Plusy i minusy Kontrapunktu

45. Przegląd Teatrów Małych Form - Kontrapunkt

Sześć dni i dwadzieścia jeden spektakli. Program tegorocznego Przeglądu Teatrów Małych Form "Kontrapunkt" był wyjątkowo bogaty i napięty. Nie zabrakło w nim punktów bardzo mocnych, nie zabrakło jednak i ewidentnych wpadek.

Główną nagrodę imprezy, przyznawane przez publiczność Grand Prix, otrzymało autorskie przedstawienie Iwana Wyrypajewa. "Lipiec" to w zasadzie monodram w wykonaniu Karoliny Gruszki (piszę "w zasadzie", gdyż pod koniec, na krótką chwilę, pojawia się na scenie trójka innych aktorów), przez 1,5 godziny wygłaszającej monolog mordercy-kanibala. Pomysł to szalenie przewrotny - filigranowa Gruszka nie wciela się w budzącą grozę postać, a jedynie odtwarza jej kwestie. Sposób, w jaki to robi, budzi zachwyt: szokujący, naszpikowany wulgaryzmami tekst brzmi jak poezja, momentami recytowana, momentami ocierająca się o śpiew. Opowiadający o płynnych granicach między dobrem i złem, między zbawieniem a potępieniem "Lipiec", to też niezwykle przemyślana forma sceniczna, z konkretną historią, precyzyjną scenografią, jasnym przesłaniem i porażającą aktorską kreacją (docenioną również przez jury i dziennikarzy akredytowanych przy Kontrapunkcie). 

Choć w liczbie zaproponowanych form Kontrapunkt uznać trzeba za niezwykle różnorodny, to jego tematykę zdominowały powiązania historii i polityki. Problem ludzi upośledzonych (fizycznie i psychicznie) nieumiejących odnaleźć się w wolnej Polsce zainspirował twórców spektaklu V,y (F) ICD -10. Transformacje" bydgoskiego Teatru Polskiego, podział kraju na zwykłych ludzi i tych opętanych manią rozgrzebywania przeszłości - poznański Teatr Ósmego Dnia, ("Paranoicy i Pszczelarze"), zderzenie narodowych mitów i nieprzystających do nich realiów pokazali w "Niech żyje wojna!!!" aktorzy Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha. Żadnej z tych propozycji jednak nie można uznać za szczególnie odkrywczą czy udaną. Posklejane z różnych kawałków, z poszarpaną narracją, momentami raziły uproszczeniami czy nachalnym dydaktyzmem. Że jednak da się na kanwie poplątanych przez historię relacji społecznych zrobić widowisko po prostu porywające, pokazał berliński Schaubuhne. Ich nagrodzona przez jury Kontrapunktu "Trzecia generacja" to utrzymana w formie seansu grupy wsparcia historia o tym, co dzieli Niemców, Izraelczyków i Palestyńczyków. Przedstawiciele wszystkich trzech narodów spierają się, dyskutują, forsują własny punkt widzenia. O sprawach ważnych mówi się tu bez zadęcia i bez politycznej poprawności, bezpośrednio, bezkompromisowo i dobitnie. Paradoksalnie jednak całość jest tak mocno podszyta humorem, iż mimo ciężkiej tematyki spektakl ogląda się "jednym tchem", jak czarną komedię. Bardzo chciałabym, by komuś w Polsce starczyło odwagi na zrealizowanie podobnego przedstawienia, niestereotypowo analizującego przyczyny kiepskich stosunków polsko-żydowsko-rosyjsko-niemieckich. 

Tak duże przedsięwzięcie jak Kontrapunkt miewa i momenty słabsze. W tym roku za taki uznać trzeba Dzień Transgraniczny. Pomijając kwestie problemu z dowozem publiczności na czas (godzinne błądzenie po ulicach Berlina i potężne spóźnienie do Volksbuhne na tak poważnym festiwalu jest czymś absolutnie niedopuszczalnym!), to i artystycznie wyjazd nie przyniósł spodziewanych emocji. Z męczącego spektaklu Rene Pollescha "Chór jest w wielkim błędzie" widzowie wychodzili dużymi grupami, nie wzbudzały także zachwytu pokazane w Schloss Brollin konkursowy performance ,Wielki kopiec/góra. Propozycja 2 - Rekonstrukcja" Miet Warlop i zupełnie nieudany "Gimme Shelter" - taneczna improwizacja na temat życia trzyosobowej rodziny w wykonaniu Franka Willensa, Ulrike Bodammer i ich syna Elijasa. Właśnie udział małego dziecka w tej prezentacji wzbudzał największe wątpliwości: siedzący w tumanach kurzu malec potraktowany został jak rekwizyt. Najwięcej kąśliwych uwag podczas imprezy zebrały chyba jednak dwa zakwalifikowane do konkursu spektakle prezentowane w Szczecinie: nudny i zupełnie nijaki monodram Grażyny Barszczewskiej "Pani z Birmy" oraz bełkotliwa "Samotność pól bawełnianych" Teatru im. Stefana Żeromskiego z Kielc.

Co jeszcze zostanie w pamięci po tegorocznym Przeglądzie Teatrów Małych Form? Niewątpliwie piękne hologramowe widowisko "Seigradi" [na zdjęciu] rzymskiego Teatru Santasangre, pełna rozmachu plenerowa "Odyseja" niemieckiego Teatru Titanick i - przede wszystkim - finałowa "Trylogia" Jana Klaty, poruszająca, obnażająca nasze polskie przywary i pięknie zagrana przez aktorów Narodowego Starego Teatru z Krakowa (ze szczególnym uwzględnieniem Krzysztofa Globisza jako Kmicica). 

Nie można przy okazji sześciu festiwalowych dni nie wspomnieć o najważniejszym: o frekwencji. Zainteresowanie Kontrapunktem jest olbrzymie, o bilety trzeba się starać długo przed rozpoczęciem imprezy. Wśród widzów przeważają ludzie młodzi. O przyszłość tego najlepszego teatralnego przeglądu w regionie możemy być spokojni.

Katarzyna Strózyk
Kurier Szczecinski
29 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia