Poezja cyfrowych widm

"Orfeusz i Eurydyka" - reż: Janusz Stolarski - Teatr Ósmego Dnia

Monodram "Orfeusz i Eurydyka" zainspirowany poematem Miłosza nie uprzywilejowuje aktora. Spektakl zapowiadany jest jako równorzędna artystyczna wypowiedź trzech twórców i tak jest w istocie. Materia widowiska oraz jej dźwięki czasem służą ciału, a czasem całkowicie nad człowiekiem-aktorem dominują. Od naszej wrażliwości zależy, za którym z tych trzech "głosów" podążymy.

Monodram jest efektem współpracy trzech artystów: aktora - Janusza Stolarskiego, muzyka -Patryka Lichoty i videomakera - Tomka Jarosza. Orfeusz wyrusza w podróż z własnego fotela, z ciepłego, żółtego światła w świat cyfrowych widm. Jest to wędrówka po utraconą miłość, w świat wspomnień, po lepszą cząstkę siebie. Większość tekstu jest "martwa", to nagranie głosu Stolarskiego. Co ciekawe, "żywy" krzyk oddziałuje mniej, niż można byłoby się spodziewać. Bohater rozpoznaje sam siebie: dotyka nosa, brody, klatki piersiowej, zanim stanie przed drzwiami Hadesu. Oglądamy projekcje nagiego ciała przyklejonego do szyby: rozpłaszczone opuszki palców, fragmenty twarzy. Orfeusz nie jest pewny, czy chce przekroczyć bramę, ale wie, że w oczach Eurydyki, która odeszła, był innym człowiekiem. To daje mu siłę, by pokonać próg mrocznego królestwa.

Świat Hadesu, to przestrzeń należąca do starych przedmiotów i ludzkich cieni. Na scenie rozwieszone są półprzezroczyste folie, wyświetlane na nich projekcje kreują teatralną rzeczywistość. W ostrych dźwiękach muzyki można rozpoznać rozmaite instrumenty, ale także wycie karetki czy warkot maszyn. Po pasach folii przebiega linia życia, która zamiera. Królestwo śmierci składa się z resztek, skrawków życia, linie układają się we wzór klatki, a później pajęczyny. Umarli utracili pamięć, a jednak co chwilę pojawiają się w ich opuszczonej ojczyźnie odbicia zegarów, książek, fotografii, mebli: "prochowisko pokoleń".

Orfeusz jest przede wszystkim artystą - to gra na lirze pozwoli mu otrzymać cień szansy na odzyskanie ukochanej. Staje przed widzami nagi; jest tylko on i bardzo głośna muzyka. Chwieje się na ugiętych nogach, zbliża tętniące nadgarstki do ust: to on jest muzyką, jego ciało jest instrumentem. Jako artysta jest najważniejszy sam dla siebie, ma "zimne serce". Persefona wątpi w jego miłość, ale wydarzenia toczą się zgodnie z kanonem mitologii. Persefona i Eurydyka to tylko projekcje obrazów, obie nieludzkie, przerażające. Żałobna koronka przesłania górną część twarzy władczyni Hadesu, ukochana Orfeusza ma natomiast zakryte usta, a zamiast źrenic - dwa świecące punkty. Cyfrowa technika pozwala postawić przed naszymi oczami ducha, wyłaniającego się z głębi sceny.

Orfeusz chce wierzyć, ale nie potrafi. Przedziera się na wolność, do życia. Stolarski ma przytroczone do stóp dwa światełka. Muzyka się wycisza, bohater jest zupełnie sam, nie wie, czy ukochana idzie za nim. Hades wypełniają w tym momencie twarze: stare, wykrzywione, przerażające. Dzieje się jednak to, co musi: Orfeusz traci swoją Eurydykę. Przed widzami znowu wraca fotel, pokój, a także balkonik: sprzęt przypominający, że czas mija nieubłaganie. Orfeusz będzie musiał niedługo znów udać się do tej straszliwej krainy, a póki co - będzie musiał żyć bez Eurydyki. Tymczasem zasypia ukojony zapachem, dźwiękiem, dotykiem. Przed nim płynie rzeka. Nieubłaganie.

Artystom udało się połączyć nowoczesne środki z delikatnym, poetyckim klimatem całości, zostawiając miejsca niedopowiedziane. Optyczne efekty, komputerowe triki nie zabiły słowa, ale przejmująco je dopełniły. To ulotna, cyfrowa materia była w "Orfeuszu i Eurydyce" najciekawsza. Spektakl jest zwarty, zdarzeniom nadano odpowiednie tempo. Trochę szkoda, że na tym tle najmniej potrzebnym wydaje się żywe ciało aktora. Momentami można odnieść nawet wrażenie, że wystarczyłby głos nagrany z taśmy, muzyka i video.

Magdalena Kostuś
Teatralia
4 lutego 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...