Podroż po świecie filmu

"Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś" - reż. Katarzyna Chmielewska, Leszek Bzdyl - Teatr Dada von Bzdülöw

Już plakat spektaklu, granego w Teatrze Wybrzeże, zabiera nas w podroż po świecie filmu. Scen filmowych jest tu zresztą cała masa. I artefaktów: od prochowca rodem z kina noir przez mikrofon na kiju, po oryginalny klaps. Urok przedstawień Dada polega na tym, że od ponad dwudziestu lat nie zamykają się na widzów potrafiących poruszać się w skodyfikowanym świecie znaków tańca współczesnego.

Dada jest bardzo teatralny. Daleko tym przedstawieniom do konceptualizmu i pure movement, tu widz, owszem, zapraszany jest do interpretowania, ale podsuwane mu są tropy. Tak jest i tym razem. Mamy i sceny z „Casablanki", mamy i Chaplina idącego krokiem pantomimicznym.

Zaczyna się wypowiedziami trójki wykonawców, jak w filmie. Każdy z osobna opowiada w stronę widzów zmyśloną historyjkę o sobie. Zmyślenia i nieprawdy będzie jeszcze więcej. To spektakl w sporej mierze... udawany, nieprawdziwy, odtwórczy, błazeńsko naigrawający się z percepcji odbiorców. Na długo zapamiętam scenę zabójstwa: bohater zostaje zastrzelony z rewolweru przez kobietę. Wyciąga kulę, ogląda ją, pada a po chwili wstaje. Jego zwłoki są wyciągane przez zabójczynie. Ułuda, fałsz, nieprawda. Robi ten widowiskowy pad raz jeszcze. Albo w innej scenie powtarzana, udawana, nadekspresyjna rozpacz jednej z kobiet. Rzucanie się, furia. Udawana jak w filmie! Albo sztuczność kontaktów międzyludzkich w scenie, której efektem jest przełknięcie papierosa. Też nieprawda, bo mężczyzna złamanego w pół peta wyciąga z ust i się uśmiecha. Jest tu urok filmów sprzed wielu dziesiątek lat. Rzeczywistość filmowa.

Zachwycają poszczególne sceny. Jak choćby ta z wykorzystaniem filmowego klapsu. W czasie żywiołowego tańca obu kobiet, mężczyzna nadaje scenie znaczenia. Raz na klapsie wypisuje „pillow", raz „sofa", innym razem „balls". Nadawanie nazw, interpretowanie sceny, która powstaje na naszych oczach, pokazuje, jak bardzo pragniemy dookreślić to, co oglądamy.

Zachwycają też pętle wideo wyświetlane na dużym ekranie, na horyzoncie sceny. Wszystkie autorstwa Macieja Salamona. Kostiumy autorstwa Magdy Bem pełnią tu rolę dookreślającą postaci sceniczne: melonik, muszka, prochowiec, sukienki nałożone „na cebulkę", wysokie szpilki. Artyści Dada dialogują z muzyką w zasadzie od pierwszej sekwencji, od piosenki „In the manner of speaking". Potem często tańczą do szmerów, zakłóceń, trzasków minimalistycznej warstwy dźwiękowej.

W jednej ze scen widzimy podróżującego trampa, mima przemierzającego świat, strzelającego z łuku, bawiącego się piłką. Nie ma chyba nic bardziej melancholijnego niż podróżujący błazen czy uśmiechnięty mim. Ta sztuczność życia, ten smutek skrywany pod maską uśmiechu. „Zagraj to..." jest całe takie. Niby zabawa, niby śmiesznie, wesoło, niekiedy melancholijnie, ale gdy podrapać to ten naskórek przedstawienia złazi, łuszczy się. Pod nim są obrazy ludzi, którzy odtwarzają filmowe sceny, odtwarzają obrazy, poruszają się do przeszłych melodii. Na usta ciśnie się pytanie: co po nas zostanie, po tej ostatniej dekadzie? Przedstawienia powstałe z filmików na youtubie? Czy może te z gier komputerowych, poruszone scenki do muzyki z itunes? I pytanie, które nie pada, ale które warto sobie zadać oglądając ten spektakl: gdzie w tym wszystkim jest literatura? Czemu tak bardzo od niej odeszliśmy? Modnych spektakli nie robi się obecnie na podstawie literatury, zdaje się mówić Dada, który większość swoich spektakli tworzył właśnie w oparciu o nią. Gorzkie.

Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
7 stycznia 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia