Pasja, nie nauka

"Fahrenheit" - reż. Michał Derlatka - Miejski Teatr "Miniatura" w Gdańsku

"Fahrenheit" w Teatrze Miniatura to odrobinę mroczna, ale pouczająca historia o tym, że nie istnieje fatum, ale sami jesteśmy kowalami własnego losu, a nasze działania mogą przynieść nam sławę, ale i skazać na porażkę. Mimo nagromadzenia eksperymentów fizyko-chemicznych to przede wszystkim opowieść o pasji, która jest najważniejszym motorem naszych działań, niezależnie od tego, czy jesteśmy fizykiem czy notariuszem

Spektakl powstał na podstawie książki Anny Czerwińskiej-Rydel "Ciepło-zimno. Zagadka Fahrenheita". Życiorys słynnego gdańszczanina ujęty jest w ramy opowieści starego (50-letniego, ale postarzonego przez chorobę), schorowanego Fahrenheita, który na scenie pojawia się zawinięty w koc, słaby i rozpamiętujący z żalem swoją przeszłość. Przekonany o swym bliskim końcu zatrudnia notariusza, aby ten spisał jego testament i pomógł mu wyjaśnić "zagadkę Fahrenheita" - czyli odnaleźć odpowiedź na pytanie kto i dlaczego go otruł. Stary naukowiec przekonany jest bowiem, że nad jego osobą, a może nawet nad całą rodziną, ciąży fatum. Początkowo notariusz nie chce pisać - wszak jest notariuszem, nie pisarzem. Jednak kusi go perspektywa dużego zarobku. Zaczyna spisywać dzieje Daniela od jego dzieciństwa. Jest to pretekstem do wprowadzania retrospekcji i połączenia planu aktorskiego z planem lalkowym - sceny z młodości naukowca przedstawione są za pomocą różnego rodzaju lalek - i tak na początku mamy rodziców Farenheita - lalki dwuwymiarowe, wyświetlone jak blade cienie padające z latarni magicznej, co świetnie oddaje charakter niejasnych, fragmentarycznych wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Rodzice Fahrenheita umierają tragicznie, gdy ma on zaledwie 15 lat. Chrzestny podejrzewa otrucie, co pozostawia w młodym Danielu ślad na całe życie.

Już pierwsza sesja Fahrenheita z notariuszem jest pretekstem do zaprezentowania eksperymentu chemicznego - oto Fahrenheit prosi o piwo, które powstaje w "magiczny" sposób po wlaniu dwóch przezroczystych płynów do kufla. Dzieci zgromadzone na widowni z entuzjazmem reagowały na eksperymenty zaprezentowane w sposób, którego nie powstydziłby się niejeden prestidigitator. W rolę notariusza Willema Ruijbroecka wcielił się Piotr Kłudka, który świetnie odegrał typowego osiemnastowiecznego mieszczanina, rozbawiając widownię swoimi przerysowanymi, zmanierowanymi ruchami. Moda męska nie miała wówczas nic wspólnego z obowiązującymi obecnie stereotypami. Mężczyźni nosili obcisłe spodnie do kolan oraz cienkie pończochy, mankiety ich koszul były bogato zdobione, na głowach zaś upudrowane włosy lub peruki z lokami i warkoczem przewiązanym wstążką. Piotr Kłudka oddał przemianę człowieka, który początkowo niezainteresowany, daje się wciągnąć historii starego naukowca i zarażony jego pasją oddaje się całym sercem poszukiwaniom rozwiązania zagadki. Również w samym Fahrenheicie następuje przemiana - opowiadając swoje tragiczne losy uświadamia sobie, że tak naprawdę był szczęśliwy, bo znalazł i mógł rozwijać swoją pasję. W tytułową rolę wcieliło się dwóch aktorów: Andrzej Żak pokazał Fahrenheita u schyłku życia, pogodzonego z losem, nadając tej tajemniczej postaci, której rysów twarzy nie znamy, swój wygląd. Wojciech Stachura z kolei zaprazentował w niezwykle dynamiczny sposób Fahrenheita jako dziecko i młodzieńca, którego ogromna pasja przejawia się także w ekspresji ruchów czy sposobu mówienia.

W całym przedstawieniu dominują niezwykłe, zaprojektowane przez Michała Dracza lalki. Nawiązują one do eksperymentów przeprowadzanych na scenie, stworzone są za pomocą piany, ciekłego azotu czy różnego rodzaju naczyń i przyrządów laboratoryjnych. Przy tym każda lalka swoim kształtem czy funkcją nawiązuje do charakteru odtwarzanej postaci - i tak Rektor jest przedstawiony jako model oka ludzkiego (też wynalazek Fahrenheita), Blömmeln, nieczuły krewny Daniela, przedstawiony jest za pomocą ciekłego azotu i przypominającego bryłę lodu prostopadłościanu. Kupiec Beumingen to najdziwniejsza lalka - nawiązująca w swej budowie do dźwigu, obwieszonego zwożonymi na statkach towarami. Dzięki takiemu charakteryzowaniu postaci za pomocą lalek dzieci na widowni nie miały wątpliwości, która z nich jest negatywna, a która pozytywna. Zaprezentowane przy okazji eksperymenty chemiczne wzbudzały na widowni westchnienia, pytania, a nawet oklaski. Twórcy przedstawienia, z reżyserem Michałem Derlatką na czele, osiągnęli swój cel, by poprzez wywołanie zdziwienie i zachwytu zainteresować młodą widownię nauką, zarazić ich pasją Fahrenheita. Wielką zasługę w tym miał również Przemysław Mietklarek z firmy Smart_Lab, która prowadzi interaktywne zajęcia edukacyjne dla dzieci. Mietlarek jako ekspert wsparł twórców przedstawienia we wprowadzeniu specjalnych efektów rodem z laboratorium chemicznego.

Lalki podobnie jak efektowne eksperymenty miały rozbudzić dziecięcą wyobraźnię i chęć zgłębiania tajemnic nauki. Dopełniły także w istotny sposób przesłanie płynące z historii słynnego gdańszczanina - mianowicie, że zawsze warto podążać za swoją pasją. Oczywiście przesłanie to jest przesłaniem słodko-gorzkim. Los Fahrenheita każe mu zbuntować się przeciwko swoim opiekunom i uciec z przeznaczonej mu profesji kupca. Poświęca się całkowicie nauce - wynalezienie termometru rtęciowego pozbawia go zdrowia i ostatecznie życia. Jednak nie ma w spektaklu momentu żalu czy rozczarowania - w ostatniej scenie widzimy młodego Farenheita, który jak w transie wykonuje swoje termometry - i jest przy tym bezgranicznie szczęśliwy.

Godną uwagi jest również oprawa muzyczna spektaklu, stworzona przez Pawła Nowickiego wraz z zespołem Kwartluduim. Muzyka jest nastrojowa, dodaje przedstawieniu atmosfery tajemniczości, jednak nie przytłacza całości ale w sposób ilustruje przebieg akcji. Jedyne zastrzeżenia można mieć do wplecionych odrobinę na siłę krótkich piosenek. Także moment umieszczenia przerwy w spektaklu wydaje się nietrafiony - pierwsza część trwająca niemal godzinę mogłaby być nieco krótsza na rzecz drugiej, zdecydowanie za krótkiej połowy.

Katarzyna Gajewska
www.portkultury.org
9 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...