Pieśń o pępowinie i tożsamości

1. Festiwal Sztuk Społecznych i Politycznych Mury

Każdy miał lub ma swoją matkę. Każdy też ma swoją ojczyznę. Każdy boryka się z obecnością jednej i drugiej w swoim życiu. Każdy radzi sobie z tym mniej lub bardziej... lub wcale. I o tym właśnie jest ten spektakl.

Jednym z gościnnych spektakli tegorocznego festiwalu „Mury” był „Utwór o matce i ojczyźnie” Bożeny Keff, wyreżyserowany przez Marcina Libera – artystę nagrodzonego na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej za spektakl „ID”, a odegrany przez aktorów Teatru Współczesnego ze Szczecina. Problem człowieka w relacjach rodzinnych, społecznych, w relacjach z samym sobą, ubrany został w dość odważny tekst, niejednokrotnie zaburzający wpajane nam, Polakom, klasyczne „Bóg, Honor, Ojczyzna” czy „Kochaj matkę swoją”. 

Hiena, kurwa, krwiopijca, alien – to tylko nieliczne określenia użyte w odniesieniu do matki. Czy to odwaga? Chyba wręcz odwrotnie. Bo to paniczny strach zdaje się kierować główną bohaterką, tak rozpaczliwie próbującą odciąć mentalną pępowinę, łączącą ją z jej starą, samotną matką. Wyzwiska, stawianie siebie i matki w skrajnie różnych rolach (na przykład przyrównanie siebie do oficer Ripley a matki do obcego z filmu Ridleya Scotta) to swoista chęć oczyszczenia siebie z diametralnie różnych emocji - jednocześnie nienawiści do własnej matki ale również ogromnej potrzeby jej obecności w życiu i akceptacji z jej strony.

Bo akceptacja (a raczej problem z nią) to fundament tego spektaklu. Nieumiejętność utożsamienia się z nikim, odnalezienia w trybach i schematach społeczeństwa, doprowadza autorkę tekstu, jego bohaterów, aż wreszcie i widzów spektaklu do podstawowego pytania, które pada pozostawiając sobie długo wybrzmiewające echo: co z indywidualnością?

Czy każdy z nas musi poddać się wpływom i dyrygenturze tym i temu z czym wiążą nas więzy krwi? Czy My, ludzie współcześni jesteśmy w stanie uwolnić się od ciężaru postpamięci, poczucia winy, bólu czy zjednoczenia z czymś, co dawno już za „nami” jako za Narodem, a zupełnie poza „nami” czyli ludźmi współczesnymi?

Tekst Bożeny Keff z pewnością nie może pozostać obojętnym. Sprawia, że wewnętrznie coś w nas pęka, zmusza do myślenia. Co jednak z samą jego realizacją sceniczną? Cóż, tu sprawa ma się nieco mniej ciekawie, bo spektakl wydaje się być bardzo „nierówny”. Multimedialni aktorzy w strojach ludowych, pojawiający się jak duchy, śpiewający i grający przyśpiewki, stanowczo zbyt głośne wejścia agresywnej muzyki czy rzeczy tak prozaiczne jak pretensjonalne palenie papierosów na scenie przez główną bohaterkę, niejako zaburzały odbiór poruszanych w spektaklu problemów. Wyrazista gra aktorska, zdecydowanie pokazująca nam – widzom, że oto jesteśmy w teatrze, momentami niekorzystnie wpływała na szczerość całego przedsięwzięcia. Chociaż fakt ten niekoniecznie musi wypływać z czyichś nieumiejętności, bo tego nie można nikomu z twórców spektaklu zarzucić, lecz z samej istoty „Utworu o matce i ojczyźnie”. Bo moim (i nie tylko moim) zdaniem tekst ten zdecydowanie powinno się czytać zamiast oglądać.

Karolina Skrzyńska
Dziennik Teatralny
29 października 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia