Płockim aktorom się udały...

"Słodkie rodzynki,..." - reż. Bogdan Kokotek - Teatr im. J. Szaniawskiego

Białe molo w Sopocie, na nim mała dziewczynka, chyba z matką. Z boku sceny pianino w Grand Hotelu. Zespół gra na żywo. Na świetnie zagospodarowanej scenie pojawiają się aktorzy, czarując publiczność nowymi, ciekawymi aranżacjami piosenek Agnieszki Osieckiej

W takiej oto scenerii pojawia się najnowszy spektakl Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku, oparty na tekstach Agnieszki Osieckiej. Opowieść zaczyna się w Sopocie, w Grand Hotelu, gdzie przed wojną grywał pianista, Wiktor Osiecki. W spektaklu zastąpił go wykonujący muzykę na żywo zespół w składzie: Edward Bogdan - pianino, Ewelina Karna - skrzypce, Krzysztof Malinowski - kontrabas i Michał Zawadzki - perkusja. Chwyt z zespołem na scenie, wykorzystywany już przez płocki teatr, sprawdza się doskonale. - Ten nurt spektakli muzycznych, który zaczął się wraz Z realizacją "Miłość...i więcej nic", a potem "Rozmów z Piotrem" chcę utrzymywać, wzbogacając repertuar - mówił podczas konferencji prasowej przed premierą dyrektor teatru Marek Mokrowiecki. Słodkie rodzynki, gorzkie migdały w reżyserii Bogdana Kokotka to kolejna tego typu propozycja. Tym razem przypomniane zostały bardzo lubiane piosenki Agnieszki Osieckiej, te bardzo klasyczne, ale zdarzyła się też jedna "prapremierowa" - Beskidzie, Beskidzie (muzykę do niej skomponował Andrzej Zieliński). 

Spektakl nie jest jednak musicalem. To opowieść o życiu kobiety, ale nie sensu stricte dokument o Agnieszce Osieckiej, choć oczywiście można rozpoznać parę osób, jak Marek Hłasko czy Zbigniew Cybulski, których spotkała na swojej drodze poetka. Tekst napisała Renata Putzlacher - poetka i tłumaczka, przez kilka lat kierownik literacki Sceny Polskiej Tehinskeho divadla w Czeskim Cieszynie. To ona wybrała piosenki i umieściła je w życiu bohaterki. - To nie jest musical ani festiwal piosenki aktorskiej. To trzeba przede wszystkim zagrać, a nie wyśpiewać - mówił Bogdan Koko-tek. - Nie robimy dokumentu historycznego. To spektakl autorski, poetycki. Piosenki nie są skomplikowane (nie ma zabójczych wokaliz, żeby połamać gardło), żeby ludzie mogli się podłączyć pod wspólne śpiewanie, nie chodzi o popisy wokalne, ale stan emocji aktora w danej chwili -opowiadał reżyser i autor scenografii do spektaklu. Jednak widzowie przyzwyczajeni do różnych, bardzo ciekawych wersji znanych piosenek Osieckiej, mogli się obawiać, jak zabrzmią w wykonaniu płockich aktorów. Praca z Edwardem Bogdanem i nowe aranżacje Tomasza Pali przyniosły bardzo dobre efekty. Piosenek słucha się doskonałe, nie porównując ze znanymi interpretacjami. Aktorzy je zagrali, zainscenizowali, zatańczyli. Naprawdę śpiewa Hanka Chojnacka piosenkę Dziś prawdziwych cyganów już nie ma albo Małgośkę, udając z doczepionymi blond włosami występ Maryli Rodowicz na sopockim festiwalu. Kroku dotrzymuje jej Magda Tomaszewska, która przy stoliku z butelką i szklanką wykonuje Sztuczny miód. Obie śpiewają też smutną piosenkę o życiowym zakręcie. Każda opowiada o sobie, ale kończy Tomaszewska, która w tym momencie na premierze dostała brawa. Publiczność nagrodziła aplauzem również Katarzynę Anzorge. Ładnie wypadło zbiorowe wykonanie "Ucisz serce".

W przedstawieniu główne role grają: Artystka - Hanka Chojnacka, Młoda - Katarzyna Anzorge, Dojrzała - Magda Tomaszewska, Starsza - Hania Zientara. Łukasz Mąka do roli Artysty nauczył się nawet grać na saksofonie. Bardzo dobrze wypadł Piotr Bała w roli wodzireja. Zapamiętamy jego dowcip o trzech drogach do socjalizmu: droga benzyna, droga wędlina, drogi towarzysz Gierek. Gośćmi spoza zawodowego zespołu są dwie dziewczynki: Michalina Irzyk ze szkoły muzycznej i Oliwia Krawiec z SP nr 18. Wszyscy aktorzy (razem kilkanaście osób) grają w przestrzeni wielofunkcyjnej scenografii. Czasem są to stoliki na weselu, czasem kawiarnia, czasem pomost na Mazurach. Na koniec jest hotel po remoncie, który poświęca ksiądz. Do dobrych scen należy wesele w PRL-u, z transparentem: "Śpiewem i tańcem budujemy socjalizm", zmieniającym się potem w napis "Solidarność". Balladę "Nim wstanie dzień" z filmu "Prawo i pięść" z piękną muzyką Krzysztofa Komedy ilustruje zabawny "żywy obraz" czterech czołgistów z Marusią i psem.

Po pierwszej odsłonie, gdzie do małej dziewczynki na molo przychodzi cyganka i wróży jej przyszłość, następuje druga, dramatyczna, gdy w "Grandzie" przy stolikach siedzą Niemcy (tutaj świetny Marek Walczak). A w finale znów dziewczynka, której życie się zamknęło, życie, które jest trudne i na które drugi raz nie zaproszą nas wcale. Ale na spektakl i owszem. Dobre tempo, dobrze zagrane i wiecznie dobre teksty Agnieszki Osieckiej sprawiają, że z przyjemnością oglądamy przedstawienie, w którym mniej jest rodzynków, a więcej jednak gorzkich migdałów.

Lena Szatkowska
Tygodnik Płocki
8 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia