Pigułki szaleństwa

rozmowa z Michałem Zadarą oraz Jackiem Szymkiewiczem

Rozmowa z Michałem Zadarą oraz Jackiem Szymkiewiczem

Co to jest operetka interwencyjna? 

Michał Zadara: - Istnieje coś takiego jak sztuka interwencyjna, ale nie znaczy to, że ona tak naprawdę interweniuje. Chodzi o to, że jak - na przykład - realizuje się spektakl o pedofilach, to angażuje się poważnie, w problem społeczny. My natomiast robimy operetkę, która porusza jeden z takich problemów. W naszym wypadku są to dziewczynki zamykane w piwnicach i wykorzystywane seksualnie. To zbitka słów - operetka interwencyjna, w którym jest również ironia i podejście do interwencyjności sztuki w ogóle. 

- Czy taki poważny temat, zaprezentowany w komediowym ujęciu, jest na miejscu? 

M.Z.: - To kwestia rozrywki. To pytanie o to, jakiej rozrywki chcemy. Czy koniecznie rozrywka musi poruszać wyłącznie błahe tematy? Można również podczas wieczoru teatralnego "rozrywać" się na tematy poważne i okropne. Nie ma powodów, żeby komedia była oderwana od problemów społecznych i zarazem nie przestała być komedią. 

Jacek Szymkiewicz: - Operetka interwencyjna - ten zlepek słów, pokazuje, jak bardzo interwencyjna jest sztuka i jak bardzo interwencyjna potrafi być operetka. 

- Fredro nie jest powszechnie znany z tego rodzaju twórczości. Skąd pomysł, żeby przenieść operetkę, a nie którąś z jego popularnych sztuk? 

M.Z.: - Ten Fredro nam dobrze znany czy te sposoby na wystawianie Fredry są tak silne i w reżyserach, i aktorach, że trudno się z nich wyłamać. To jest praca na wiele lat. Jeżeli atakujemy Fredrę, to lepiej zrobić to od takiej strony, kiedy on nie narzuca nam sztywnych interpretacji. Widzimy, że jest to coś innego, widzimy że jest to rzecz, która łączy dwie skrajności, czyli - jak w naszym przypadku - facetów handlujących żywym towarem i fajne piosenki. I ta zbitka jest tak dziwna, że może spowodować nowe podejście do operetki i Fredry. 

- W oryginale autorem muzyki to tekstu Fredry jest Stanisław Moniuszko... 

M.Z.: - Czytałem scenariusz, nie wiedząc, kto jest autorem muzyki. To był błysk. Wiedząc, że jest to dziwny, ale bardzo ciekawy materiał, zobaczyłem, że akcja powinna rozgrywać się na dancingu w przydrożnym barze i że Jacek, który wspaniale potrafi współpracować z aktorami, napisze muzykę z odpowiednim wyczuciem ironii. 

- Na czym polega różnica w pracy z aktorami, a z własnym zespołem? 

J.S.: - Dla muzyka interpretowanie muzyki kończy się na tym, że wie, jakie ma być tempo, tonacja i ewentualnie, czy ma być głośno, czy cicho. Z aktorami jedyny problem, jaki się pojawia, to ten, że oni próbują jeszcze coś więcej na to nałożyć. Z kolei moim zadaniem tutaj było tylko nauczyć muzyki. Pracowałem nad zespołem muzycznym i de facto skończyło się na tym, że panowie łyknęli bakcyla. Zresztą to już było przy "Wizycie starszej pani", kiedy połknęli tę pigułkę szaleństwa. Nie wiem, kto miał więcej radości przy pracy - ja czy oni. Rzadko się zdarza, że dorosły mężczyzna, w tym wypadku aktor Jacek Piątkowski, który pierwszy raz siada za perkusją, tak dalece się w to wkręca, że zaczyna chodzić z metronomem w kieszeni. Przechodząc obok każdego sklepu muzycznego ślini się, widząc "blachę". Na przykład muzyk, który gra długo akord a-moll, wszystko już wie o tym akordzie i zabija go w momencie, w którym zaczyna go grać. Dawno już nie przeżywałem czegoś takiego jak tutaj, gdy panowie grali dwa proste akordy, ale z tak maksymalną "wbitką", jakby grali skomplikowany utwór. Ta wrażliwość początkującego jest charakterystyczna dla ludzi, którzy dopiero zakładają zespół. Robią to tak pięknie, z takim zaangażowaniem, że to po prostu brzmi. Po takich próbach wracałem do siebie naładowany dobrym myśleniem o muzyce. 

- Czy teksty Fredry należały do łatwych w interpretacji? 

J.S.: - Jeżeli preferencyjnym stylem jest dancing, to musisz zdać sobie sprawę, że piosenki dancingowe są już określone. Te teksty są bardzo dobrze napisane pod względem rytmicznym, co już jest w ogóle dużym ułatwieniem przy układaniu piosenki. Nie trzeba się zastanawiać, czy przerzucić frazę na drugą, czy na przykład skrócić. One zostały napisane bardzo dobrze muzycznie, więc wystarczyła kilkakrotna lektura i wyczucie tego, co się tam w środku wydarza. Ten chłop po prostu całe życie siedział i pisał, przez co czuć tę lekkość. Z drugiej strony sama forma operetki jest już lekka. 

M.Z.: - Zresztą, oczywiście, gdzieś tam to wszystko jest inspirowane. I są to klony Gombrowicza, który wymyślił, że można coś szalenie poważnego opowiedzieć operetką i że taka kombinacja daje zaskakujące i ciekawe dla widza efekty. 

- Drugi raz już ze sobą współpracujecie. Jak ta współpraca przebiega? 

M.Z.: - Strasznie... Każdy siwy włos na mojej głowie nazywa się Jacek Szymkiewicz. 

J.S.: - Ja golę się na łyso, żeby to przetrwać... 

- Dziękuję za rozmowę.

Aneta Dolega
Kurier Szczecinski
23 października 2009
Portrety
Michał Zadara

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia