Podstarzali emo, czyli Czechow w Narodowym

"Mewa" - reż. Agnieszka Glińska - Teatr Narodowy w Warszawie

Glińskiej przydałby się chyba detoks i odwyk od Czechowa. "Mewa" w Teatrze Narodowym to spektakl, na który warto pójść tylko ze względu na świetnych aktorów. Pomysłów reżyserskich tam po prostu brak

Czy Agnieszka Glińska nie zamęcza trochę tekstów Czechowa? "Sztuka bez tytułu" przed ponad rokiem w Teatrze Współczesnym pokazała, że jej pomysły na inscenizowanie rosyjskiego autora wyczerpują się. Owo zmęczenie da się zauważyć również przy okazji najmłodszego czechowowskiego dziecka reżyserki, czyli "Mewy" w Teatrze Narodowym.

Przedstawienia reżyserka nie umieszcza go w żadnych konkretnych realiach historycznych - nijaka scenografia dodatkowo rozmywa kontekst. Jedna z postaci ubrana jest w koszulkę polo. Ten ślad nowoczesności kłóci się z pożółkłymi tomami zalegającymi na jego biurku. Jeśli to pomysł na podkreślenie uniwersalności rosyjskiego autora, to w efekcie staje się nieporozumieniem.

To spektakl aktorów, a nie Glińskiej

W spektaklu zobaczycie zespół świetnych aktorów: Szczepkowską, Landowską, Stroińskiego, Kluźniak. I chyba tylko to przemawia za tym, żeby wieczór spędzić w Teatrze Narodowym. Jednak i tu Glińska dokonuje jednego nietrafionego wyboru. W roli Borysa Trigorina, pisarza i kochanka starszej od niego aktorki, obsadza Krzysztofa Stelmaszyka. Nie będzie to krytyka pod jego adresem. Niestety taka decyzja reżysera odbiera siłę tekstowi, bo w spektaklu brak przez to istotnego motywu konfrontacji dwóch młodzieńców: właśnie Trigorina i Konstantego Trieplewa, czyli syna wspomnianej aktorki.

Trigorin to znana postać w światku literackim, Trieplew o takiej karierze marzy. U Czechowa ten pierwszy jest po trzydziestce, drugi ma lat 25. U Glińskiej przynależą do różnych pokoleń. Brakuje starcia młodości, rywalizacji. To co u Czechowa ma siłę nośną, u Glińskiej trąci myszką.

Emo-teatr

Myśląc o "Mewie" Glińskiej, nasuwa się skojarzenie z kulturą emo i to tylko pozornie przegięcie. Drażni przesadzona maniera emocjonalna w konstrukcji postaci, która wywołuje dziś niestety niesmak. Egzaltowane zachowanie zmienia czechowowskich wrażliwców w trochę nawiedzonych i znerwicowanych podstarzałych emo. Na sztuki Rosjanina potrzebny jest inny pomysł.

Glińska czepia się Czechowa jak bluszcz i niestety można zastanawiać się chwilami, czy ten afekt jest zdrowy. Kiedyś rzeczywiście dało wyczuć się w tym namiętność, dziś przypomina to raczej skapcaniałe małżeństwo.

Marek Władyka
tvnwarszawa.pl
22 lutego 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...