Pasaż Kultury, czyli otwarta puszka Pandory

rozmowa z Michałem Merczyńskim

- Będę się chwalił tym pasażem zawsze i wszędzie - mówi Michał Merczyński, szef Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta. W tym roku po raz pierwszy Malta zdobyła serce miasta - Stary Rynek.

W zadaszonym pasażu występowały gwiazdy trzech ważnych w kraju festiwali: Malty, Animatora i Tzadika. 

Pasaż powstał na Starym Rynku między Arsenałem a Muzeum Wojskowym. Od samego początku budził emocje. Jego zwolennicy zachwycali się funkcjonalnością tego miejsca. - Podczas Malty były tutaj tłumy. Ludzie dyskutowali, bawili się, tańczyli - mówił Wojciech Makowiecki, dyrektor Arsenału na spotkaniu, poświęconym przyszłości tego miejsca. - Pasaż Kultury doskonale się sprawdził. Dlatego zastanawiamy się nad stałym zagospodarowaniem tej przestrzeni - tłumaczył. 

Przeciwnicy pasażu widzieli w nim kolejną pijalnię piwa, jakich wiele na obrzeżach rynku. 

Jaka powinna być przyszłość tego miejsca? Czy Poznań potrzebuje w sercu miasta miejsca na ciekawe projekty artystyczne? A jeśli tak - to jak je sobie wyobrażamy? Rozmową z Michałem Merczyńskim, pomysłodawcą Pasażu Kultury, rozpoczynamy dzisiaj dyskusję na ten temat. 

Rozmowa z Michałem Merczyńskim 

Iwona Torbicka: Chociaż pomysły, co zrobić z tym miejscem, pojawiały się już w latach 50., żadnego z nich nie udało się zrealizować. Fundacja Malta jako pierwsza zagospodarowała przestrzeń między Arsenałem a Wielkopolskim Muzeum Wojskowym. Czy jest pan zadowolony z tego, co powstało? 

Michał Merczyński: Jestem zadowolony z tego, że udało się nam, na chwilę przynajmniej, odczarować to miejsce. W sercu miasta, czyli w sercu Agory, naszego rynku, był do tej pory lekko zdegenerowany pasaż, czasami spełniając funkcję toalety publicznej . 

Przez wiele lat, jak przechodziłem przez rynek, rzadko chodziłem przez pasaż. Od dawna poznaniacy mają problem z tymi dwoma budynkami, jedni chcą je zburzyć inni ich bronią - pasażem nikt się praktycznie nie zajmował, więc był jaki był. Malcie, Galerii Miejskiej i Estradzie Poznańskiej przy wsparciu dyrektor Mitmańskiej i wydziału kultury miasta Poznania udało się z tej przestrzeni zrobić nowe miejsce dla wydarzeń kulturalnych, których było całe mnóstwo podczas Malty, Animatora i Tzadika. Szczególnie zabrzmiała "Ta ostatnia niedziela" w wykonaniu La Mar Enfortuna (po polsku!) w czasie ostatniej niedzieli Pasażu Kultury na zakończenie Tzadika 

Nie sposób nie dostrzec tego, że pasaż przejął funkcję kulturotwórczą. Ale ja pytam, czy podoba się panu to miejsce? 

- Nie podobało mi się to, co tam było kiedyś na co dzień. A ponieważ zawsze chciałem, żeby Malta miała swoje miejsce na rynku - w sensie recepcji, miejsca do prowadzenia dyskusji, a także klubu festiwalowego - postanowiliśmy w tym roku przymierzyć się do tego pasażu. I udało się nam zaadoptować tą przestrzeń. 

To nie jest tak, że pasaż został po prostu zabudowany, stało się coś więcej. Dzięki uprzejmości Wojtka Makowieckiego, szefa Arsenału, zajęliśmy obydwa poziomy Galerii Miejskiej - na parterze była recepcja festiwalu, biuro prasowe, a na pierwszym piętrze w trzech przestrzeniach realizowany był program, który był intelektualną częścią festiwalu. Marcin Maćkiewicz organizował tam swoją sesję, wykłady na temat muzyki w teatrze, tam też odbywały się panele dyskusyjne, spotkania z artystami, koncerty. Natomiast w pasażu "właściwym" stworzyliśmy klub festiwalowy, który co wieczór miał w swoim programie jeden lub dwa koncerty, a potem było coś, co nazywa się silence disco - pierwszy raz w Poznaniu. I po raz pierwszy w historii klubów maltańskich, nie było żadnego protestu ze strony mieszkańców, że zakłócamy im ciszę nocną. Ci, którzy się bawili, mieli słuchawki na uszach i tylko oni słyszeli muzykę. Na pokazach Animatora do godz. 2 czy 3 w nocy odbywały się tu pokazy filmów, na które przychodził tłum chętnych. Pasaż zaistniał szczególnie w czasie festiwalu Tzadik. Gdy w sobotę i niedzielę nastąpiło załamanie pogody, główne koncerty z odkrytego dziedzińca Bazaru przenieśliśmy, gdzie? Do Pasażu Kultury! 

Więc jestem zadowolony, że to miejsce w ogóle powstało, że udało się przekonać do niego miasto, a jednocześnie otworzyć pewną puszkę Pandory. Bo chcemy dyskutować na jego temat. 

Jeden z poznańskich architektów napisał do redakcji list, w którym znalazło się takie m.in. zdanie: "Zapach moczu na uliczkach wokół rynku mówi nam, że zbliżamy się do wielkiej pijalni piwa. Żeby postawić kolejny wyszynk zadaszono nawet przejście między BWA i Muzeum Wojska. Ktoś może mieć wątpliwości, bo przecież jest i scena i ekran i używana w mediach nazwa "pasaż kultury". Kilkadziesiąt wielkich reklam producenta piwa jednoznacznie wyjaśnia, o jaką sztukę tu naprawdę chodzi". 

- To jest tendencyjny tekst! Po prostu nieprawda! 

Jak to nieprawda? Wielokrotnie tam byłam - reklama piwa w tym miejscu jest rzeczywiście nachalna. Nawet instalacji Kuraka nie da się zobaczyć bez reklam w tle. 

- Piwo Żywiec jest sponsorem festiwalu Malta i sfinansowało w znacznej części program, który się odbywał w pasażu. Oczywiście, przy okazji sprzedawano tam piwo, ale też wino festiwalowe, które mieliśmy po raz pierwszy, i inne napoje bezalkoholowe. I nie widzę w tym nic złego. Choć pasaż, który powstał w tym roku, nie jest oczywiście idealnym rozwiązaniem... 

Chyba dochodzimy do sedna sprawy. Nie jest pan zadowolony z architektury tego miejsca, tak? 

- Nie jestem zadowolony z tej architektury, mogę też dyskutować na temat tego, czy było tam za dużo reklam piwa - bo może było - ale wszystkim malkontentom powiem: "Zróbcie coś w tym miejscu! A potem dyskutujmy!". 

Nie można mówić, że zbudowaliśmy kolejną pijalnię piwa! Ci którzy tak mówią, nie zadali sobie trudu, żeby prześledzić program festiwali Malta, Animator i Tzadik - co wieczór tu się coś działo, piwo było przy okazji, ale nie na piwo tu ludzie przychodzili. Ponadto w budynku BWA od przedpołudnia do godz. 22 było sporo wydarzeń, to miejsce żyło przez cały dzień. 

To, co się działo między festiwalami, to zupełnie inna historia, ale w czasie festiwali, o których wspomniałem - odbywały się tu intensywne działania, najbardziej intensywne w czasie festiwalu Malta. Denerwuję się, kiedy ktoś nazywa to miejsce "tak zwanym pasażem kultury". To jest Pasaż Kultury. 

Chociaż daleki od ideału... 

- Od czegoś trzeba zacząć. Ta konstrukcja miała być tymczasowa, powstała z myślą o trzech festiwalach i od początku było wiadomo, że zaraz po ich zakończeniu zostanie rozebrana. 

Co dalej? Ci, którzy uczestniczyli w wydarzeniach odbywających się w Pasażu Kultury - nawet jeśli kręcą nosem na jego architektoniczny kształt i wystrój - wiedzą, że sprawdziła się funkcja tego miejsca. Zaczęło żyć własnym życiem, stanowiąc przeciwwagę dla życia na obrzeżach rynku. Czy w przyszłym roku pasaż znów stanie? Też będzie prowizorka, czy planujecie zrobić w tym miejscu coś na stałe? Może warto zrobić konkurs? 

- To nie jest pytanie do mnie. Proszę o to pytać prezydenta miasta. Czy pani sobie wyobraża, czym jest dla miasta taka inwestycja? Sądzi pani, że w ciągu roku da się tam coś sensownego postawić? To przecież niemożliwe! Więc pani pytanie jest tendencyjne. 

Niepotrzebnie się pan denerwuje. Nawet jeśli w ciągu roku nie da się tam postawić czegoś na stałe - choć w Europie Zachodniej takie konstrukcje powstają bardzo szybko - to nie znaczy, że przez rok nie można w tej sprawie działać. Załóżmy, że w przyszłym roku znów wrócicie do tej samej konstrukcji, czyli brzydkiego zadaszenia, przez które nie widać nieba ani Ratusza. Ale jeśli wszyscy będziemy chcieli - już za dwa, trzy lata moglibyśmy mieć pasaż ciekawy architektonicznie. 

- Powtarzam - to jest pytanie do miasta i do szefa Galerii Miejskiej Arsenał, który zresztą chce ogłosić konkurs na projekt zagospodarowania tego miejsca. To nie znaczy, że odbijam piłeczkę, po prostu Fundacja Malta nie jest gospodarzem tej przestrzeni, nam zwyczajnie jej użyczono, musieliśmy mieć zgodę zarówno szefa Arsenału, jak i szefa Muzeum Narodowego, któremu podlega Muzeum Wojskowe. 

Zrealizowaliśmy projekt, na który było nas stać. Mieliśmy do wyboru jeszcze inny - z odkrywanym dachem, zabudową antresoli - tylko, że ten projekt kosztował sto procent więcej, ponad 750 tys. zł. To było poza naszym zasięgiem - na sfinansowanie tegorocznej konstrukcji złożyły się trzy festiwale - wybraliśmy wersję, która była dla wszystkich do przełknięcia. 

Oczywiście chciałbym, żeby na stałe powstała tu konstrukcja, która będzie ciekawą, fajną architekturą. Chciałbym, żeby dach był przejrzysty, może rozsuwany, żeby było przez niego widać ratusz, ale to kwestia czasu. To, co zrealizowaliśmy - za co należą się wielkie podziękowania Karinie Adamskiej, która nad wszystkim czuwała - jest dopiero początkiem drogi. Już wiemy, że chcemy w tym miejscu być przez najbliższe lata. Dlatego będziemy dążyć do poprawiania jego wyglądu. Nie będziemy unikali reklam piwa, ale może będą one w innej formie. Chciałbym, żeby na Euro 2012 pasaż był już w takim kształcie, którym moglibyśmy się pochwalić - uważam, że taka perspektywa jest realna. Powinniśmy się sprężyć, żeby do tego czasu powstało coś, co będzie wizytówką Poznania. 

W przyszłym roku mógłby zostać rozstrzygnięty konkurs na projekt tego miejsca.... 

- Mógłby i mam nadzieję, że tak się stanie. Może inauguracja festiwalu połączona będzie z prezentacją projektów, które napłyną na konkurs, bo taki na pewno będzie zorganizowany przez galerię Arsenał. Najpierw byśmy pokazali najciekawsze makiety, a potem jury wybierze zwycięzcę. 

Inwestycją zainteresowany jest prezydent Grobelny, z którym rozmawiałem na ten temat, a wiadomo, że bez finansowego wsparcia miasta nic tam nie powstanie. Mamy też wstępną deklarację prezesa Grupy Żywiec - Chrisa Barrowa, który publicznie powiedział, że jest zainteresowany wsparciem tego projektu. 

Gdyby miasto postawiło Fundacji Malta warunek: albo wesprzemy projekt "Minaret" Joanny Rajkowskiej, albo damy pieniądze na budowę pasażu, co by pan wybrał? 

- Nie odpowiem na to pytanie... znaczy, odpowiem - będę robił wszystko, żeby doszło do realizacji obu projektów, bo na obu mi bardzo zależy. Tak naprawdę czym innym są pieniądze na minaret, który nie jest inwestycją, tylko projektem artystycznym, a czym innym pieniądze, które trzeba będzie włożyć w stałą zabudowę pasażu. Zrealizowaną z pomysłem, polotem - przez architekta, a nie przez konstruktora, który postawił dach nad tym pasażem. Myśmy zrobili konstrukcję nad pasażem, nie mówimy, że jest to docelowa budowla. Dlatego rozebraliśmy ją 20 lipca, bo jej istnienie ma być każdorazowo związane z programem kulturalnym, tylko wtedy ma sens. 

Jeśli powstanie pasaż na stałe, trzeba mu będzie zapewnić program kulturalny na cały rok. Bez tego można to miejsce rzeczywiście nazwać kolejną knajpką piwną.

Iwona Torbicka
Gazeta Wyborcza Poznan
25 lipca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...