Piękni, trzydziestoletni i nieobecni jak zabawki w rękach Pana Boga

rozmowa z Jerzym Satanowskim

Przynosiła mi na przykład teksty, które były trochę zbyt wymagające dla masowego odbiorcy. Często pisała utwory dla różnych śpiewających aktorów, z którymi się przyjaźniła. A kiedy oni zastanawiali się, kto by mógł stworzyć do nich muzykę, to padało moje nazwisko. Z AGNIESZKĄ OSIECKĄ napisaliśmy razem dwadzieścia kilka piosenek, z których większość wydałem na płycie "Dziękuję za świat" - mówi JERZY SATANOWSKI, kompozytor, reżyser, szef Novej Sceny w Teatrze Roma.

"Zabawki Pana Boga", które zobaczymy w Lubelskim Salonie Artystycznym, poza tym, że opowiadają historię trzech osób, tworzą także portret pokolenia. Co było w nim dla Pana najważniejsze?

- Podstawą połączenia losów Agnieszki Osieckiej, Marka Hłaski i Krzysztofa Komedy w jednym wieczorze były ich splątane ze sobą biografie. Wszystkich śmierć zatrzymała w wielkim pędzie, wiele rzeczy razem przeżyli, bo się przyjaźnili. Tytuł "Zabawki Pana Boga" mówi o ludziach, którym los układał się trudno i nietypowo - wszyscy bohaterowie umarli w specyficznych okolicznościach, dużo za wcześnie. Agnieszka stała się z nich najstarsza, ale kto wie, jaka twórczość była wciąż przed nią? Pozostali z trójki, Hłasko i Komeda nie dożyli nawet czterdziestu lat. Mówi się, że jeden przyczynił się do śmierci drugiego, bo gdy Hłasko po pijanemu prowadził Komedę, doszło do wypadku, Komeda upadł i wskutek tego powstał u niego guz, z powodu którego zmarł. Agnieszka Osiecka od samego początku pisała z Komedą piosenki, potem była narzeczoną Hłaski i powstała długa korespondencja między nimi, gdy był poza granicami Polski, i tak dalej... Najbardziej łączy ich chyba czas, w którym się spotkali i razem dojrzewali, gdy rodził się polski jazz i polskie kino, a Polska uzyskała po wojnie intelektualną niepodległość w trakcie odwilży. Ten okres, mit Ameryki czy postać Romana Polańskiego, która się przez to wszystko przewija, to rzeczy, które o siebie zahaczają i one wszystkie były dla mnie inspirujące.

Spektakl zainaugurował działalność Novej Sceny, którą Pan kieruje. To manifest?

- Wiadomo, że Nova Scena, działająca przy Teatrze Roma, musi być sceną muzyczną. Chciałem prowadzić ją w oparciu o polską literaturę i muzykę, w kontrapunkcie do tego, co teatr proponuje, czyli głównie niepolskie musicale, bo musical to akurat nie jest polski gatunek. Po drugiej stronie tej wielkiej sceny funkcjonuje scena kameralna, skupiona na języku, piosenkach z ambitnym tekstem i na ich przesłaniu. Przywołanie konfiguracji postaci Komeda - Osiecka - Hłasko uważałem za odniesienie do najlepszych źródeł, które trafnie wskażą, w jakim kierunku ta inicjatywa powinna podążać. Ta trójka to w pewien sposób mentalni patroni tego przedsięwzięcia. Następnymi premierami były: "Piosenka jest dobra na wszystko" na kanwie utworów Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego czy "Tuwim dla dorosłych". Kameralne piosenki, napisane przez wybitnych twórców to pożywka dla Novej Sceny.

Agnieszka Osiecka podobno sama zaproponowała Panu współpracę po obejrzeniu "Wiśniowego sadu". Spodobał jej się pewien walc...

- Od tamtej pory współpracowaliśmy na różnych polach przez prawie szesnaście lat. Pisaliśmy piosenki do przedstawień teatralnych, czasem do filmów, a czasem - po prostu dla różnych wykonawców. Uprawialiśmy jednak głównie nurt nieszlagierowy. Oczywiście, że miała przy sobie kompozytorów, z którymi odnosiła komercyjne sukcesy, jak Seweryn Krajewski, Jacek Mikuła czy Katarzyna Gaertner, ale mnie postrzegała jako człowieka zajmującego się głównie teatrem. Przynosiła mi na przykład teksty, które były trochę zbyt wymagające dla masowego odbiorcy. Często pisała utwory dla różnych śpiewających aktorów, z którymi się przyjaźniła. A kiedy oni zastanawiali się, kto by mógł stworzyć do nich muzykę, to padało moje nazwisko. Z Agnieszką Osiecką napisaliśmy razem dwadzieścia kilka piosenek, z których większość wydałem na płycie "Dziękuję za świat". Niedawno, dzięki Fundacji Okularnicy, udało mi się odnaleźć jeszcze kilka tekstów i dopisałem do nich muzykę. Jestem ogólnie mocno zaangażowany w opiekę nad twórczością Agnieszki Osieckiej poprzez Fundację Okularnicy, także jako szef artystyczny Festiwalu im. Agnieszki Osieckiej, który się odbywa od jedenastu lat. To wszystko także przełożyło się na to, że chciałem, aby była jedną z patronek Novej Sceny, chociaż, oczywiście, nie jest to scena im. Agnieszki Osieckiej.

Sylwia Hejno
Polski Kurier Lubelski - dodatek
21 lutego 2011
Portrety
Jerzy Satanowski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...