Pani Gaba pozwoliła na mały lifting

Rozmowa z Adamem Marjańskim:

"Nad Niemnem" to film zrealizowany z dbałością o szczegóły, w którym aktorzy mówią pięknym językiem. Opowieść może i snuje się dość leniwie, ale z roku na rok z coraz większą przyjemnością ją oglądam - mówi Adam Marjański [na zdjęciu], który w ekranizacji powieści Elizy Orzeszkowej zagrał Jana Bohatyrowicza. W elbląskim teatrze reżyseruje zaś "Skiza" Gabrieli Zapolskiej, bo - jak wyjaśnia - ceni sobie błyskotliwy dowcip, barwne ludzkie emocje, ale przede wszystkim dialog. Premiera "Skiza" zaplanowana jest na 14 lutego.

Adam Marjański - aktor teatrów łódzkich i warszawskich. Telewidzom i kinomanom znany przede wszystkim z roli Janka Bohatyrowicza w filmie Zbigniewa Kuźmińskiego Nad Niemnem. I bardzo miło wspomina tę przygodę, w której Niemen grała rzeka Bug, dwór Korczyńskich stał pod Warszawą, a wieś Bohatyrowicze rozciągała się na Białostocczyźnie. Wspomina też znakomitych aktorów, z którymi spotkał się na planie m.in. Martę Lipińską, Janusza Zakrzeńskiego, Iwonę Pawlak czy Jacka Chmielnika. Aktorów, którzy mówili pięknie, pięknym językiem.

Za takim mówieniem właśnie Adam Marjański tęskni najbardziej i szuka go we współczesnym teatrze. Niestety, jak twierdzi, bezskutecznie.

Rozmowa z Adamem Marjańskim:

W teatrze się "nie mówi"?

- W dzisiejszym teatrze jest albo publicystyka, albo polityka, albo filozofia. Aktorzy są tak prawdziwi, tak bardzo prawdziwi, że najchętniej w ogóle by nic nie mówili, a jeśli już mówią to prawie nie otwierając ust. Jestem absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, czyli szkoły wyższej zawodowej. Razem z kolegami mieliśmy zaszczyt, przyjemność i niebywałe szczęście obcować z takimi mistrzami, jak Tadeusz Łomnicki, Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, Adam Hanuszkiewicz. Oni uczyli nas nie bać się mówić.

Można nie bać się mówić u Zapolskiej? Czym oczarowała pana jej twórczość?

- Tu jest temat - ponadczasowy. Są barwne, ludzkie emocje, a także błyskotliwy dowcip. I dialog, czyli coś, co dziś w teatrze umiera. Elbląski ma już w repertuarze "Moralność Pani Dulskiej" w reżyserii Mirosława Siedlera. Zaproponowałem więc "Skiza", by była dubeltówka.

Spotkał się pan już z Zapolską na scenie?

- Jako aktor - nigdy. Jako reżyser raz, w Łodzi. Pamiętam "Skiza" w reżyserii Witolda Zatorskiego z Gustawem Holoubkiem, Basią Krafftówną, Magdą Zawadzką i Piotrem Fronczewskim. Wybraliśmy się do teatru z żoną. W foyer widzimy małżeństwo. Starsze od nas i ewidentnie czuć, że wyszli z domu troszeczkę podenerwowani, coś wcześniej zazgrzytało. Usiedli przed nami. Gdy skończyła się sztuka, wychodzimy po palta i widzimy, że ci ludzi promienieją. To jest teatr, po to jest potrzebny, a nie filozofia. Chodzi o ten efekt. Takie wieczory chciałbym spędzać. Aktorzy gadają wyraźnie, mają czar i wdzięk i nie można powiedzieć, że są nieprawdziwi.

Jaki będzie pana "Skiz"?

- Nie śmiałbym nigdy poprawiać czy dyskutować z panią Gabą Zapolską, ale po cichutku, na boczku sobie z nią porozmawiałem. Powiedziała: Rozumiem cię, synku, teraz wszystkie aktorki robią lifting, możesz mnie więc troszeczkę podretuszować.(śmiech)

Zatem o retuszu. Jak pan widzi postaci?

- Starsza para - Lulu i Tolo. To ludzie szalenie kreatywni, z fantazją i siłą sugestii. Młodsze małżeństwo - Wituś i Muszka. W latach 90. XX wieku pobudowali na Warmii i Mazurach piękny dwór, bo Witusiowi się udało. Ma pieniądze (nie pytałem, skąd). Ma stadninę konii, SPA, korty tenisowe. Ma też uroczą żonę. Troszeczkę młodszą, bo facet nie miał czasu wcześniej się ożenić. Nie miał też szczęścia.

Tolo też jest zamożnym człowiekiem. Dawno temu wyemigrował, zrobił karierę, świetnie mu się powodzi - na Florydzie ma posiadłości, a w Bristolu roczny apartament. Podróżują wraz z żoną, bo stać ich na to. Są ciekawi świata, doznań i ... perwersji. Z młodszą parą spotkali się w Wenecji, przyjęli zaproszenie i oto są.

Lulu jest utalentowanym psychologiem. Widzi, że coś się nie układa w małżeństwie Muszki i Witusia. Lulu kocha ludzi. Jest ich ciekawa, chce im pomóc, na swój sposób. Ale to Tolo jest dla niej najważniejszy. Jest nieprzewidywalny, ciągle się jej wymyka, jest nie do zdobycia. Jego zdaniem - są na to umówieni. Ale też zerka na Lulu. Ona jest mu potrzebna do tego, by mógł komuś uciekać.

W tekście zapisana jest zdrada. To bolesne uczucie i o humor raczej trudno

- Nawet największa tragedia, którą odkrywamy tu i teraz, w pierwszej chwili być może nie jest radosna, ale jest przyjmowana z błyskiem w oku. Bo jest to odkrycie, a odkrycie jest zawsze podniecające! Dopiero potem człowiek siada i myśli: cholera, po co ja w tym grzebałem.

Kostiumy będą współczesne czy na takie zmiany pani Gaba zgody nie dała?

- To ma się tak dziać, by widza nie interesowało, czy to było 200 lat temu, czy tu i teraz, czy może dopiero się wydarzy. Widz patrzy na żywych ludzi. Czy frak dziś kogoś dziwi? Czy strój a'la orient kogoś dziś zadziwi? A jak bohaterowie idą grać w tenisa to biorą rakiety, dziewczyny są w spódniczkach i trampkach. Nie ma nic gorszego niż zamysł, pomysł i koncepcja. Gdy słyszę od reżysera, że będzie koncepcja to pytam od razu o antykoncepcję. Z reguły zabierają mi rolę.(śmiech)

Kostiumy projektuje Janusz Sosnowski, scenograf wybitnej klasy - filmowej i teatralnej. Spotykamy się po raz pierwszy i jestem zaszczycony tą znajomością.

Owocną, jak się okazało, na lata była pana znajomość z Jackiem Chmielnikiem

- Po raz pierwszy spotkaliśmy się na planie "Nad Niemnem". Dokładnie przed kolaudacją, w bufecie, on jadł flaki (śmiech). Potem nie widzieliśmy się pare lat do czasu, gdy wygrał konkurs na dyrektora Teatru Nowego w Łodzi. Zadzwoniłem, a on: No, witam kolegę Adama. Robimy teatr? Najchętniej mów mi "Dyrektorze Jacku". I zaczęliśmy robić teatr. Gdy graliśmy sztukę Jacka "Psychodrama, czyli seks w życiu człowieka" ludzie stali w kolejce po bilety i w piątek, i w sobotę, i w niedzielę. Potem grałem też w jego "Giewoncie". Znakomicie pisał. Będę chciał zrealizować, też jego, "Parlamemento". Już rozmawiałem o tym pomyśle w Teatrze Polskim w Warszawie.

Grał pan też w Elblągu

- Tak. To była sytuacja ratunkowa. Wszedłem w zastępstwo w "Psychoterapii". To był bardzo miły czas. I dlatego chętnie tu wróciłem.

Agata Janik
www.portel.pl
16 stycznia 2014
Portrety
Adam Marjański

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...