Ożywcze tęsknoty

"ENCLAVE 4/7" - reż. Roberto Olivan - Teatr Dada von Bzdülöw

Uważam, że istnieją bardzo wyraziste metody przedstawienia tego, jak widzimy świat i jak możemy go zmieniać na lepsze poprzez jakikolwiek ze środków artystycznych. Wierzę całym sercem w to, co robimy tutaj każdego dnia i uważam, że poprzez ten spektakl ludzie mogą ponownie odnaleźć fundamentalne zasady, które gdzieś, na pewien sposób, mogliśmy zatracić - mówił przed premierą Roberto Olivan.

Wiara hiszpańskiego choreografa i reżysera zmaterializowała się podczas godzinnej transmisji między wykonawcami a odbiorcami najnowszej propozycji Teatru Dada von Bzdülöw.

Po Bachowskim intro następuje szybki casting, selekcjoner wybiera z widowni siódemkę wykonawców wraz z którymi przedstawi sekwencję różnorodnych stylistycznie wyobrażeń i odniesień. Już pierwsza zbiorówka z ilustracją muzyczną przypominającą Powaqqatsi Philipa Glassa wprowadza intensywność, która towarzyszyć będzie nam do końca. Coraz bardziej obezwładniający pęd współczesnego życia jak walec niszczy imponderabilia i relacje. By nie przegrać, musimy ciągle gdzieś biec, gonić i uciekać, konsumować, produkować, rywalizować i w ostatecznym rezultacie tracic sens i pogłębiać samotność. Rozluźnieni, instrumentalni aktorzy taneczni, jak na użytek tego spektaklu, który jest hybrydą gatunkową, nazwałbym performerów, rozpisują scenicznie pięknie naiwny manifest hiszpańskiego marzyciela. Figury z rodowodem akrobatycznym przeplatają się z pantomimą, pada wiele dźwięków i słów, wykonana jest nawet piosenka ("ciarowaty" fragment In a Manner of Speaking z repertuaru Tuxedomoon). Aktorzy nawiązują interakcję z widzami, chcą stworzyć połączenie na czas zdarzenia artystycznego. Służą temu znane zabiegi jak bezpośrednie zwroty do widzów, rozdawanie kartek z ręcznie, co ważne, napisanym tekstem, który jest jednym ze składników manifestacji scenicznej. Szlachetny idealizm Olivana dzięki energetyce aktorów trafia do głęboko skrywanych pokładów emocji, które kiedyś stanowiły niezmienny, wydawałoby się, genotyp. W kilku scenach wzruszenie udowadnia, że niekoniecznie jesteśmy zbiorowiskiem oddalających się fenotypów; pojawiają się "ciary", dowód koronny na przeżycie wspólnotowe i sukces spektaklu.

Trochę jak w kalejdoskopicznym skrócie, skrótowo i w pędzie, ukazywane są najważniejsze cechy i czynności gatunku, który jeszcze jakiś czas będzie dominować na tej planecie. Aktorzy tworzą ludzką maszynę, nie stronią od ukazywania najważniejszych czynności, całują się, imitują masturbację, załatwianie potrzeb fizjologicznych, otwierają się do granic wytrzymałości, jak choćby w popisowej solówce Katarzyny Ustowskiej. Spektakl potwierdza, że ruchem, gestem i dotykiem można wyrazić wszystko i że teatr tańca może być zaangażowany i dowcipny, a nie jedynie formalny i artystowski. "Enclave" to najbardziej tęsknota za wspólnotą, za odnajdywaniem się na poziomie najwyższym i w najmniejszej skali zarazem. Teatr tańca nie zmieni rozpadającego się świata, ale może przez godzinę pokrzepić i nawiązać unikalną komunikację.

Gdańskiemu spektaklowi udaje się to dzięki wykonawcom, którzy są wiarygodni w przekazywaniu utopijnego komunikatu. Zbiorowa kreacja nie ma słabych punktów, aktorzy nie tylko zostali starannie dobrani, ale pozytywna energia emanująca z całego zespołu jest składnikiem bardzo widocznym. Mocnym ogniwem ośmioosobowego kolektywu scenicznego jest trójka z bardzo ciekawej, łódzkiej grupy Kijo: Ilona Gumowska, Adrian Bartczak i Sebastian Flegiel. Już 4 grudnia kolejna możliwość ujrzenia Kijo w Gdańsku, tym razem w spektaklu "3 element", wyprodukowanym z Kino Variatino, czyli Anną Haracz. Jedynak z Bytomia, Piotr Stanek, oprócz talentu ruchowego zdradza dodatkowo predylekcje do gry w teatrze dramatycznym, a trójmiejski wkład tworzą: Katarzyna Ustowska, czyli sceniczna elektrownia atomowa, skupiająca energię grupy i uwagę odbiorców Urszula Zerek i Tatiana Kamieniecka, obie z Dady. Objawieniem jest perkusjonista, autor muzyki i wykonujący ją na żywo Oleg Dziewanowski, który nie tylko tworzy osobny teatr dźwięku, ale występuje w kilku scenach. Dziewanowskiego znamy z trójmiejskiej sceny improwizacji, "Enclave" jest jego debiutem zarówno kompozytorskim jak i aktorskim.

Tytuł spektaklu można odbierać na wiele sposobów, nie przywiązując się nadmiernie do jakiegokolwiek objaśnienia. Olivan prowadzi w Barcelonie Teatr Enclave, spektakl jest dla (4) siedmiu tancerzy i jest to wreszcie 47. premiera sygnowana przez Teatr Dada von Bzdülöw. Spektakl nie powstałby bez udziału Katarzyny Chmielewskiej, która kilkanaście lat temu zagrała u Olivana i to spotkanie wywarło wielki wpływ na jej pracę w teatrze. Po latach, dzięki złożonemu montażowi finansowemu szefowa Dady mogła zrealizować swoje pragnienie, jakim było zaproszenie do współpracy hiszpańskiego choreografa. To Chmielewska przeprowadziła casting, jej udział w łączeniu południowej energetyki z północnym skupieniem egzystencjalnym jest trudny do przecenienia. To dzięki jej przygotowaniu Olivan mógł w 5. tygodni przygotować pełnoformatowy spektakl. Przy współudziale wielu ludzi dobrej woli mógł powstać rzadki w nowoczesnym tańcu spektakl wieloobsadowy, jakim jest ośmioosobowa prezentacja na scenie gdańskiej Malarni. Czas pokaże, czy Katarzyna Chmielewska i Leszek Bzdyl przejdą już na stałe na pozycje producencko-mentorskie, co wydaje się w perspektywie temporalnej tancerzy naturalne, ale przecież niekonieczne.

Najnowsza propozycja Dady to rzadka pozycja obowiązkowa dla każdego poszukiwacza Spotkań. Nowoczesny teatr tańca można przeżywać i odbierać na różne sposoby, ale hiszpańsko-polska propozycja jest wyjątkowa, bo niezmiernie rzadko "oficjalny" teatr jest tak deklaratywny i bezpośredni. Wypatrujcie następnych terminów "Enclave", najbliższe dopiero w lutym.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
5 listopada 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia