Piekło na końcu tęczy

„Judy Garland. Na końcu tęczy" – reż. Krzysztof Jasiński – Krakowski Teatr Scena STU

Przemielona przez hollywoodzką machinę, zmęczona, faszerowana lekami, nikomu niepotrzebna i wyrzucona. Upokorzona, ale wciąż walcząca. Taką Judy Garland widzimy w spektaklu „Judy Garland. Na końcu tęczy" w Krakowskim Teatrze Scena STU.

Wszyscy miłośnicy kina znają czołówkę z ryczącym lwem, który zapowiada dobre kino spod znaku Metro Goldwyn Meyer. Kino było dobre, ale Louisa B. Meyera trudno nazwać dobrym wujkiem. Szczególnie dla młodych pań. Swoim aktorom narzucał mordercze tempo pracy, kontrolował ich życie zawodowe i prywatne. Podpisanie kontraktu, które na początku wydawało się spełnieniem marzeń, szczególnie dla młodych pań, z czasem zamieniało się w koszmar. Koszmar, z którego trudno było się wydostać.

Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Judy Garland, którą wszyscy pamiętają jako Dorotkę z „Czarnoksiężnika z krainy Oz", gdzie swoim niepowtarzalnym głosem śpiewała „Over the Rainbow". Po takim sukcesie trzeba ją było wykorzystać filmowo, ponieważ publiczność ją kochała. Spektakularne sukcesy okupione zostały psychicznym i fizycznym wyniszczeniem, alkoholizmem, próbami samobójczymi. A kiedy Judy okazała się mało przydatna Meyer się je pozbył.

W latach 50. Judy Garland zaczęła jeździć w trasy koncertowe. Odniosła niesamowity sukces w Londynie. Nagrany w 1961 roku w Nowym Jorku album „Judy Garland at Carnegie Hall" został uhonorowany pięcioma nagrodami Grammy.

Historia, o której opowiada w swoim dramacie Peter Quilter, dzieje się na pół roku przed śmiercią Judy Garland, w Boże Narodzenie 1968 roku. W apartamencie Hotelu Ritz w Londynie aktorce towarzyszą: Mickey Deans - (Robert Koszucki) oraz angielski pianista i manager Anthony (Jakub Przebindowski). Dramatyczne wydarzenia przeplatane są pięknymi piosenkami z repertuaru Judy Garland, w którą brawurowo wciela się Beata Rybotycka.

To przede wszystkim popis tej aktorki przykuwa uwagę i zamienia spektakl krakowskiej sceny w ogromny sukces. Beata Rybotycka ma trudne zadanie. Jest niemal cały czas na scenie, właściwie znika z niej tylko po to, by po chwili wyłonić się w kolejnej kreacji. Pokazuje Judy z właściwą swojej bohaterce niestabilnością emocjonalną. Przechodzi od smutku i rozpaczy po radość, chwilami nadmierną, ale charakterystyczną dla kogoś, kto właśnie łyknął kilka tabletek i poprawił mu się nastrój. Kiedy się czuje pewnie na scenie, jest wielką gwiazdą, ale drobny incydent (brak jednej piosenki w repertuarze) powoduje, że jej pewność siebie wali się jak domek z kart.

Beata Rybotycka ma duże umiejętności wokalnie, nic dziwnego, że w scenach śpiewanych zachwyca widzów. Ale zachwyca także w scenach dramatycznych i zabawnych, w których potrafi być wzbudzać śmiech.

Na scenie partnerują jej dwaj panowie – Robert Koszucki jako ostatni mąż ma w sobie zimno kogoś, kto zwęszył dobry interes. Na początku chce Judy chronić od narkotyków, ale kiedy widzi, że z tego powodu zagrożone są jego interesy, cynicznie faszeruje ją kolejnymi dawkami narkotyków. Nie sposób go polubić, co dobrze świadczy o aktorstwie Koszuckiego.

Jakubowi Przebindowskiemu brawa należą się za to, że w swojej kreacji aktorskiej unika gejowskiego „przegięcia", co często się zdarza w tego typu rolach.

Warstwa muzyczna wypada tu bardzo dobrze. Ponadczasowe piosenki, do których polskie teksty napisał Jan Jakub Należyty, a zaaranżował je Krzysztof Herdzin, w wykonaniu Beaty Rybotyckiej, to prawdziwy majstersztyk.

Warto też wspomnieć o scenografii Macieja Rybickiego, który na niewielkiej scenie Teatru STU zbudował wielką salę koncertową, kulisy i pokój hotelowy. Wyobraźnia widzów pracuje.

Szkoda, że spektakl schodzi z afisza. Nie wiadomo, kiedy znowu usłyszymy taką Judy Garland.

Obsada: Beata Rybotycka – Judy Garland, Robert Koszucki – Mickey Deans, Jakub Przebindowski – Anthony Chapman.

Reżyseria: Krzysztof Jasiński, tłumaczenie: Elżbieta Woźniak, teksty piosenek: Jan Jakub Należyty, scenografia: Maciej Rybicki, kostiumy: Dorota Ogonowska, aranżacja: Krzysztof Herdzin, zdjęcia: Paweł Nowosławski.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
30 maja 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia