Pępowina, czyli kto kogo od siebie uzależnił

"Pępowina"

Krystyna Kofta w swoich książkach i felietonach bardzo często porusza tematy dotyczące problematyki kobiecej i relacji damsko-męskich. Nie inaczej jest w "Pępowinie" jej autorstwa, wystawionej przez EkoTeatr na Bielańskiej Scenie Kameralnej Mazowieckiego Teatru Muzycznego.

Nieprzecięta pępowina w kontaktach rodziców z dziećmi, a zwłaszcza matek i synów potrafi zniszczyć życie obojga. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez pomysłodawczynię EkoTeatru, młodą aktorkę Katarzynę Cygler, widzimy relacje pomiędzy sparaliżowaną matką, jej zdrowym, 35-letnim synem Leonem i opiekunką Rozą. Trzy postaci tworzą swoisty chory trójkąt miłosnej zależności.

Wiele lat temu, kiedy w czasie wojny zginął jej mąż i cała rodzina, matka sama uratowała 4-letniego synka przed zagładą. Ponad 20 lat później nadal żywe wspomnienia wywołały zaburzenia zdrowia fizycznego i psychicznego. Kobieta spędza życie przykuta do łóżka, zamęczając swoimi lękami opiekującą się nią Rozę. Syn, 35-letni pianista, koncertuje po świecie i z każdego wojażu wraca do czekającej matki. Ich spotkania zaczynają się i kończą wspomnieniami ucieczki przed zagładą i rozmyślaniami nad matczynym poświęceniem.

Roza jest tak naprawdę żoną Leona, Ewą. Trwa w tej roli, bo mąż przekonuje ją, że prawda o ich cichym ślubie sprzed dekady mogłaby zabić matkę. Widz ma wrażenie, że to syn ułożył sobie wygodne życie z dwiema kobietami. Działa na zasadzie "mam ciastko i zjem ciastko": opiekuje się matką (rękoma żony), a po powrocie do domu spędza noce na miłosnych uniesieniach w ramionach Ewy. Ta się trochę buntuje, ma dosyć ukrywania się i potajemnych zbliżeń, ale "kochający" Leon potrafi ją przekonać.

Następna scena sprawia pewne trudności interpretacyjne. Pojawia się w niej, nie wiadomo skąd, postać ojca Leona, który podobno zginął. Zaczyna się rozmowa pomiędzy małżonkami, i właśnie w tym momencie padają, wydaje mi się, najważniejsze słowa:

- Co ci jest właściwie z tymi nogami?

- Nie wiem, ale tak tylko mogłam zatrzymać Leona.

To ważne dla całego przedstawienia zdanie pada w scenie dosyć oderwanej od całości spektaklu i z pewnością trudnej do zrozumienia dla widzów, bo tak naprawdę nie wiadomo czy to jest mara senna matki, czy może już umarła i obserwujemy spotkanie duchów?

A może młoda reżyserka zostawiła pole do popisu dla wyobraźni widzów?

Ozdobą przedstawienia jest udział Trio Andrzeja Jagodzińskiego. Ich jazzowe aranżacje muzyki Chopina wykonywane na żywo są rewelacyjne. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy na koncercie jazzowym poprzetykanym słowem mówionym. W rolę matki wcieliła się Barbara Dziekan i ona jest najjaśniejszą aktorską gwiazdą przedstawienia. Jej postać jest czasami śmieszna, czasami okrutna i szalona, ale na pewno pełna miłości do syna.

Niełatwy tekst Krystyny Kofty porusza skomplikowane problemy wynikające z chorych relacji rodziców i dzieci. Niestety, w przedstawieniu trudno się doszukać głębi w potraktowaniu problemu dotyczącego zaborczej miłości matek do synów. Oglądając spektakl łatwo odnieść wrażenie, że to syn nie chce dorosnąć i to on, a nie matka, nie chce przerwania tej nici wiążącej ich ze sobą.

Poznerowicz
Teatr dla Was
21 grudnia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia