Podróż oniryczna, podróż historyczna i podróż w labiryncie

49. Przegląd Teatrów Małych Form - Kontrapunkt

Kolejna odsłona Kontrapunktu - „Exit” - to eksperyment Krisa Verdonck’a oraz tancerki Alix Eynaudi bazujący na ludzkiej psychice i percepcji, wystawiający na próbę nasze zmysły. Każdy z widzów miał do dyspozycji dwa sąsiadujące ze sobą fotele na widowni oraz dwie poduszki. Każdy miał się ułożyć jak najwygodniej, tak jakby chciał pójść spać.

Następnie zaprezentowano krótki filmik z wykładem na temat snu, by wreszcie przejść do sedna. Tancerka powtarzając sekwencję ruchów wykonywała swoisty taniec na scenie, kończący się jej wyjściem za kurtynę i kolejnym powrotem do tej samej sekwencji ruchowej. Zmieniały się tylko kolory świateł i jej sukienek przy każdym kolejnym wejściu. Wszystkiemu towarzyszyła przyjemna, delikatna muzyka. Efekt okazał się zaskakujący. Już po jakimś czasie dało się słyszeć ziewanie, a tancerka zaczynała to się rozmazywać, to dwoić w oczach. Ten oniryczny klimat wprawiał widza w krótkie drzemki, nie wiedzial więc czy to jawa czy sen. Światło powoli gasło, a tancerka stawała się już tylko głosem i oddechem. Widownia zapadała coraz bardziej w ten nieziemski stan. Kiedy ponownie rozjaśniła się scena, przebudzona publiczność uśmiechała się do siebie. „Czy to już?” – zdawali się pytać siebie nawzajem widzowie.

W tak dobrym nastroju można było pozostać do końca tego dnia festiwalowego. Pozakonkursowa „Gorączka powstańczej nocy” dostarczyła widzom nie lada rozrywki. Choć sztuka Macieja Łubieńskiego i Michała Walczaka dotyka ważnych wydarzeń historycznych, robi to w tak przewrotny i lekki sposób, że nie ma tu mowy o zbędnym patosie i martyrologii. Z przymrużeniem oka porusza się między Warszawą 1944 i Warszawą 2014. Artefaktem do zaistniałych sytuacji staje się Muzeum Powstania Warszawskiego jak i kanały warszawskiego metra. Tam dochodzi do zaskakujących spotkań, porwań i omyłek. To rewelacyjnie zagrany kabaret, z przezabawnymi songami, a jednocześnie dającymi pstryczka w nos sądami na temat współczesnej „Warszawki”. Są tu „słoiki”, hipsterzy popijający latte i fajsbukowicze, są i zjawy z przeszłości, panowie w stylu „retro” za którymi tęskni współczesna kobieta. Jest się z czego śmiać i jest się nad czym zastanowić. To z pewnością jeden z najlepiej wyważonych spektakli o tematyce „polsko-polskiej”.

Tego wieczoru miał również miejsce spektakl plenerowy „Wielka Podróż” Teatru Anu z Berlina. W założeniu widz miał przeżyć metafizyczną i poetycką podróż przez labirynt świateł, w praktyce wyszło trochę inaczej. Trzeba przyznać, że widowisko robiło wrażenie, świat wykreowany w tej przestrzeni miał wszelkie predyspozycje, by stać się bajkową krainą, w której podróżnik odkrywa kolejno jej zakamarki. I tu zaczął się problem. Choć misternie przygotowano układ labiryntu większość widzów nie kłopotała się by iść po wyznaczonej ścieżce, by kluczyć po źle obranej drodze. Przecież wystarczy zrobić krok w bok, by dojść tam „gdzie coś się dzieje”. Niestety taka postawa przeszkadzała podróżnikom, którzy starali się iść wedle zamierzeń twórców. W efekcie w labiryncie panował chaos, ale nie wywołany gubieniem drogi tylko kompletną dezorganizacją publiczności. W tej sytuacji czar pryskał, a właściwy odbiór dzieła nie był możliwy.

Patrycja Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
12 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...