Piosenka towarzyszy mi non stop od szkoły teatralnej

Rozmowa z Katarzyną Żak

Bardzo kocham ludzi. Sama popełniłam w życiu tysiące błędów i sparzyłam się z pięćdziesiąt razy, dokonywałam takich wyborów, których dziś, z perspektywy dojrzałej kobiety, bym już nie zrobiła. Ale to cudownie, że to zrobiłam! Tak sobie myślę, że gdybyśmy się nie sparzali, nie popełniali błędów, to bylibyśmy strasznie nudni - tacy poukładani, tacy idealni... A człowiek im ma więcej pęknięć, tym nabiera większej pokory do życia.

Z Katarzyną Żak, przed premierą recitalu pt. "Bardzo śmieszne piosenki" w Teatrze Atelier w Sopocie, rozmawia Monika Jankowska z Dziennika Bałtyckiego.

Monika Jankowska: Jak się podoba Pani Sopot i sopocka publiczność?

Katarzyna Żak: - Mam to szczęście, że w Sopocie, w teatrze Atelier, jestem po raz trzeci. Dwa lata temu miałam tu premierę spektaklu "Kaszana zdalnie sterowana", w zeszłym roku przyjechałam z koncertem płyty "Bardzo przyjemnie jest żyć". To jest mój kolejny rok, gdzie jestem w Sopocie i gdzie mam szczęście spotykać się z sopocką publicznością, ale też z osobami, które przyjechały tutaj z różnych części kraju. Jestem też tutaj ze względu na związek z Fundacją Pankracy, która zajmuje się dziećmi z domów dziecka, ich rozwojem, opieką, dotykaniem różnych smaków życia.

Przyjeżdża Pani do nas z recitalem. Tymczasem większość z nas kojarzy Panią głównie jako aktorkę. Skąd w Pani pasja do muzyki?

- Rzeczywiście publiczność zna mnie głównie z ról serialowych, telewizyjnych czy kinowych. Ludzie przychodzą na mój koncert i są zdziwieni, ponieważ wcześniej nie zaistniałam w świadomości szerokiej publiczności jako osoba śpiewająca, parająca się piosenką i po prostu lubiąca piosenkę aktorską. Jednak tak na dobrą sprawę piosenka towarzyszy mi non stop od szkoły teatralnej. Tuż po jej skończeniu wzięłam udział w przeglądzie piosenki aktorskiej we Wrocławiu - byłam wtedy aktorką tamtejszego Teatru Współczesnego - i tam zostałam zauważona przez Wojciecha Młynarskiego. I tam zostałam wyróżniona specjalną nagrodą, jaką była jego całoroczna opieka artystyczna. On we mnie dostrzegł taki feeling do śpiewania. Praca z Wojciechem Młynarskim bardzo mnie ukształtowała. Wojciech bardzo mocno zwracał mi uwagę na dobór tekstów, na interpretację. Dla niego słowo było święte, to był mistrz słowa, jeden z największych poetów polskiej piosenki.

Jakim człowiekiem był Wojciech Młynarki, jak go Pani wspomina?

- Był wybitny. Był różny - nieprzewidywalny, ale w pracy był nieprawdopodobnie konkretny. Niczego nie owijał w bawełnę i bardzo mi się to w nim podobało. Kiedy wybrałam jakiś tekst, który mu się nie podobał, to mówił o tym wprost. Rozbierał słowa, myśli na czynniki pierwsze. Nie bez kozery wyreżyserował kilkanaście spektakli - kultowych dla historii polskiego teatru. Praca z nim, uczenie się od niego była fantastyczna. W kontakcie prywatnym był uroczym mężczyzną z morzem anegdot o kolegach. To były anegdoty z różnych przygód, różnych wyjazdów, różnych spotkań. Był niezwykle wrażliwy. Ja to w ogóle miałam szczęście - jako młoda dziewczyna spotkałam się w pracy także z Agnieszką Osiecką. Te spotkania zaważyły na tym, co dziś śpiewam. Także praca z Jerzym Satanowskim od trzech lat jest dla mnie świętem. Sopot dla mnie to święto.

Podczas recitalu będzie Pani prezentować różne kobiece wcielenia - będzie więc kobieta wamp. będzie naiwna blondynka, matka, żona, kochanka. A ja chciałam zapytać, jaką kobietą jest Katarzyna Żak?

- Nuda, nic ciekawego, (śmiech) Nie wiem, jaka jest Katarzyna Żak, to nie do mnie pytanie... Ja wiem, jaka chciałabym być. Bardziej poukładana, systematyczna, bardziej obowiązkowa. Bardzo kocham ludzi. Sama popełniłam w życiu tysiące błędów i sparzyłam się z pięćdziesiąt razy, dokonywałam takich wyborów, których dziś, z perspektywy dojrzałej kobiety, bym już nie zrobiła. Ale to cudownie, że to zrobiłam! Tak sobie myślę, że gdybyśmy się nie sparzali, nie popełniali błędów, to bylibyśmy strasznie nudni - tacy poukładani, tacy idealni... A człowiek im ma więcej pęknięć, tym nabiera większej pokory do życia. U mnie dystans objawia się właśnie nie w zamykaniu się, tylko w otwartości. Wiem, że mnie też jest bardzo daleko do ideału. Dodam, że jestem ciekawa ludzi, ciekawa ich historii, bardzo lubię czytać pamiętniki, wgryzać się w różne historie rodzinne. Dużą wagę przywiązuję do korzeni, tego, skąd jesteśmy. To mówi o nas, o bagażu, który dostajemy w zapisie genowym. Czasem denerwowałam się na moją babcię i mamę, dziś robię dokładnie to samo w stosunku do moich córek. To jakieś drobiazgi dotyczące sprzątania, przekładania, małostkowości. Moja babcia czepiała się takich rzeczy, które w ogóle nie byłyby istotne w życiu. Ja mówiłam: ale babciu, zobacz, to jest taki fajny człowiek, to że nie posprzątał albo nakruszył to nie jest istotne. A dzisiaj sama zwracam na to uwagę. (śmiech) Często krytykujemy nasze babcie i mamy, a potem robimy dokładnie to samo i to jest poza naszą świadomością, dostrzegamy to dopiero wtedy, gdy jesteśmy starsze.

Znalazłam w jednym z wywiadów słowa, w których mówi Pani, że ma problem z wiarą we własne siły i możliwości. Naprawdę tak jest?

- Tak, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Zawsze myślałam, że aktorzy, czy ogólnie rzecz biorąc ludzie. którzy mają kontakt ze sceną, są bardzo pewni siebie. Na pewno część z nich taka jest. Ale to też jest związane z wiekiem. Starsi aktorzy mają wielką tremę. Gdy skończyłam szkołę i dostałam pierwszą jakąś rolę, to z radości, z chęci grania jak burza wpadałam na tę scenę, do tego teatru, po prostu do pierwszego rzędu. A reżyser wtedy: stop, gdzie! Ja mówię, jak to, przecież jestem wulkanem energii. Dzisiaj, gdy po drodze zagra się wiele rzeczy, jest się osobą rozpoznawalną, to u publiczności poziom oczekiwań wzrasta, bo oni już w takiej roli, w takim wcieleniu już nas widzieli, chcieliby zobaczyć coś nowego. Oczywiście my też jesteśmy ograniczeni swoimi warunkami, swoimi umiejętnościami, więc dzień premiery to jest dla mnie tak wielki stres. Nie chodzi o to, że ja się muszę wszystkim podobać. Jak mówiła moja śp. babcia Helenka, jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. To też jest cudowne - że ludzie mają różne gusta i różne oczekiwania. Ta niewiara wynika po prostu z chęci tego, żeby nie zawieść publiczności. Spotkanie z publicznością to spotkanie z kimś miłym, z kimś fajnym i z kimś, kto nam ufa. Jeżeli państwo kupujecie bilety na nasze spektakle, to przecież po to, żeby nas zobaczyć, przeżyć coś nowego. To spotkanie uważam za bliskie i bardzo przyjacielskie. Więc daję z siebie na maksa tysiąc procent.
Zawsze.

___

Katarzyna Żak – polska aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna oraz wokalistka.

Monika Jankowska
Dziennik Bałtycki
16 sierpnia 2017
Portrety
Katarzyna Żak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...