Podniosła się kurtyna milczenia

"Gorączka czerwcowej nocy" - reż. Remigiusz Brzyk - Teatr Nowy w Poznaniu

28 czerwca 1956 roku w Poznaniu na ulicę wyszli robotnicy Zakładów Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego. Niezadowoleni ze swojego bytu w zakładzie, który nie zastosował się do ich postulatów o godne i sprawiedliwe traktowanie oraz należyte wynagrodzenie. Nie zjawili się na stanowiskach pracy i w absolutnym milczeniu wyszli z wysoko uniesionymi głowami ku centrum miasta Poznań.

Nie trudno się domyślić dokąd zmierzali - do "najważniejszej jednostki społecznej" czyli władzy tyranów, którzy czynili z nich niewolników (Miejska Rada Narodowa i Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Początkowo w ciszy, z hasłami wypisanymi na prześcieradłach walczyli o lepsze życie, lepszy Poznań, lepszą Polskę. Hasła takie jak: "Jesteśmy głodni", "Precz z wyzyskiem świata pracy!", "Chcemy wolnej Polski", "Wolności", "Precz z bolszewizmem" "My chcemy Boga", "Żądamy religii w szkołach!" są nam wszystkim dobrze znane właśnie z tamtych wydarzeń. Te sądne dni nazwano wypadkami czerwcowymi, czarnym czwartkiem, to zdarzenie, którego nie powinno mieć miejsca. Wybrzmiewające pieśni religijne, hymny, wykrzykiwane hasła propagandowe, wylane łzy przez kobiety - tyle cierpienia.

UB wkracza do akcji. Władze postanawiają pozbyć się ludu, stłumić ten tłum. Dochodzi do ostrzeliwań. Giną ludzie... Następnie dochodzi o aresztowań, przesłuchań (katuje się aresztowanych). Krew, ból, niesprawiedliwość, cierpienie. W imię zasady ówczesnego Prezesa Ministrów Józefa Cyrankiewicza i jego słynnych słów: "każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie".

Legendą i ikoną staje się bohaterska, ale prawdopodobnie przypadkowa śmierć najmłodszego uczestnika marszu poznańskiego czerwca Romka Strzałkowskiego, lat 13.

Historia, która długo jeszcze będzie w pamięci i sercach poznaniaków, a o której przypomniało nam dwóch wspaniałych twórców współczesnego teatru Tomasz Śpiewak i Remigiusz Brzyk. Mowa oczywiście o najnowszej premierze Teatru Nowego "Gorączka czerwcowej nocy", która miała miejsce wczoraj.

W 1981 roku, kiedy usiłowano spuścić "kotarę milczenia" (którą zawiesiła ówczesna władza i trwała do 89) powstaje spektakl "Oskarżony : Czerwiec 56' " o tym, czego nie można było powiedzieć, o tym czego nie można było pokazać. A ludziom się to należy. Pamięć! I tak Izabela Cywińska (ówczesna dyrektorka Teatru Nowego) wraz z Januszem Michałowskim postanowili odtworzyć ku pamięci wydarzenia tamtych dni. Scenariusz napisał dziennikarz Włodzimierz Braniecki wraz z panią dyrektor. Spisanie świadków, prokuratorów, sędziów, którzy w tamtych latach jeszcze żyli, pomagali aktorom wcielić się w ich postaci, zaglądali w publiczność tworząc nowy teatr, nową teatralną rzeczywistość i budując w ten sposób historię Teatru Nowego. Spektakl zagrano 99 razy i ani razu nie został zarejestrowany! Dlaczego? Setny spektakl miał odbyć się 13.12.1981, ale do tego już nie doszło

I tak wczorajszego wieczoru do sprawy podeszli twórcy "Gorączki czerwcowej nocy". Kiedy weszłam do teatru nie mogłam się odnaleźć. Spokój, cisza, większość publiczności zasiadła już na widowni. Pan Dyrektor Kruszczyński jak zawsze elegancki i szarmancki wita swoich gości, ale jest zachowana absolutna cisza, bo tego wymaga w końcu powaga sytuacji. Znajduję się na sali, która mnie oczarowuje. Nagle to my - widzowie zasiadamy w miejscu sceny, podczas gdy widownia się w nią zamienia. Istna rewolucja. Rozglądam się po sali i widzę władze miasta, sam marszałek przybył, zasiada także historia tego teatru Pani Izabela Cywińska. Toż to dla nas wielkie wydarzenie, przeżycie. Mam wrażenie, że jestem świadkiem czegoś historycznego. I jestem. I dumna żem z Poznania tej.

Po bokach "nowej" sceny zawisły hasła wcześniej wspominane jak "Chcemy chleba" etc. Pod sufitem zawisła biała płachta, która służyć będzie jako ekran. Kamery postawione w teatrze na wprost wejścia do niego dodają tajemnicy i współczesności. Na scenie pojawia się Zbigniew Grochal i Andrzej Lajborek, dwóch aktorów, którzy zagrają samych siebie. Służyć będę też jako narratorzy. Opowiadają jak to było 32 lata temu, kiedy na tej scenie obaj zagrali w premierowym spektaklu "Cywy" o poznańskim Czerwcu 56'. Ogromne instalacje z hasłami propagandowymi zamieniają się teraz w zdjęcia wspominanych aktorów, którzy zagrali w tym wielkim dziele sprzed lat.

Okienka, które znajdują się na tyłach widowni służą na co dzień obsłudze technicznej - dźwiękowcom, oświetleniowcom etc. Dziś zamieniają się w portiernię, tę sprzed lat, w której częściowo dziać będzie się przedstawienie. Portierka to stróż teatru, w dzień i w noc. Wie wszystko i o wszystkim, dlatego jest w teatrze najważniejsza. To od niej zależy czy delikwent wejdzie do teatru czy nie. Należy się wpisać do zeszytu, bo inaczej goni po całym budynku, aż nie znajdzie artysty, co to zapomina o obowiązku pokwitowania przybycia do pracy. W tę rolę wcieliła się Małgorzata Łodej-Stachowiak, która bawi publikę.

Ale hola hola, pani portierka pijąc kawę w szklance z koszyczkiem ma w swojej dziupli pewnego dziennikarza. Tak tak, to ten sam Włodzimierz Braniecki (współscenarzysta "Oskarżonego". Opowie nam jak to się stało, że się przyczynił do powstania dzieła, jak nad nim pracował, kogo spotkał na swojej drodze i ile było zamieszania, łez i radości podczas prób do spektaklu. Niezawodny jak zawsze Mariusz Zaniewski, który oczarowuje swoim urokiem, inteligencją i niesamowitą energią, aż zaraża nią widownię. Jego przyjaciela poetę zagrał natomiast Andrzej Niemyt, którego do tej pory nie doceniałam w swoich tekstach, a którego w tym spektaklu należy nagrodzić brawami.

Pierwsza część spektaklu opowiada głównie o powstaniu sztuki w 81 roku, nie zapominając o tym, co działo się na ulicach. Hołd oddaje autor budowie pomnika dwóch krzyży, który znajduje się na placu Mickiewicza. Rzeźbiarza, któremu początkowo nie uznano projektu, postać Adama Graczyka świetnie przedstawia aktor Nikodem Kasprowicz, który podnosi dramaturgię w scenach z jego udziałem. Wiele można by pisać i uznanie należy się każdemu z aktorów i każdej z postaci, które pojawiają się na scenie. Aleksander Machalica jako jeden z robotników, Martyna Zaremba jako autorka książki o zdarzeniach, czyli Zofia Trojanowiczowa, Dorota Abbe jako Teofila Kowal i pozostali: Paweł Binkowski, Janusz Grenda, Paweł Hadyński, Ildefons Stachowiak.

Świetnym zabiegiem w spektaklu jest postać Kory, Persefony odegranej przez Martę Szumiel, która sporadycznie pojawia się przed kamerą ustawioną w środku teatru, nie mówiąc ani słowa usiłuje do niego wejść. Kiedy na końcu jej się to uda, otworzy się w końcu puszka Pandory...

Poza (moim zdaniem) świetnym Mariuszem Zaniewskim jest jeszcze wyjątkowa rola fenomenalnej aktorki Danieli Popławskiej, która wciela się w rolę matki zabitego Romka Strzałkowskiego. Tak wzruszająca, prawdziwa i przyprawiająca o gęsią skórkę rola zasługuje na szczególne wyróżnienie i wielkie podziękowania. Przez jej monolog, (który rozpoczyna jakby drugą część spektaklu), po zabawnych tekstach jak np. "To jest z zagranicy. Znaczy się z Warszawy" i sprytnych rymowankach napisanych przez Śpiewaka, człowiek nabiera dystansu i pokory wobec śmierci, która przychodzi tak niesprawiedliwie. Wobec bólu i cierpienia matki, której zabito syna. Wobec historii, która przemija, a która powinniśmy czcić jak zrobili to autorzy poznańskiego teatru.

Wiele "smaczków" posiada "Gorączka czerwcowej nocy" i wyobrażam sobie jaki chaos wprowadziłam w swojej wypowiedzi. To są emocje pisane dnia następnego, a które do tej pory utrzymują się we mnie i wiem, że w pozostałych widzach także. Oddany został hołd wielu zabitym i cierpiącym, nie sposób ich teraz wymienić, ale wszyscy wiemy kim oni byli.

Wzruszająca chwila kiedy przemawiała pani Izabela Cywińska ("To był piękny i mądry spektakl") oraz kiedy wśród publiczności zostali wymienienie przez dyrektora Kruszczyńskiego świadkowie tamtej premiery i zdarzeń. Łzy aktorów na scenie, publiczności, nieustające brawa na stojąco - to był historyczny dzień w moim życiu i w życiu obecnych na premierze gości.

Na koniec zabawnie zorganizowany bankiet premierowy: pajdy chleba z pasztetową zawinięte w szary papier, szneka z glancą, "strzalik" wódki żytniej i oranżada... jak za dawnych lat (tak mówili starsi koledzy).

Niezwłocznie zapraszam do teatru!

Julia Rybicka
fit-steria.blog.pl
19 listopada 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia