Pan Jourdain w plenerze

"Mandragora" - reż. Michał Znaniecki - Teatr Wielki w Poznaniu

Kiedy Teatr Wielki w Poznaniu kończył sezon, w gmachu pod Pegazem trwał już wyczekiwany remont. Ostatnią premierę zespół przedstawił poza siedzibą, na tarasie gmachu Arkadii przy Placu Wolności. Reprezentacyjna fasada i balkon budynku stanowiły elementy scenografii Mandragory, czyli "zabawy teatralnej na motywach komedii Moliera Mieszczanin szlachcicem z Mandragorą Karola Szymanowskiego" w reżyserii Michała Znanieckiego. Przedstawienie to było pokazywane kilka lat temu w nieco innym kształcie w Salach Redutowych Teatru Wielkiego w Warszawie

Premiera "Mandragory" w Poznaniu miała rozpocząć się 22 czerwca o godzinie 22. Burza pokrzyżowała szyki artystom i widzom - przedstawienie trzeba było odwołać. Dwa dni potem było nieco lepiej, choć nie obyło się bez parasoli - do premiery doszło, ale już bez udziału Wojciecha Malajkata w roli Pana Jourdain. Kolejne dwa przedstawienia zagrano bez przeszkód, a spektakl, wpisany w program kulturalny polskiej prezydencji w UE, pokazywany będzie także w Berlinie i w Madrycie.

Poszczególne elementy przedstawienia dają powody do zadowolenia: Orkiestra Kameralna Teatru Wielkiego pod batutą Krzysztofa Słowińskiego gra z werwą, śpiewacy zamieniają się z powodzeniem w aktorów, a nawet w... mimów, nagłośnienie nie sprawia przykrych niespodzianek, tańczy balet Teatru Wielkiego i uczennice Szkoły Baletowej w Poznaniu, oko cieszą fantazyjne stroje projektu Tomasza Jacykowa, także gra świateł na tle fasady budynku Arkadii. Z tych składników nie powstaje jednak spójna całość, bo przedstawienie rozpada się na części, z których trzecia oddaje sprawiedliwość oryginałowi - "Mandragorze" Karola Szymanowskiego, pantomimie do scenariusza Ryszarda Bolesławskiego i Leona Schillera, natomiast część pierwsza i druga posługują się fragmentami sztuki Moliera w sposób, który budzi poważne wątpliwości.

W programie czytamy: "W spektaklu inscenizowanym przez Michała Znanieckiego poznajemy podejście różnych kompozytorów do dzieła Moliera - m.in. prapremierowemu wystawieniu sztuki w 1670 roku towarzyszyła muzyka Jean-Baptiste\'a Lully\'ego, a Karol Szymanowski napisał swoją Mandragorę jako intermezzo do Molierowskiej komedii wystawianej w Teatrze Polskim w Warszawie w 1920 roku". Tyle że Mieszczanin szlachcicem to w oryginalnej wersji nie "dzieło Moliera", a arcydzieło muzyczno-teatralne Moliera i Lully\'ego, apogeum gatunku komedio-baletu. Muzyka tego drugiego nie tyle "towarzyszyła", co była integralną częścią sztuki. Mieszczanin szlachcicem to wyrafinowane połączenie słowa, muzyki i tańca, o którego naturze Molier pisał w przedmowie do Natrętów: "aby nie zrywać wątku dzieła takimi oto wstawkami, postanowiliśmy je zszyć z głównym tematem tak udatnie, jak tylko się dało". Jak olśniewający dało to efekt, można się było przekonać choćby w czerwcu 2009 roku w Krakowie, gdzie w ramach cyklu "Opera rara" zaprezentowano słynne przedstawienie Vincenta Dumestre\'a (dyrygent) i Benjamina Lazara (reżyseria), pierwsze od ponad dwustu lat wystawienie "Mieszczanina szlachcicem" w pełnej oryginalnej wersji.

Tradycja posługiwania się samym tekstem i dopisywania do niego muzyki jest długa - sama Comedie-Franca-ise usunęła z niego śpiew i taniec, następnie zlecając kompozytorom kolejnych generacji pisanie muzyki zgodnej z gustami epoki (1858 - Gounod, 1944-Del vincourt, 1951 -Jo-livet, 1972 - Colombier). Powrót do korzeni zakończył się wielkim sukcesem, a przedstawieniem Dumestre\'a i Lazara można cieszyć się do woli na DVD.

Poznańska Mandragora również łączy śpiew, taniec i słowo. Jej twórcy deklarują, że to "historia człowieka, everymana, który chciał się stać kimś innym - lepszym, modniejszym". Jednak w spektaklu boleśnie brakuje wspomnianego przez Moliera głównego "wątku dzieła", który spoiłby w całość przedstawienie.

Na początku namawia się widzów do wspólnej zabawy - odbywa się próba okrzyków i gestów do Ceremonii tureckiej, prowadzona przez "Turków". Potem oszałamia się publiczność barwnym i głośnym widowiskiem nadania Panu Jourdain tytułu Mamamusziego i nałożenia mu turbanu. W roli głównej oglądamy Andrzeja Ogórkiewicza, śpiewaka Teatru Wielkiego, który wielokrotnie dowiódł na tej scenie swoich talentów komicznych, a i tutaj robi co w jego mocy w konfrontacji z ogromem przewidzianych dla niego zadań - słabsze momenty złożyć należy raczej na karb scenariusza.

Ludwik XIV zamówił u Lully\'ego i Moliera "zabawny balet turecki" połączony z komedią. Chciał w ten sposób odreagować śmieszność, na jaką naraził dwór, przyjmując z pompą domniemanego posła sułtana tureckiego, który okazał się... posłańcem, w dodatku obojętnym na roztoczone przed nim blaski. Ceremonia turecka, jeden z najokazalszych wybuchów śmiechu w dziejach teatru, stanowi jednocześnie starannie przygotowaną kulminację Mieszczanina szlachcicem. Gdy wyjąć ją z ram i nagiąć do potrzeb scenariusza, jak to ma miejsce w poznańskim przedstawieniu (odgłosy kłótni "Turków" budzą ze snu Pana Jourdain), pozostaje z niej jedynie radosna kotłowanina z muzyką w tle - i to w sensie dosłownym, bo siedzącą z boku orkiestrę (w barwnych turbanach) chwilami ledwie słychać wśród śpiewu i okrzyków. Po tak dużym ładunku bodźców widz z największym trudem przestawia się na łagodniejsze formy przekazu w dalszej części przedstawienia.

Na drugą część spektaklu składa się kilka zmodyfikowanych przez reżysera scen z "Mieszczanina szlachcicem" - m.in. lekcja muzyki, tańca, fechtunku i dykcji (w oryginale jest to część lekcji filozofii), udany w tym wykonaniu pojedynek na słowa nauczycieli tańca i muzyki - absurdalna gradacja argumentów, która ze sztuk jest ważniejsza. Przeplatane są wstawkami Pana Jourdain w tonie kabaretowym, pełnymi aluzji do wydarzeń współczesnych, które w tym kontekście sprawiają wrażenie wysilonych. W scenach użyte są natomiast chwyty zaczerpnięte z oryginału sztuki (Jourdain wzywa służących po to tylko, by się przekonać, czy reagują na wezwanie, wkłada i zdejmuje szlafrok, by sprawdzić, jak lepiej słuchać muzyki), ale powtarza się je do znużenia, co rozmywa ich efekt komiczny.

Najbardziej zwarta jest trzecia część spektaklu. Pan Jourdain czyta na głos scenariusz Mandragory, orkiestra gra muzykę Szymanowskiego, aktorzy na balkonie (pierwszy i trzeci obraz) i na tarasie (obraz drugi) prezentują pantomimę w duchu komedii deirarte. Bardzo dobrze spisują się oni w rolach: Króla o rysach macho (Jaromir Trafankowski), który zapałał namiętnością do tyleż uczuciowej co sprytnej Kolombiny (Monika Mych), zakochanego w niej z wzajemnością Arlekina (Marek Szymański), zazdrosnej i rozpaczliwie zabiegającej o względy męża Królowej (Sylwia Złotkowska), uczonego i komicznego Doktora (Rafał Korpik), strachliwego Kapitana (Dymitr Fomenko) i Eunucha (Bartłomiej Szczeszek). W obrazie trzecim na balkon wdrapuje się Pan Jourdain i ingeruje w akcję, która zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Król z dwóch ukrytych za zasłonami niewiast wybiera Królową, a dzięki łykowi mandragory, zaaplikowanemu przez Doktora, znowu żywi do niej gorące uczucia. Arlekin i Colombina w końcu padają sobie w objęcia, a Eunuch intonuje pieśń Lecioły zórazie. Gra aktorska jest zabawna i czytelna - doskonale koresponduje z ilustracyjnym charakterem muzyki Karola Szymanowskiego, w której słychać ziewanie króla, skrzek papugi, morską burzę. Jesteśmy świadkami udanego mariażu muzyki, gry aktorskiej, zabawnych kostiumów i gry świateł. Przedstawienie - jako całość - pozostawia jednak niedosyt. Realizatorzy inscenizacji oryginalnego Mieszczanina szlachcicem tak piszą w komentarzu do spektaklu: "Nie ma tu mowy o przepychu w zestawieniu niepowiązanych ze sobą technik tańca, muzyki i teatru. To zatem nie sztuka dla sztuki, ale dialog sztuk i wspólne dążenie artystów do jednego celu, który polega na tym, by - przy pomocy Moliera, który nigdy nie zapomniał o swoim tapicerskim fachu - posługując się przeszłością, uchwycić ulotne, jak cienkie sukno, znaczenie teraźniejszości". W Poznaniu niestety to się nie udało.

Beata Kornatowska
Ruch Muzyczny
16 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...