Polacy nie tracą głosu

Alfabet polskiej opery

W świątecznym mimo wszystko klimacie nie rozpamiętujmy jedynie strat, jakie przyniósł ten dziwny rok. Śpiewacy stracili przecież bardzo wiele, ale sporo jednak osiągnęli.

- Jeśli wskazać najbardziej dostrzeganego artystę w 2020 r., wygrałby kontratenor Jakub Józef Orliński. Miesięcznik "Opernwelt" ogłosił Polaka jednym ze śpiewaków roku
- Mariusz Kwiecień został dyrektorem Opery Wrocławskiej. "Gazeta Wyborcza" zaatakowała go, że pominął lokalnych śpiewaków. Później doszły oskarżenia o ogromne dyrektorskie wynagrodzenia
- Dwójce 28-letnich śpiewaków - Adrianie Ferfeckiej i Piotrowi Buszewskiemu - pandemia przerwała rozwijające się kariery zagraniczne

Pandemia wywróciła operowy świat, pozostały odwołane spektakle i niezrealizowane kontrakty. Trudno więc układać ranking podsumowujący w kolejnym roku sukcesy polskich śpiewaków na międzynarodowych scenach. W ostatnich latach osiągnięć Polaków było coraz więcej, ułożenie rankingowej listy stawało się trudnym, ale jakże przyjemnym zadaniem. Ale i teraz mimo artystycznego lockdownu nasi śpiewacy mają się czym pochwalić.

A przecież pandemia wielu dotknęła dotkliwie. Tomaszowi Koniecznemu, który ponadto sam zmagał się z COVIDEM-19, wcześniej z kalendarza wypadło kilkanaście spektakli w wiedeńskiej Staatsoper, w nowojorskiej Metropolitan, a w nie zaśpiewał Bayreuth w nowej inscenizacji "Pierścienia Nibelunga". Piotrowi Beczale przepadł debiut w roli Radamesa w "Aidzie", co jesienią miało być hitem otwarcia sezonu w Metropolitan. W ostatnim półroczu zdołał wystąpić tylko jako Werther – w Warszawie i w Wiedniu.

Obaj jednak nie próżnowali. Gdy wiosną poluzowano lockdown, Tomasz Konieczny został poproszony o recital w cyklu koncertów rozpoczynających działalność Staatsoper w Wiedniu w reżimie sanitarnym. Latem śpiewał w "Latającym Holendrze" na Weinviertel Festival, w Austrii i w Polsce nagrywał płyty. Prestiżowe gale operowe online nie mogły się zaś obyć bez Piotra Beczały – od oglądanej wiosną przez miliony widzów "At–Home gala" w Metropolitan po grudniową inaugurację sezonu w La Scali. Sukces odniosła też wydana wiosną jego solowa płyta "Vinceró!", w Niemczech uznano ją nagraniem operowym roku.

Na galach nie zabrakło Aleksandry Kurzak. Dla Metropolitan zaśpiewała w duecie z mężem, Robertem Alagną, w La Scali – solo, a jej interpretacja arii Liu z "Turandot" była ozdobą wieczoru. A gdy na krótko zelżały rygory sanitarne, wystąpiła w "Pajacach" w Wiedniu i w "Madame Butterfly" w Monachium.

Jeśli jednak wskazać najbardziej dostrzeganego artystę w 2020 r., wygrałby kontratenor Jakub Józef Orliński. Stracił kilka ważnych produkcji operowych we Francji czy w Niemczech, ale powetował to sobie aktywną działalnością koncertową w internecie i w realu. Przebojem w sieci stał się też singel "Music for a While", nagrany z zespołem King's Singers, zapowiadający nową płytę. Miesięcznik "Opernwelt" ogłosił Polaka jednym ze śpiewaków roku, nominację do Grammy zdobyła "Agrippina" Haendla z Jakubem Józefem Orlińskim w obsadzie.

Polakom udało się też skorzystać z faktu, że teatry w Hiszpanii wróciły do w miarę normalnej działalności. Premierą "Traviaty" jako pierwszy wystartował w lipcu Teatro Real w Madrycie. Była to inscenizacja pandemiczna, bohaterowie opery Verdiego zachowywali dystans w kontaktach, ale o "Traviacie" było głośno w Europie. Niemal trzydzieści spektakli zagrano przy kompletach na widowni, gdzie zgodnie z obowiązującymi ograniczeniami publiczności udostępniono jedynie połowę miejsc.

W madryckiej "Traviacie" wystąpił bardzo dobrze przyjęty Artur Ruciński. Ma mocną pozycję w Hiszpanii, więc kilka tygodni później zaśpiewał w kolejnej premierze Teatro Real, w "Balu maskowym".

Śladem Artura Rucińskiego poszli młodsi. W przedświąteczny weekend w Teatro Real odbyła się premiera "Don Giovanniego" z udziałem basa, Krzysztofa Bączyka w roli Masetta. Trzydziestoletniemu Polakowi nie udało się w tym roku zadebiutować w Metropolitan i na festiwalu w Salzburgu, gdzie miał śpiewać w "Tosce", ale premierę odłożono. Po styczniowych występach w Operze Paryskiej wrócił teraz na ważne sceny Europy.

Mozartowski "Don Giovanni" dobrze przystaje do rygorów sanitarnych. Obsada składa się z ośmiu solistów, a chór pojawia się dość rzadko. Jesienią wystawiono tę operę i w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie w mrocznej, jakby pandemicznej inscenizacji. Jako Komandor debiutował na tej scenie inny bas, 37-letni Adam Palka. Od kilku lat związany jest głównie z Operą w Stuttgarcie, gdzie w lutym, nim dalsze spektakle odwołano, był Borysem Godunowem.

Listę młodych Polaków, którym udało się jednak w tym roku zaistnieć zagranicą, należy uzupełnić o kontratenorów, Kacpra Szelążka, który zebrał dobre recenzje za udział w premierze online zapomnianego dzieła "Il Palazzo incantato" Rossiego oraz Rafała Tomkiewicza. We wrześniu spodobał się w "Bajazecie" Vivaldiego w wiedeńskiej Kammeroper. Rozpoczął tam potem próby do kolejnej premiery, miała odbyć się pod koniec listopada, ale została przełożona.

W grudniu w "Cyruliku sewilskim" w Norske Opera w Oslo 27-letni Hubert Zapiór jako żywiołowy Figaro był ozdobą zwariowanej, zabawnej inscenizacji. A że premiera odbyła się bez udziału publiczności, do końca roku można ją oglądać za darmo na stronie Opery Norweskiej.

Mariuszowi Kwietniowi rok 2020 przyniósł przełomowe decyzje. Choroba kręgosłupa zmusiła go do zakończenia kariery śpiewaczej. Latem został dyrektorem artystycznym Opery Wrocławskiej. Już na inauguracyjną galę zaprosił kilka gwiazd ze światowej ekstraklasy, co wszakże nie spodobało się wrocławskiej "Gazecie Wyborczej", która zaatakowała go, że pominął lokalnych śpiewaków. Później doszły oskarżenia o ogromne dyrektorskie wynagrodzenia zapisane w kontrakcie.

Pieniądze to temat atrakcyjny dla mediów, więc sprawa zrobiła się głośna, a lokalna "Gazeta Wyborcza" w kwestiach artystycznych wyznaje zasadę równej płacy dla wszystkich, niezależnie od umiejętności. Gdy więc emocjonowano się zarobkami Mariusza Kwietnia, nie dostrzeżono informacji, że prokuratura umorzyła postępowanie o niegospodarność poprzedniego dyrektora Opery Wrocławskiej. Marcinowi Nałęcz-Niesiołowskiemu zarzucano, że wypłacał sobie nadmiernie wysokie honoraria, a medialną burzę rozpętała "Gazeta Wyborcza". Nie pierwszą, jeszcze wcześniej za cel ataku obrała dyrektor Ewę Michnik z kolei za zbyt duże pieniądze wypłacane niektórym pracownikom.

Mariusz Kwiecień nie traci jednak impetu. W atrakcyjnie zrealizowanych, streamingowych przedstawieniach "Cyganerii" dał szansę debiutu w nowych rolach Adrianie Ferfeckiej i Piotrowi Buszewskiemu. Dwójce 28-letnich śpiewaków pandemia przerwała rozwijające się kariery zagraniczne. Z całą niemal generacją startującą do wielkiego śpiewania koronawirus obszedł się szczególnie drastycznie. Za kilka tygodni Aleksandra Olczyk miała być Królową Nocy w Metropolitan, po niej powinni tam debiutować baryton Andrzej Filończyk i tenor Maciej Kwaśnikowski. Stracili szansę i oby nie nadzieję, że pojawi się następna taka okazja.

Jacek Marczyński
Onet.Kultura
28 grudnia 2020
Wątki
Opera

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia