Pierwotny element muzyki

28. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta: "O, Tommorow's Parties (or fun is politics)" Needcompany z Belgii

Nazwanie wydarzenia "O, Tommorow's Parties (or fun is politics)" koncertem mogło być nieco mylące. Znacznie odpowiedniejszym wydaje mi się określenie "muzyczny performance" - jednak i samo słowo "performance" wystarczyłoby, gdyż muzyka w jego przypadku miała odegrać rolę podrzędną - służyła podkreśleniu emocji i przekazu, który zawarty był w słownym manifeście grupy Needcompany. Jak się okazało, przekaz nie do końca był słyszalny.

To nie nomenklatura jest jednak istotna w przypadku tego wydarzenia. Artyści Needcompany, a wśród nich tegoroczni kuratorzy festiwalu Malta (Grace Ellen Barkey, Jan Lauwers oraz Maarten Seghers) stanowią teatralny kolektyw artystyczny, a wykorzystywane przez nich środki dalekie są od konwencjonalnych. Za ich pomocą opowiadają o lękach współczesnego człowieka, o wojnach, głodzie, różnicach społecznych, przemocy - jednak sposób ich opowiadania jest pozornie lekki, błahy, niepasujący do poruszanej problematyki. Z uśmiechem na ustach opowiadają o rzeczach trudnych - nie inaczej było w przypadku środowego koncertu grupy.

Wszystko zaczęło się od dźwięku wiolonczeli. Temu instrumentowi o znacznym potencjale melodycznym została przypisana funkcja rytmiczna. Regularne, monotonne dźwięki stanowiły akompaniament do słów recytowanych przez jedną z członkiń kolektywu. Słowa te (przynajmniej te przeze mnie usłyszane) układały się w manifest o wolności sztuki, opowieść o jej granicach i ich przekraczaniu.

Warstwa tekstowa bazowała także na kultowym utworze i pierwszym singlu grupy The Velvet Underground (nagranym wspólnie z niemiecką piosenkarką Nico) "All Tommorow's Parties". Piosenka traktująca o bezsensie teraźniejszych starań zabrzmiała wyzywająco, świeżo i nowatorsko w interpretacji Needcompany. Odnaleźli w niej kolektywną energię, ironię, absurd - odebrałam te emocje jednak przede wszystkim przez rytm i narastający wolumen brzmienia, a nie sens warstwy tekstowej.

W czasie melorecytacji pozostali członkowie grupy podskakiwali niczym w jakimś rytualnym tańcu, ich zachowanie mogło wprowadzać niepokój, było dezorientujące. Po czasie dopiero z tej pozornie chaotycznej choreografii zaczęła wydobywać się spójność. Do wiolonczeli dołączyły inne instrumenty, a skaczący artyści zatrzymali się, by wspólnie, jednym głosem zaśpiewać chóralną pieśń.

Emocje zawarte w tym muzycznym manifeście budowano poprzez rytm - raz wzmagający się do nigdy nieosiągniętej kulminacji, to znów zwalniający. Takie sterowanie czasem muzycznym poprzez zmiany podstawowego elementu muzyki, jakim jest rytm, jeszcze bardziej przywodziło na myśl porównanie występu kolektywu z tańcem rytualnym, czymś pierwotnym, energetycznym.

Wydaje się, że artyści Needcompany swoim występem chcieli przekazać wiele na temat wartości sztuki, jej nierozerwalnym dziś połączeniu z rozrywką, jej terapeutycznym i łączącym działaniu. Niestety, warunki techniczne sceny na placu Wolności nie pozwoliły na pełne dotarcie przekazu do publiczności. Zbyt mocny pogłos, hałas i ogólnie słaba akustyka sprawiła, że wydarzenie to odebrałam jak niezbyt skoordynowaną próbę, a działania artystów jako szczere, jednak nie do końca zrozumiałe. Pozostaje czekać na kolejne muzyczne wydarzenia tegorocznej Malty!

Aleksandra Bliźniuk
kultura.poznan.pl
23 czerwca 2018

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia