Para nasycona humorem

"Sceny niemalże małżeńskie..." - reż. Andrzej Poniedzielski - Teatr Ateneum, Warszawa

Najnowsza premiera w Ateneum to coś więcej niż kabaret literacki. Grażyna Barszczewska, dziś aktorka Teatru Polskiego, swą dawną scenę Ateneum darzy szczególnym sentymentem. Przed dziesięciu laty przygotowała tu muzyczny monodram "Kobieta", na który złożyły się najpiękniejsze piosenki o zawiłościach niewieściej duszy. Teraz w podobnym tonie rozgrywa się wieczór "Sceny niemalże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej"

Aktorka znów sięga do literackiego kabaretu najwyższej próby. Wraz z Grzegorzem Damięckim i czuwającym nad wszystkim Duchem Teatru, któremu głosu użyczył Andrzej Poniedzielski, przywołuje teksty Stefanii Grodzieńskiej. Wieczór pokazuje, że poczucie humoru pierwszej damy kabaretu, jej trafne obserwacje życia nie tylko małżeńskiego nic nie straciły na aktualności. Tych utworów słucha się tak, jakby były pisane dziś.

Świetne teksty i znakomite aktorstwo to podstawa sukcesu, i tak jest tym razem. Barszczewska z humorem i autoironią opowiada o byciu gwiazdą, upływającym czasie, zmarszczkach. Tłumaczy też, dlaczego na scenicznego męża wybrała  Grzegorza Damięckiego („Za młody? Nie szkodzi, przynajmniej na dłużej starczy").

Damięcki zaprezentował niewykorzystany wcześniej talent.  Przekonał, że umiejętnie łączy powierzchowność amanta z aktorstwem charakterystycznym.

Grodzieńska w opisie rzeczywistości nie oszczędza zarówno kobiet, jak i mężczyzn. „W małżeństwie wyraźnie mi się nie wiedzie. Pierwsza żona odeszła ode mnie, druga – nie", mówi zatroskanym głosem On. Jest w tym wieczorze sporo zabawnych scenek z życia małżeńskiego „Na co masz ochotę na obiad?" – pyta żona. „To, na co mam ochotę, to akurat nie jest obiad" – odpowiada mąż.

Wiele trafnych obserwacji dotyczy też życia kawalerskiego, a rozmowa z karpiem to z kolei dobry przykład humoru abstrakcyjnego.

Tworząc scenariusz spektaklu, Barszczewska wykonała tytaniczną pracę. Przeglądając setki humoresek i felietonów Grodzieńskiej, nadała swej opowieści dramaturgię. Monologi i dialogi uzupełniane są serią piosenek, w tym takich szlagierów jak  ballada „O jednej Wiśniewskiej" męża Grodzieńskiej – Jurandota. A fakt, że bilety wykupione są na dwa miesiące, świadczyć może  o dobrym guście widzów. To już druga premiera w tym sezonie potwierdzająca, że Ateneum złapało oddech.

Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
1 marca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...