Pierwsze koty za płoty

12. Festiwal Prapremier

To już XII Festiwal Prapremier - po raz kolejny do Bydgoszczy zjechały zespoły teatralne z całej Polski (a w tym roku można mówić nawet o Europie), by zaprezentować premiery minionego sezonu, przenoszące na scenę teksty nowe, nieobecne do tej pory w polskiej dramaturgii.

I choć wybory dyrektora Teatru Polskiego Pawła Łysaka oraz jego zastępcy Pawła Sztarbowskiego są odrobinę przewidywalne, to jestem przekonana, że dwunasta edycja festiwalu gwarantuje kontakt z teatrem na najwyższym krajowym poziomie.

Tegoroczny festiwal otworzyły dwie koprodukcje Teatru Polskiego w Bydgoszczy - "Against", powstałe we współpracy ze Schlachthaus Theater w Bernie, oraz "Podróż zimowa", przygotowana wspólnie z Teatrem Powszechnym w Łodzi. Koprodukcje, zwłaszcza powstałe w wyniku współpracy z teatrami zagranicznymi, to ciągle rzadkość w Polsce, niemniej TPB ma już pewne doświadczenie w tej materii - w 2010 prezentowano "Kill the kac", koprodukcję z Nationaltheater Mannheim, a w przyszłym tygodniu na scenie bydgoskiego teatru premierę będzie miała "Europa", spektakl przygotowany w ramach projektu "Cztery miasta, cztery historie" w koprodukcji ze Staatsschauspiel Dresden, Zagreb Youth Theatre i Birmingham Repertory Theatre.

Na pierwszy ogień poszła inscenizacja "Against", która zaprezentowana została poza konkursem. W oszczędnej, lecz pomysłowej zarazem scenografii (kubik z rozkładanymi ścianami, w których kryje się mieszkanie) Agaty Skwarczyńskiej mieszkał człowiek, który był numerem (Michał Jarmicki) i który pewnego dnia został aresztowany. Ta scena, będąca niejako powtórzeniem sceny aresztowania Józefa K. z "Procesu" Kafki, wprowadzała w klimat absurdu, osaczenia, niezrozumienia sytuacji inwigilacji masowej.

Wizja nieustannego podsłuchiwania, śledzenia każdego ruchu, ciągłego gromadzenia wszelkich, nawet pozornie nieprzydatnych danych o nas, jest w istocie rzeczy bardzo apokaliptyczna. Rządzi nami system, który jest - zupełnie jak u Kafki - nieodgadniony, nieubłagany w swej logice, czuwający nad nami w każdej najmniejszej sekundzie życia. O tym, że wszystkie te działania mają miejsce już teraz, mają zaświadczyć wypowiedzi polityków - George'a Busha, Angeli Merkel, Donalda Tuska, papieża Benedykta XVI - wyświetlane na telewizorach.

Przekaz jest tak sugestywny, że widz ma ochotę wyrzucić swój telefon komórkowy zgodnie z radami udzielanymi przez Giulina Staubli, jednak szokujący wydaje się być temat, a nie sam spektakl. Wspomniane już zapożyczenie z Kafki uzupełnione projekcjami i okraszone scenami, w których wszechwładny system daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie (scena, w której Michał Jarmicki próbuje zamówić pizzę z podwójnym mięsem), jest oczywiście ironiczne, choć ironia wydaje się być niewystarczającą bronią przed zagrożeniem, jakim jest inwigilacja. O wiele bardziej interesujący jest chwyt metateatralny - Volker Birk, ekspert z Klubu Komputerowego Chaosu, zajmującego się danymi internetowymi, przy wsparciu tłumaczki Iwony Nowackiej udziela wykładu na temat polityki dotyczącej ochrony (czy raczej udostępniania odpowiednim służbom) wszystkiego, czego można się dowiedzieć o obywatelach za pośrednictwem Internetu, sieci komórkowych. Całość wieńczą dwa eksperymenty - pierwszy polegający na wysłaniu do widza maila, którego rzekomym nadawcą jest papież, drugi to puszczanie nad głowami publiczności drona, podobnego do tych używanych przez amerykańską armię.

Całość, choć może chwilami nieco chaotyczna, porusza na pewno ważny temat. Zabrakło jednak konsekwencji w działaniu - opowieść wyjęta niczym z Kafki w finale wybrzmiewa muzyką Rossiniego, a zaraz potem piosenką Kultu; próba wyjścia spod ciągłej obserwacji kończy się fiaskiem, bohaterowie nie są zdolni do nawiązania relacji pod obstrzałem kamer. Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie słowo teatru, jeśli chodzi o ten temat.

"Podróż zimowa", zaprezentowana dwie godziny później, była pierwszym spektaklem konkursowym festiwalu. Dzieło, wymienione kilka razy w różnych kategoriach w rankingu "Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2012/2013" magazynu Teatr, jest naprawdę niezwykłe - równocześnie ciężkostrawne, a zarazem pełne przedziwnej lekkości; momentami szokujące, a jednak wywołujące empatię. Ta niesamowita mieszanka sprzecznych emocji to znak rozpoznawalny Kleczewskiej; w "Podróży zimowej" reżyserka osiągnęła chyba apogeum swojego stylu - spektakl to czysta wirtuozeria.

Wyjście z piwnicy to gest symboliczny, równocześnie kończący wieloletnią traumę. Postaci Elisabeth Fritzl i Nataschy Kampusch, Austriaczek więzionych i gwałconych przez własnych ojców, spowiadają się ze swojego strachu, cierpienia, gehenny seksualnej - zbliżenia kamery na twarz zapłakanej Julii Wyszyńskiej przypominają nieco poetykę teatru dokumentalnego, jednak kiedy ta sama postać szuka odrobiny ciepła u maskotki-szopa pracza, ten wygłasza w imieniu społeczeństwa i publiczności długą tyradę o tym, że nikogo los gwałconej nie interesuje, że nie jest to sytuacja wyjątkowa. Skrajne emocje, zaburzanie spokoju "czwartej ściany" potęgowane przez scenografię (najpierw nieustannie falujące białe zasłony, potem ogromne lustra), kumuluje w sobie scena finałowa - scena orgii w szpitalu psychiatrycznym, gdy postaci w maskach oblewają się farbą i tarzają w pierzu. Wrażenia, wywołanego tą subtelną w gruncie rzeczy sceną, nie zaciera nawet przydługi nieco monolog końcowy Michała Czachora o "ciągle tej samej starej śpiewce", w którym aktor wypowiada się z perspektywy kobiety, autorki tekstu.

Kontrowersyjny temat uzupełniają jednak w "Podróży zimowej" chwyty nie do końca uzasadnione i konieczne - emocje dozowane przez konstrukcję dramatyczną i grę aktorską (wszystkie role są bardzo dobre, co jest rzadkością w spektaklach z większą obsadą; na specjalne wyróżnienie zasługuje Karolina Adamczyk w roli molestowanej dziewczynki) wystarczająco hipnotyzują. Elementy szokujące - seks z gumową lalką reprezentującą matkę, scena seksu oralnego ojca z córką - są mało subtelne, choć w kontekście całego dramatu wydają się zrozumiałe. O wiele ciekawsze są sekwencje metaforyczne - Beata Ziejka, monologująca o piwnicach i równocześnie przyrządzająca sok pomarańczowo-bananowy z domieszką prochów z urny, jest bardziej wstrząsająca w swojej obojętności, niż jakakolwiek scena seksualna.

"Podróż zimowa" bez wątpienia wstrząsa, choć jestem przekonana, że wstrząsałaby jeszcze bardziej, gdyby nie dokonano skrótów (koniecznych zresztą dla potrzeb adaptacji). Piwnica jako metafora podświadomości dotyczy wszak każdego z nas, a postawienie widowni przed lustrem, gdy nie sposób uciec od swojego zniekształconego odbicia, nosi znamiona terapii, psychoanalizy. Dlatego właśnie trzeba słuchać ciągle tej samej starej śpiewki, choćbyśmy znali ją już na pamięć i choćby nudziła nas ona śmiertelnie.

To dopiero początek festiwalu - w dalszej kolejności zaprezentowane zostaną między innymi "Piąta strona świata" Talarczyka, "Firma" Strzępki, "Upadek pierwszych ludzi" Kempy, "Requiemmaszyna" Górnickiej. Uzupełnieniem są wydarzenia towarzyszące - spektakle "Skąpo" w wykonaniu Sceny Młodych, "Zachem. Interwencja" duetu Wdowik/Jakubik, podejmujący temat lokalny - upadku wielkich bydgoskich zakładów chemicznych, monodram "Zwierzenia bezrobotnego aktora" w wykonaniu Marcina Zarzecznego, Noc Dramaturgów - prezentacja dzieł dramatycznych młodych autorów pod kierunkiem Artura Pałygi, dyskusje, słuchowiska. Nie bez przesady można więc powiedzieć, że Bydgoszcz na dziewięć dni stanie się teatralną stolicą Polski.

Ewelina Szczepanik
Teatr dla Was
1 października 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...