Po premierze w Operze Wrocławskiej

"Napój miłosny" Opera Wrocławska

Najnowsza premiera w operze nie ma nic wspólnego z niedawną plenerową inscenizacją tego samego dzieła Donizettiego na Pergoli. I jest jeszcze lepsza.

Półtora roku temu na Pergoli oglądaliśmy - by użyć terminologii z innej dziedziny - wielowątkowy poemat dygresyjny na motywach libretta "Napoju miłosnego". Po przeniesieniu pod dach spektakularne widowisko z efektami specjalnymi zamieniło się w historię skupioną i mroczną, unikającą komediowych szarż.

Lata 30. ubiegłego wieku, wojna domowa w Hiszpanii, gdzieś na prowincji. W teatrzyku idzie historia o Tristanie i Izoldzie, z piękną Aminą w roli głównej. Wśród nielicznych widzów jest ubogi Nemorino, najwyraźniej niespecjalnie rozgarnięty, za to szczerze zakochany w aktorce. Do miasta wchodzi oddział wojska pod wodzą prostackiego sierżanta Belcore - żołdacy wyganiają widzów, terroryzują (i uwodzą) personel artystyczny. Belcore ma ochotę na Aminę - nie wie, że dziewczyna wspiera republikańskich partyzantów, nie zauważa, że kradnie mu broń, nie daje nawet wyjść z teatralnej roli - żołnierza po służbie nie interesuje zwykła dziewczyna, a jedynie zjawa, która na scenie wygląda piękniej niż w życiu.

Zjawia się wędrowny handlarz pseudomedycznym śmieciem Dulcamara. Ale to tylko kamuflaż - hochsztapler jest tak naprawdę przywódcą oddziału republikanów, wygadanym liderem, świetnym strategiem. Naiwny Nemorino, który chce kupić miłosny eliksir, nie jest pożądanym klientem - to raczej męczący truteń, z którego nikt nie ma żadnego pożytku.

Znaniecki rozegrał to wybornie: akcja rozgrywa się w mroku teatru, piwnic i koszar, w nocy. Beztroska bajeczka stała się realistycznym melothrillerem. Humorystyczny margines wypełniają pechowi bojowcy, którym Amino nieświadomie co raz to udaremnia odpalenie ładunku wybuchowego.

Reżyserska finezja Znanieckiego to jedno, wszelako to opera, więc najważniejsza jest muzyka. Jak brzmiała? Pierwszy akt był dla śpiewaków rozgrzewką, tym intensywniejszą, że często musieli zmagać się z wylewnie grającą orkiestrą. W drugim akcie było już jak należy. Tu właściwie każdy musi błyszczeć. I błyszczeli: Aleksandra Kubas, która koloratury Aminy śpiewała lekko i jasno. Liryczny tenor Rafał Bartmiński (Nemorino). Z premiery na premierę coraz bardziej charyzmatyczny Jacek Jaskuła (Belcore). Bogusław Szynalski niedostatki głosu (choroba? zmęczenie?) nadrabiał muzykalnością i swobodą aktorstwa.

Miłosne perypetie pozornie rozwijają się w znany sposób: Nemorino niespodziewanie wzbogaci się, zaczną go pożądać okoliczne panny, chłopiec wstąpi do armii, zazdrosna Amina wykupi jego dokument rekrutacyjny, zaśpiewają o miłości Happy end? Nie tym razem. Jest wojna, padnie strzał, będzie odwet.

"Napój miłosny"
Gaetano Donizetti
Inscenizacja, reżyseria i dekoracje - Michał Znaniecki, kostiumy - Ilona Binarisch, kierownictwo muzyczne - Ewa Michnik
premiera: 24 stycznia w Operze Wrocławskiej

Adam Domagała
Gazeta Wyborcza Wrocław
27 stycznia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...