Peregrynacje z jeżami i lisami
"Nieludzie Donosy ze sztucznych natur" - aut. Małgorzata Sugiera - Wydawnictwo Księgarnia AkademickaMałgorzata Sugiera zajmuje się badaniami obejmującymi najnowszy dramat europejski, problematykę gender, queer oraz zjawiska artystyczne związane z technonauką. Jej najnowsza monografia (będąca de facto zbiorem dziewięciu niezależnych artykułów) jest jak wybryk luźnych i zderzonych przypadkowo asocjacji.
Skojarzeń książek położonych przypadkowo obok siebie, rozmów ze studentami, prywatnych zainteresowań, wydumisk bezsennych nocy. Jest więc w tej książce i zombiakowa Jane Austen i Bruno Schultz - „specjalista od kreacji pokątnych i pozanormatywnych", a także moralitetowa, reklamowa psychomachia, pomiędzy środkami na męską potencję, a pigułkami wczesnoporonnymi.
Autorka monografii od wielu lat w swoich badaniach stara się zasypywać kolejne wąwozy i wilcze doły pomiędzy dziedzinami wiedzy. Sama prowadząc badania z zakresu humanistyki stara się pokazać, że odpowiednich narzędzi warto szukać właśnie w metodologiach właściwych dla badań ścisłych. Jak pisze we wstępie: trzeba być przysłowiowym lisem, ciągle szukać i podpatrywać u innych nowe techniki i sposoby badania i opisywania rzeczywistości (przeciwstawiając go, dość zachowawczemu w swoich działaniach poznawczych jeżowi).
Problemy, które porusza Autorka w swojej książce ogniskują się przede wszystkim wokół tytułowych „Nieludzi", sztucznych natur, które wytwarza ludzka wyobraźnia i technologia. Wiążą się z tym bezpośrednio prawa człowieka w nowej epoce cyfrowej, kiedy wszelkiego rodzaju social media zmieniły charakter relacji międzyludzkich „podnosząc plotkę, pogłoskę i domysły do rangi prawdziwej i nadrzędnej komunikacji"; imperatywy - jak gotowe layouty stron społecznościowych zmuszają nas do określonej uniformizacji; futurologiczne rozmnażanie robotów i całkiem praktyczne zagadnienie: wpływu kodów cyfrowych na języki naturalne. Czy będziemy kiedyś mogli wykonać kopię zapasową samego siebie? Z wysoko rozwiniętych technologii Autorka na chwilę osuwa się w „Przypadki Robinsona Crusoe" i „Tajemniczą wyspę", ale tylko po to, by zrobić pętlę do „Marsjanina" – powieści Andy Weira, której bohater stał się międzygalaktycznym, współczesnym Robinsonem. Wszystkie te historie spaja realizacja nierealnego marzenia, które staje się konkretnym projektem technologicznym.
Autorka nawiązuje również do wielkich powrotów dawnych bohaterów, i tych z komiksów Marvela, i współczesnego Sherlocka Holmesa, którzy są w naszej kulturze jak Junk - „czyli wszystko, czego nie zdecydowaliśmy się jeszcze wyrzucić na śmietnik w płonnej być może nadziei, że prędzej czy później jeszcze się przyda... Do czego jednak mogą przydać się ściągnięci ze strychu czy pawlacza, ocaleni z czeluści piwnicy detektywi?" A jeżeli o powrotach mowa, to też o tych mniej przyjemnych, a równie interesujących: o zombie w spektaklu „Kamienne niebo" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego i „Thalerhof" - sztuce Andrzeja Stasiuka. Stąd niedaleko do XVII – wiecznych teatrów anatomicznych. I nawet nie performatywność tych przedstawień jest najistotniejsza, tylko dlaczego zwłoki złodzieja Adriaenszoona, które musiały nosić na sobie liczne ślady chłosty, piętnowania i okaleczeń, na słynnym obrazie Rembrandta zostały przedstawione jako idealne?