Pleciuga w prezencie

rozmowa z Zbigniewem Niecikowskim

Rozmowa z Zbigniewem Niecikowskim.

Anna Łukasiuk: Zdecydowaliście się otworzyć teatr na Dzień Dziecka, chociaż początkowo mówiło się, że nowa Pleciuga ruszy dopiero od września. 

Zbigniew Niecikowski, dyrektor Teatru Lalek Pleciuga: Nie wyobrażałem sobie, żeby dziecięce święto odbyło się bez Pleciugi. To najlepszy prezent jaki możemy ofiarować dzieciom w ten wyjątkowy dzień. Jestem szczęśliwy, że udało się wykończyć budynek na tyle, by móc przyjąć małych widzów. Wiele rzeczy jest jeszcze nieskończonych. Nie ma kawiarenki, w biurach są stare meble. Ale przecież to nie jest najważniejsze. Chcemy, żeby mogły się cieszyć nowym teatrem w ten wyjątkowy dla siebie dzień. Przecież to ich teatr. 

Zaplanowaliście huczne otwarcie połączone ze zwiedzaniem i aż cztery spektakle ("Kubuś i jego pan", "Pippi" i dwa "Kopciuszki") w ciągu dwóch dni. Czy to odpowiedź na ogromne zainteresowanie, jakim mimo zamkniętych drzwi cieszy się Pleciuga? 

- Tak. Rzeczywiście widzę, że ludzie czekają z niecierpliwością. Codziennie przechodnie zaglądają przez szklane drzwi. Zasłoniliśmy je trochę, żeby nie popsuć niespodzianki. Ale cieszymy się z tej ciekawości. Żałuję, że możemy wystawić tylko te cztery przedstawienia, ale teatr to nie jest kino, tu się nie da puszczać hurtowo. Otwarcie zaplanowaliśmy na sobotę (będzie na nim nawet pierwszy dyrektor Pleciugi, pan Stanisław Lagun), ale świętowanie zacznie się już wpiątek. Chcemy, żeby to było święto całego miasta. 

Na żadną ze sztuk nie ma już biletów, rozeszły się ekspresowo. 

- Wiem. Pierwotnie zaplanowaliśmy trzy pokazy, ale zainteresowanie bylo tak duże, że dołożyliśmy pokaz przedpremierowy "Kopciuszka". A dla tych, którzy nie zdążyli kupić biletów, proponujemy w sobotę zwiedzanie budynku z przewodnikiem. Wystarczy odebrać bezpłatne wejściówki w naszym biurze. Niestety, ich liczba ze względów technicznych też jest ograniczona. 

Pierwsze dwa spektakle to "Pippi" i "Kopciuszek". Dlaczego akurat taki repertuar? 

- Bez "Pippi Pończoszarki" nie mogło się obejść. To sztuka, nad którą pracowaliśmy podczas trudnego okresu naszej bezdomności, więc jest dla nas wyjątkowa. Widzowie też przyjęli ją entuzjastycznie, więc chcemy, żeby teraz mogli zobaczyć "Pippi" na dużej scenie. A "Kopciuszka" wybraliśmy też trochę ze względu na widzów dorosłych. To klasyczna sztuka. Ludzie chcą przyprowadzać dzieci na to, co sami oglądali, jak byli w ich wieku. Wracają w ten sposób w czasy dzieciństwa. A nasz "Kopciuszek" jest klasyczny. Mówi o tym, że warto być dobrym, że liczy się serce. Nie ma drugiego dna, ukrytych podtekstów, jest zrozumiały nawet dla najmłodszych. Na pewno wszystkim się spodoba. 

Do tej pory w starej siedzibie nie było chyba łatwo działać. Technicy wszystko musieli robić ręcznie, nie było tak nowocześnie. Jak się pracuje w nowym budynku? 

- Oczywiście nie ma porównania. To jest prawdziwy teatr ma miarę XXI wieku i jestem z tego dumny. Ma najnowocześniejsze rozwiązania, technicznie jest rewelacyjny. Sale są klimatyzowane, scena ma kilka płaszczyzn, można ją obniżać, podnosić. To ułatwia pracę aktorom, sprawia, że efekt jest lepszy. Np. jak wystawiamy "Pippi", to scena jest całkiem opuszczona. Nie ma bariery między widzami a aktorami. Zapadnia sprawia, że dekoracji i sprzętu nie trzeba nosić po schodach, po prostu wjeżdża. Mamy też poziom zero, czyli wejście dla niepełnosprawnych. Są też udogodnienia dla słabosłyszących. Hol główny dzięki świetlikomi specjalnemu oświetleniu jest zawsze jasny. 

Do końca sezonu został właściwie tylko miesiąc, więc nie zdążymy już wiele zobaczyć. Ma pan jakieś plany na wakacje? 

-Szykujemy pewną niespodziankę, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów. Jest jeszcze za wcześnie

Anna Łukasiuk
Gazeta Wyborcza Szczecin
29 maja 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia