Po drugiej stronie

"Drugi spektakl" - reż. Anna Karasińska - Teatr Polski w Poznaniu

Jak wygląda publiczność z perspektywy sceny? Prześmiesznie. Samotny wieczór dużo łatwiej spędzić w kinie niż w teatrze. Wystarczy kupić bilet, wślizgnąć się na swoje miejsce, rozsiąść wygodnie w ciemności, a po seansie szybko wymknąć. Może zauważy nas ktoś znajomy, ale raczej nie pozna w tej powyciąganej bluzie, albo nie będzie zaczepiał zajęty swoją randką.

Co innego, jeśli wpadniemy na siebie w niedużym teatralnym foyer. Tu konwencja nakazuje wymienić kilka uwag dotyczących spektaklu i reżysera. Wypada też dorzucić jakąś złośliwość na temat wspólnych znajomych. Przepuścić się nawzajem w wąskim wejściu, sprawdzić miejsca, potem jeszcze rzucać sobie ukradkowe spojrzenia i znaczące uśmiechy, póki światła nie zgasną. Wtedy dopiero wolno odetchnąć z ulgą, zaplanować szybką ucieczkę po oklaskach. Byle tylko nie było przerwy.

Podczas "Drugiego spektaklu" Anny Karasińskiej jest jeszcze trudniej, światła nie gasną. Naprzeciw widowni stoi dodatkowy rząd krzeseł, który zaraz zajmą aktorzy i utkwią w nas wzrok. Głos, który zawsze przypomina o wyłączeniu telefonów komórkowych, zapowie że przedstawione zostaną zasady zachowania podczas spektaklu. Aktorzy wcielą się w widownię, prezentując galerię nawyków i manier podpatrzonych u teatralnych widzów. Pokażą więc, co zrobić, kiedy coś nam się podoba lub nie. Jak udawać zaciekawienie lub zrozumienie. Jak nie udawać i okazać znudzenie lub brak zrozumienia. Jak kichnąć, zakaszleć, wymienić znaczące spojrzenie z siedzącym daleko znajomym. Co robić podczas przerwy i jak bić brawa. Brzmi prosto, lecz te minimalistyczne scenki są zaskakująco trafne i przede wszystkim - zabawne. Dawno nie spotkałam tak rozbawionej publiczności, w dodatku śmiejącej się wyłącznie z siebie.

Każdy z aktorów wciela się w pewien typ widza: Przemysław Chojęta najwyraźniej nie jest stałym bywalcem i bez zażenowania odbiera SMSy, Agnieszka Findysz epatuje pretensjonalną pewnością siebie, podczas gdy Michał Kaleta cały czas trwa poważny i niewzruszony. I tak oto publiczność dostaje bardzo prosty komunikat, bez owijania w bawełnę - nie jesteśmy wyjątkowi, co najwyżej egzaltowani, a czwarta ściana bynajmniej nie zapewnia anonimowości. Lekko zawstydzeni zaśmiewamy się więc w głos ze swoich scenicznych alter ego.

Po tej bogatej galerii postaci oraz zachowań następuje część bardziej sfabularyzowana poświęcona "wyrażaniu potrzeb". Tu aktorzy kolejno zajmują miejsce na widowni i proszą pozostałych o odegranie jakiejś scenki. O miłości, o matce, o nieporozumieniu podczas żniw. Tym razem nie mamy już przed sobą drugiej widowni, a prawdziwych aktorów, który starają się sprostać "naszym" oczekiwaniom. Relacja my-oni przestaje być partnerska - my mamy pewne wymagania, oni traktują nas trochę z góry; my oczekujemy rozrywki, oni ciężko pracują. Okazuje się w dodatku, że widz rzadko bywa zadowolony z efektów. Niektórzy spodziewali się poczuć coś innego, innych nic już nie wzrusza. W układzie widz-aktor trudno nagle o komunikację, to dwa osobne światy, dwa spektakle toczące się w tym samym miejscu i czasie.

Taka metateatralna refleksja wydaje się szczególnie istotna teraz, kiedy Poznaniem na jakiś czas zawładnie teatr - w trakcie festiwalu Bliscy Nieznajomi oraz przed Dniem Teatru Publicznego i Maltą. "Drugi spektakl" na pewno pozwoli złapać oddech między kolejnymi spektaklami i nabrać dystansu do festiwalowej atmosfery. Najlepiej od razu zabrać kogoś ze sobą, żeby nie czuć się tak niezręcznie przed wejściem do Malarni i w świetle reflektorów - kto wie, kogo akurat spotkamy.

Anna Rogulska
kultura.poznan.pl
18 maja 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia