Pan(ie)owie górą

"Interes życia" - reż. Tomasz Dutkiewicz - Teatr Komedia w Warszawie

Dwie godziny (prawie)nieustannego śmiechu serwuje nam Tomasz Dutkiewicz w ostatniej premierze w Teatrze Komedia. Tyle że śmiech ten nasila się wraz z rozwojem akcji, a raczej z wkroczeniem na scenę dwóch głównych bohaterów, którzy za wszelką cenę próbują złapać swoje żony na "gorącym uczynku". To dzięki nim można odnieść wrażenie, że fabuła w każdej sekwencji z ich udziałem wyczerpała swój humorystyczny potencjał i nic bardziej śmiesznego wydarzyć się już nie może. Bo ileż można się śmiać z poczynań nieporadnych "detektywów", którzy w końcu muszą ubrać na siebie damskie fatałaszki. Okazuje się jednak, że absurdalność sytuacji przywdziała tutaj postać niemal galaktycznej spirali.

Zanim jednak na scenie pojawi się Tomasz Dutkiewicz i Jan Jankowski czeka nas ciężka próba zawiązania akcji. Na szczęście nie trwająca zbyt długo, choć mogąca nieco znużyć zniecierpliwionego, bo łaknącego zabawy widza. Panie Joanna Koroniewska i Katarzyna Kwiatkowska próbują w pokoju hotelowym, wynajętym specjalnie na spotkanie z głośnym producentem bielizny (świetny Robert Rozmus, zupełnie nie do rozpoznania) wtajemniczyć nas w kulisy interesu, który próbują rozkręcić w sekrecie przed swoimi małżonkami. Koroniewska robi to bez wdzięku, gra sztucznie, nienaturalnie, do tego ma chyba kłopoty z głosem, bo modulacja i intonacja pozostawiają wiele do życzenia. Kwiatkowska nie wychodzi poza to, co pokazuje na innych scenach warszawskich, i też niczym szczególnym nie zaskakuje. Można się tylko dziwić, że dyrekcja Teatru Komedia, nazywanego również Teatrem Gwiazd, pozwala sobie na tego typu obsadowy wybryk, który obniża poziom aktorski tego przedstawienia.

Po przyjęciu z ulgą zejścia ze sceny "bieliźnianych projektantek", jest już coraz lepiej. Do akcji wkraczają panowie - od razu trzeba przyznać, że Jankowski z Dutkiewiczem tworzą rewelacyjny duet i nie są nam w stanie tego poczucia popsuć ich partnerki, zdecydowanie mniej predystynowane do grania w komediowym repertuarze. Najprościej rzecz ujmując: oni są i grają - i to jak! , one natomiast tylko są. Apogeum śmieszności dokonuje się w momencie przebrania się mężów za całkiem ponętne niewiasty, z których jedna wzbudzi pożądanie samego ochroniarza (dobra rola Tomasza Dedka), jak się w finale dowiadujemy słynącego wszak z lubieżności.

Komizm tego spektaklu nie polega jednak tylko na tym, że oto panowie przebierają się w fikuśną damską bieliznę. Przy okazji bowiem, w tej na poły banalnej komedii, sporo możemy się dowiedzieć o takich cechach charakteru, do których przyznajemy się dość niechętnie - o tchórzostwie, pantoflarstwie, kombinatorstwie, uleganiu innym...

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
5 kwietnia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia