Piraci są tylko pretekstem

rozmowa z Radosławem Kasiukiewiczem

Wiele działań ma miejsce pod wodą. W trakcie prób, nieustannie schodziliśmy z butlami pod wodę, po czym mieliśmy problem z komunikacją z tymi, którzy są na powierzchni. Mamy też specjalne tuby, które nam pomagają w kontakcie z dziećmi. W momencie, gdy zaczynamy spektakl w Aquaparku wyłączana zostaje muzyka, więc jest trochę spokojniej. Zostają też wyłączone fale dla bezpieczeństwa aktorów - rozmowa z Radosławem Kasiukiewiczem

Joanna Gdowska: Jak wiemy Wrocławski Teatr Lalek otworzył niedawno swoją nową scenę poza budynkiem teatru, w Centrum Handlowym Renoma, a już od jutra stanie się nią także bajkowo-wodna sceneria Wrocławskiego Aquaparku. Czy mógłby Pan zdradzić nam tajemnicę, kto wpadł na tak niecodzienny pomysł zrealizowania „Rekinów w basenie” właśnie tam?

Radosław Kasiukiewicz:
Pomysł zrealizowania „Rekinów w basenie” w przestrzeni Aquaparku przedstawił mi Dyrektor Wrocławskiego Teatru Lalek Robert Skolmowski. Wraz z Robertem Skolmowskim współreżyseruję „Rekiny…” a jednocześnie biorę w wydarzeniu udział jako aktor.

J. G.: Czy może nam Pan zdradzić pokrótce zarys fabuły napisanej przez Pana sztuki?

R. K.: Od czasu, gdy podjęliśmy się pracy nad „Rekinami…” pierwowzór scenariusza niemal całkowicie się odmienił, jest w nim obecnie poprzestawianych wiele elementów. W niektórych miejscach zmieniła się fabuła, doszło również kilka nowych pomysłów. Fabuła „Rekinów w basenie” jest taka: w Aquaparku pojawiają się trzej piraci i nawołują wszystkie dzieci do zabawy. Ich zamierzeniem jest uratowanie pięknej Syreny, którą porwał straszny Potwór. Po chwili przybywa Kapitan, który zakochał się w Syrenie i chce się z nią całować. Piraci zastanawiają się więc jak uratować jego ukochaną i tu zaczyna się zabawa.  

J. G.: Na czym będzie polegał interaktywny charakter przedsięwzięcia?

R. K.: Dzieci są podzielone na grupy i przyporządkowane każdemu z piratów. Muszą znaleźć litery, z których ułożą hasło, aby obudzić potwora; muszą znaleźć kufer, w którym ukryta jest broń… Szukają też klucza i udają się po niego do starej żaby, która zaczyna opowiadać historię o tym, jak wylądowała na bezludnej wyspie. Piraci porwali jej kijanki i ona teraz prosi o ich odzyskanie. Więc dzieci są znów wciągnięte do zabawy, bo muszą w leniwej rzeczce, która tutaj płynie, wyłowić jak najwięcej żabek. Syrenka zaś jest przyduszona pod wodą i trzeba ją reanimować. Tu dzieci znów zaproszone są do atrakcyjnej, edukacyjnej zabawy. Kiedy Potwór wypuszcza Syrenkę okazuje się, że trzeba ją reanimować. W tej części jest element edukacyjny, ale i jest zbiorowe działanie. Tworzy się mała społeczność piracka. Podczas próby zauważyłem, że dzieci czują się grupą, od momentu, gdy dostają pirackie czapki. Wiedzą wtedy, że są odpowiedzialne za to, co dzieje się w większym gronie dzieci.

J. G.: Pojawiają się też rekiny


R. K.: Tak, choć początkowo nie było ich w scenariuszu. Rekiny przez wszystkich najbardziej oczekiwane.

J. G.: Jak określiłby Pan „Rekiny w basenie”? Nie jest to przecież tradycyjny spektakl teatralny.

R. K.: „Rekiny w basenie” to interaktywna zabawa animacyjna z dziećmi o charakterze edukacyjnym, podszyta lekką teatralnością. Aktorzy mają pięknie kostiumy zaprojektowane przez Małgorzatę Szostakowską. Same już kostiumy robią wrażenie i zwracają uwagę dzieci. Dzieci je próbują łapać, dotknąć. Piraci muszą uważać, by dzieci nie przestraszyć. Ale są sympatyczni, jak na przykład jednooki Joe.

J. G.: Z jakimi trudnościami spotkał się Pan wraz z Robertem Skolmowskim, współreżyserem „Rekinów…” przy pracy w tak niecodziennej, wodnej przestrzeni teatralnej?

R. K.: Początkowo poszczególne sceny przygotowaliśmy w teatrze WTL. Ale każda przestrzeń wymusza inne zagospodarowanie przestrzeni. Tu w Aquaparku pracowało nam się już zupełnie inaczej. Miejsce jest inne niż w tradycyjnym teatrze i inna jest więc jego akustyka. Panuje tu hałas, ale na szczęście jest jeden z wykorzystanych przez nas zakątków bardziej spokojny. Wiele działań ma miejsce pod wodą. W trakcie prób, nieustannie schodziliśmy z butlami pod wodę, po czym mieliśmy problem z komunikacją z tymi, którzy są na powierzchni. Mamy też specjalne tuby, które nam pomagają w kontakcie z dziećmi. W momencie, gdy zaczynamy spektakl w Aquaparku wyłączana zostaje muzyka, więc jest trochę spokojniej. Zostają też wyłączone fale dla bezpieczeństwa aktorów. Dużo problemów przysparzają nam rekiny i foka, które występują w zabawie.

J. G.: Wiemy już z zapowiedzi, że „Rekiny…” będą mieć również walor edukacyjny. Dzieci będą uczyć się udzielania pierwszej pomocy i zachowania bezpieczeństwa w wodzie. Jak zostaną te elementy wplecione w przebieg akcji?

R. K.: Tak, w „Rekinach w basenie” zostaje także wpleciony fragment z udziałem ratowników, zresztą bardzo zabawny. W pewnym momencie piraci chcą ratować Syrenę, ale nie wiedzą jak to zrobić. Wtedy wkraczają do akcji ratownicy. Pojawiają się dwa fantomy, za pomocą których każdy pirat (w asyście ratownika) demonstruje kurs pierwszej pomocy. Poprzez zabawę chcemy uczyć odpowiedniego reagowania. Oczywiście, dzięki właściwej pomocy, udaje się odratować Syrenkę.

J. G.: Czy dzieci mogą mieć wpływ na zmianę scenariusza?

R. K.: Właśnie rozmawiałem niedawno o tym z aktorami, ostrzegając ich, że najprawdopodobniej nie będzie dwa razy tego samego spektaklu. Wszystko zależeć będzie od dzieci, które do nas przyjdą i od dorosłych. Z pewnością różne będą ich reakcje. Mamy ustalone niektóre stałe, niezmienne elementy, ale jest bardzo szeroki zakres improwizacji – robienia rzeczy śmiesznych, ale i uporządkowania wszystkiego, by było zrozumiałe, logiczne i by spełniało swoje zadanie edukacyjne.

J. G.: Jak odbierają ten rodzaj pracy aktorzy? Wcześniej na pewno nie spotkali się z tego rodzaju wyzwaniem…?

R. K.: W życiu prywatnym dwójka z trzech piratów ma swoje dzieci i swobodę w zabawie z nimi. Najważniejsze są tu dzieci, trzeba je nakierowywać, ale to one tu mają się przede wszystkim bawić. Piraci są dla nich tylko pretekstem, by one się tu dobrze bawiły.

Czy wszyscy widzowie muszą być w kostiumach? Czy zostawiamy suknie i garnitury w domach?

R. K.: Tak, oczywiście.

Dziękuję serdecznie i życzę Panu powodzenia w imieniu redakcji „Dziennika Teatralnego”.

Joanna Gdowska
Dziennik Teatralny Wrocław
27 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...