agresywnej „Naszej klasie” Słobodzianka jest próbą wyjścia naprzeciw pytaniom o Pamięć – przede wszystkim w wersji „mikro”. Bo chodzi o konkretną osobę i konkretne złamane życie, które można jeszcze uratować. I trzeba to zrobić samemu, tak jak zrobił to bohater „Walizki”. 

Dramat Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk można z drugiej strony odbierać jako wielkie pytanie o swoją tożsamość oraz świadomość przeszłości, własnej historii. Uniwersalność tego pytania krystalizuje się w konkretnym przykładzie Fransua Żako. Prototypem bohatera jest Michel Leleu, który na paryskiej wystawie poświęconej Zagładzie rozpoznał walizkę swego ojca, Pierre’a Levi. Ojciec zginął w Oświęcimiu, natomiast syn wraz z matką przetrwał wojnę pod zmienionym nazwiskiem. Owo odkrycie inicjuje zmiany w życiu bohatera, powrót do nazwiska staje się powrotem do korzeni. Na kanwie tej historii autorka snuje swoją opowieść.

Na scenie pojawia się dość niespodziewanie, bezszelestnie mężczyzna w średnim wieku. Dowiadujemy się, że jest na emeryturze i w separacji. Ubrany w długi, szary płaszcz przedstawia obraz człowieka zrezygnowanego, przegranego. W tej roli występuje Andrzej Blumenfeld (zamiennie z Markiem Węglarskim), który w przekonujący sposób oddaje charakter swojej postaci, głównie przez powściągliwą grę aktorską, zdystansowanie. Tylko momentami wyzwala spod maski opanowania gorące emocje, krzyk. Zanim jednak widownia zapozna się z głównym bohaterem, jest wprowadzona w historię przez Narratora, w którego postać wcielił się Piotr Sierecki. Ekscentryczny Narrator jest przewodnikiem po tej historii, lecz również komentatorem zmagań Francuza. A przede wszystkim jej właścicielem. Rola Siereckiego jest wyeksponowana, co zresztą wychodzi na dobre całemu przedstawieniu, bo jego gra aktorska, szeroki wachlarz postaw, jakie prezentuje, dodaje dramatowi barwności, żywiołowości, na przykład przez uwodzenie francuskimi piosenkami. Sam zapowiada, że śpiewa w najmniej odpowiednich momentach. Wraz z sekretarką telefoniczną, potem przemienioną w Żaklin, ponętną Joanną Rzączyńską (która przez swobodną, zachwycającą modulację głosu stworzyła najciekawszą kreację w całym przedstawieniu) wchodzi w grę, której zwieńczeniem jest wyznanie miłości.  

Mamy przed sobą spektakl dwupłaszczyznowy, gdzie historia o odnalezieniu walizki stanowi tylko punkt wyjścia dla całego spotkania. Sztuka jest nastawiona na grę aktorską. Nie znajdziemy tu wielu rekwizytów. Dużą rolę odgrywa gra światła, która akcentuje poszczególne cięcia w opowieści, wyjścia z narracji i skupienie uwagi widza na postaci Siereckiego. Scenografia przygotowana przez Rafała Sisickiego to przykład teatralnego minimalizmu. Rozwiązanie dosyć zrozumiałe wobec wymowy dramatu. Na antypodach sceny dwa miejsca: kawiarnia po lewej oraz muzeum po prawej; akcja najczęściej odgrywa się przed oczami widzów, na tle instalacji przedstawiającej białą ścianę z symbolicznie zaznaczonymi drzwiami i oknami. Bardzo umiejętne, ciekawe rozwiązanie dla prowadzenia historii poprzez symbol.  

Przechodzenie z różnych poziomów narracji jest podkreślone nie tylko przez efekty świetle, ale również warstwę muzyczną. Szczególny nacisk jest położony na dźwięk, a więc wydźwięk sensów, stąd być może dominacja fonicznej warstwy spektaklu nad wizualną. Dużo tu krzyku, szeptu, śmiechu, westchnień. Pojawiające się dźwięki służą uwypukleniu nastroju, jak w scenie trzech snów Fransua.

Narrator razem z Blumenfeldem stanowią dwie najważniejsze kolumny spektaklu, dzielą się funkcjami. Pierwszy jest elementem aktywnym, spoczywa na nim ciężar prowadzenia opowieści, czyli całości dramatu. Drugi natomiast pełni funkcję pasywną, jest jednym z elementów gry Narratora, odpowiada za płaszczyznę historii. Stąd niezwykła żywotność Narratora i zdystansowanie Blumenfelda.  

Reżyserka spektaklu Dorota Ignatjew trafnie potrafiła wykorzystać potencjał historii oraz wagę poruszanej problematyki – wszystkie punkty sztuki skupiła na stuprocentowym wykorzystaniu gry aktorskiej oraz zaakcentowaniu roli szczegółu, gestu, głosu. Rozbudowane monologi i dialogi, impresjonizm, symbolizm, zatrzymanie chwili, gra słowem, brak wartkiej akcji (czy akcji w ogóle) czynią z tej sztuki teatr poetycki, teatr spotkania, obecności z drugim człowiekiem i obecności ze sobą. „Walizka jest historią o pochwale życia”. Jest zachętą, aby zaśpiewać razem z Piotrem Siereckim na głos, pełną piersią Champs-Élysées. Warto więc zobaczyć „Walizkę” nie tylko przez wzgląd na historię, która jest częścią Historii, ale także dlatego, że w delikatny sposób, tak „między wierszami” uczy afirmacji życia.

Sylwia Hornowska
Dziennik Teatralny Warszawa
14 listopada 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia