Po pięciu latach

"Dziadek do orzechów" - reż. Emil Wesołowski - Opera Krakowska w Krakowie

13 grudnia 2008 "Diabłami z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego Opera Krakowska zainaugurowała działalność w nowej siedzibie przy ul. Lubicz. Minęło pięć lat pracowitych, bo owocujących m.in. ponad 30 premierami oper, baletów, widowisk dla dzieci i udramatyzowanych koncertów prowadzonych przez czołówkę polskich dyrygentów operowych.

W blisko 800 spektaklach oglądanych przez prawie pół miliona osób, a inscenizowanych przez wybitnych reżyserów udział brali - obok stałych pracowników Opery - najlepsi polscy wokaliści, także ci, którzy rozsławiają naszą kulturę muzyczną, występując na najbardziej renomowanych scenach świata. Takiego zestawu nazwisk realizatorów i wykonawców spektakli, jacy przez te pięć lat przewinęli się przez scenę Opery Krakowskiej, nie powstydziłyby się znacznie większe i zasobniejsze finansowo instytucje. Uzmysłowił mi to plebiscyt zorganizowany przez Operę Krakowską właśnie z okazji pięciolecia działalności w nowym gmachu, a mający wyłonić najlepszych w wielu dziedzinach operowej sztuki. Zaproszeni do udziału w plebiscycie bywalcy Opery Krakowskiej w pierwszym jego etapie mieli z wykazu wszystkich premier i ich realizatorów wybrać po pięć najlepszych spektakli i baletów, po pięciu dyrygentów, reżyserów, scenografów, kostiumologów, solistek, solistów, tancerek, tancerzy, a także pięć afiszów anonsujących spektakle. W II etapie wybierano najlepszych z poszczególnych "piątek". Ten II etap był właściwie podwójny, bo odrębnego wyboru dokonywali także pracownicy Opery. Wybór nie był łatwy choćby ze względu na fakt, że w pamięci najmocniej zapisały się ostatnie doznania artystyczne, usuwając nieco w cień te sprzed pięciu lat. Porównanie wyników dało nieco do myślenia. O ile bezdyskusyjnie najlepszym reżyserem został Laco Adamik, najlepszym dyrygentem - Tomasz Tokarczyk, twórczynią najlepszej scenografii - Barbara Kędzierska, najlepszą tancerką - Mizuki Kurosawa, najlepszym baletem - "Kopciuszek" w choreografii Giorgio Madii, a najlepszy afisz anonsujący "Madame Butterfly" stworzyły Maria Balcerek i Katarzyna Kwaśniewska, to rozbieżności wynikły w pozostałych kategoriach. Za najlepszy spektakl bywalcy Opery uznali "Trubadura" Verdiego w reżyserii Laco Adamika. Pracownicy tym mianem obdarzyli "Madame Butterfly" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. W głównym plebiscycie zwyciężyły kostiumy Barbary Kędzierskiej, pracownikom najbardziej podobały się prace Marii Balcerek. W wyborze najlepszych solistów i tancerza decyzje pracowników złagodziły pewien niedosyt powstały po ogłoszeniu wyników plebiscytu, bowiem w oficjalnym plebiscycie najlepszymi solistami zostali Małgorzata Walewska i Mariusz Kwiecień. Pracownicy wybrali Iwonę Sochę i Tomasza Kuka. Rozumiem zwycięstwo artystów, których mistrzostwo nie podlega dyskusji, bo poparte jest występami na największych scenach operowych świata, choć swój głos w plebiscycie oddałam innym śpiewakom. Nie dlatego bym umniejszała znaczenie gościnnych występów gwiazd w budowaniu renomy krakowskiej sceny, ale by docenić codzienne staranie może nie tak sławnych, ale równie wrażliwych muzyków o powszedni standard krakowskich przedstawień operowych. Bliższy jest mi tu więc werdykt pracowników. Najlepszym tancerzem został Dzmitry Prokharau, bo był rewelacyjnym Orfeuszem w niedawnej premierze "Orfeusza i Eurydyki" Glucka, ale w zespole krakowskiego baletu tańczy od niedawna. Pracownicy palmę pierwszeństwa przyznali Adamowi Mosko, który znacząco uczestniczył we wszystkich spektaklach baletowych minionego pięciolecia.

Niezależnie jednak od szczegółowych wyników plebiscytu (może należałoby kontynuować go jako imprezę coroczną, angażującą wszystkich widzów Opery Krakowskiej) był on bezsprzecznie ważnym wydarzeniem i dobrze podsumował minione pięciolecie ustawicznej, mozolnej, choć czasem meandrującej drogi wzwyż krakowskiej sceny muzycznej.

Z czym Opera Krakowska wchodzi w nowe pięciolecie? Z interesująco konstruowanym repertuarem, z powolnie (i słusznie!), ale skutecznie przebudowywanym zespołem solistów, z dobrym chórem, z orkiestrą, która potrafi brzmieć należycie, choć z utrzymaniem standardu wciąż ma trudności (czego dowodem choćby ostatnia premiera "Dziadka do orzechów" [na zdjęciu] Piotra Czajkowskiego), z baletem sięgającym z powodzeniem po coraz trudniejszy repertuar, choć stanowczo zbyt skromnym liczebnie.

Ten właśnie balet wspomagany uczniami Studia Baletowego dobrze się spisał 21 grudnia 2013 roku w trakcie wspomnianej prezentacji "Dziadka do orzechów". Inscenizator i choreograf Emil Wesołowski stworzył miłe dla oka widowisko, interesujące i dla małych, i dla dużych odbiorców. Ładne układy taneczne dopełniały barwne kostiumy Marii Balcerek oraz funkcjonalna, choć chwilami zbyt ascetyczna scenografia Marka Grabowskiego oraz przygotowane przez niego i Tomasza Kucharza wizualizacje. Pełna wdzięku i gracji Mizuki Kurosawa jako Klara potwierdziła słuszność wyniku plebiscytu. Bardzo interesująco zaprezentował się Robert Kędziński w roli jej niesamowitego ojca chrzestnego Drosselmeyera, przypominającego bohaterów filmów fantasy. Dobrze wywiązał się ze swych zadań Yanheni Yatskevich w tytułowej roli, choć miał wyraźne kłopoty z podniesieniem partnerki. Ładne postaci Ciotki i Wróżki stworzyła Agnieszka Chlebowska. Podobali mi się: Lalka - Marta Berezovska, Wojownik - Dzmitry Prokharau i Królowa Kwiatów -Anastasiya Krasouskaya. Czy to mało, czy dużo - przyznam się, nie wiem. Wiem, że ten "Dziadek do orzechów" to kolejny krok w budowaniu marki Opery Krakowskiej.

Anna Woźniakowska
Miesięcznik Kraków
17 lutego 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...