Partytura dla mistrzów

"Obrock", Teatr Studio w Warszawie

Witkacy wraca do Studio. Wybór autora "Matki" w repertuarze tego teatru nie może budzić żadnych wątpliwości. Może natomiast wystraszyć próba przepisywania przez "młodych" tekstu po swojemu - a bo polityka, a bo ideologia. Ale nie tym razem.

Uwaga Janusza Majcherka, że „Obrock” w Studio to „Matka” przeczytana po beckettowsku, pozwala skupić się na kilku istotnych elementach spektaklu. Reżyser potraktował bowiem tekst Witkacego jako partyturę. Tworząc scenariusz przedstawienia do dramatu dopisano „didaskalia” uwzględniające – jak u Becketta – bardzo rygorystyczne, precyzyjne działania aktorów. Tak napisana „partytura” wymaga oddania jej w ręce mistrzów – wirtuozów aktorstwa formalnego. Takich właśnie znalazł Bartosz Zaczykiewicz w Irenie Jun i Jarosławie Gajewskim, którzy to mają bardzo bogate doświadczenia z tekstami i Witkacego i Becketta. Dość wspomnieć wybitne role w spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego, Józefa Szajny, Antoniego Libery.

Duet Gajewski-Jun wspaniale czuje Witkacego. To oni utrzymują tempo, napięcie, gorączkę spektaklu. Doprowadzona do mistrzostwa formalność gry, dyscyplina ciała, głosu, sterylność działania stapiają się organicznie z wizualną prostotą przedstawienia. Czerń malarni Studio, kotary otaczające pole gry, przestrzeń namalowana białym światłem; cała materia spektaklu – od słowa, przez ruch, do kompozycji przestrzeni – są sterylnie czyste.

Jest w tym przedstawieniu modernistyczna aura, atmosfera śmierci, którą odczuwa się najpełniej pod koniec – podczas monologu Syna, gdy Matka bardzo powoli osuwa się w ciemność. Odchodzenie, przemijanie zdaje się być centralnym tematem spektaklu, wyrażającym może banalną, ale jak dotkliwą prawidłowość sztuki i życia. Przemijamy, osuwamy się w ciemność, opadamy jak te jesienne liście. Po ludziach, tak jak po teatrze zostają tylko poblakłe fotografie. Teatr odchodzi nam bezpowrotnie.

Jednak najważniejszym atutem spektaklu jest – i tu może znowu banał – jego piękno. Twórcom udało się w przedstawieniu wskrzesić pewien pierwiastek, który pochodzi z tego największego teatru. Myślę bezpośrednio o wybitnych inscenizatorach dramatów Witkacego, których - notabene - Teatr Studio dobrze pamięta. Chodzi mianowicie o kategorię doświadczenia w teatrze. Kategorię, o której często się zapomina, a która jest być może najistotniejsza. Tutaj, właśnie w doświadczaniu, wyłania się witkacowski postulat o przywróceniu sztuce pierwiastka metafizycznego. „Obrock” to spektakl w którym bez wyrzutów można się zanurzyć, chłonąć go, doświadczać.

I w końcu w Witkacym – co ostatnio niezmiernie modne – nie chodzi o politykę, czy ideologię, ale o Sztukę. Chodzi o Teatr.

Szymon Kazimierczak
Dziennik Teatralny Warszawa
3 marca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia