Polaków portret własny

"Rodzina" - reż. Agata Dyczko - Mazowiecki Instytut Kultury

okazji przypadającego w 2015 roku jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce ogłoszono Konkurs na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa", który zorganizowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Fundacja "HI ART!" oraz jej założyciele, czyli aktorzy -Katarzyna Czapla i Piotr Tołoczko, znajdują się wśród finalistów konkursu, dzięki czemu mogli zaprezentować publiczności swój spektakl "Rodzina" według sztuki Antoniego Słonimskiego.

Ich projekt to połączenie klasyki i jej wysokich wymagań realizacyjno-aktorskich z lżejszymi trendami oraz tym, co nowoczesne acz niebanalne. Antoni Słonimski, autor komedii "Rodzina", był jednym z najpopularniejszych dramatopisarzy w dwudziestoleciu międzywojennym. W swym dorobku dramaturgicznym posiada także "Wieżę Babel", "Murzyna warszawskiego" i "Lekarza bezdomnego" . Odświeżona obecnie "Rodzina" w reżyserii Agaty Dyczko odniosła swego czasu olbrzymi sukces artystyczny i była jednym z najbardziej kasowych przedstawień okresu międzywojnia. Niestety, utwory sceniczne Słonimskiego - niezwykle dowcipne, wnikliwe, trochę złośliwe i ironiczne - po wojnie odeszły w zapomnienie. Niejedną osobę raziły poglądy Antoniego Słonimskiego, "pacyfisty i nieco melancholijnego i sentymentalnego humanisty", jak napisał o nim Czesław Miłosz. Nie podobała się satyra dotykająca przywar, postaw, racji politycznych. Jego dramaty na długo zniknęły z repertuarów teatrów, ale całe szczęście nie na zawsze. Co ciekawe, "Rodzinę", którą od 18 kwietnia mamy okazję oglądać w Mazowieckim Instytucie Kultury, zezwolono zagrać po wojnie dopiero w 1981 roku, w czasie politycznej odwilży.

Miejsce akcji komedii to podupadły prowincjonalny dworek szlachecki, w którym mniej lub bardziej niespodziewanie pojawiają się i znajdują gościnę dziwacy oraz przeróżnej maści indywidua, a wśród nich: wojewoda, starosta, młynarz Rosenberg, młody zwolennik Hitlera z Niemiec, który poszukuje świadectwa czystości rasowej swego biologicznego ojca, biznesmen z Rosji oraz właściciel pralni chemicznej w Warszawie, pan Kaczulski. Tytułowa rodzina to właściciele dworku w Lekcicach - nieco zbzikowany, ale wielce sympatyczny hrabia Tomasz, jego siostra Lucysia i Marysia, córka zarządzająca majątkiem. Po wielu zabawnych perypetiach, których zdradzać nie chcę, rodzina jakoby powiększa się, a jej znaczenie poszerza. Koniec końców okazuje się, że nikt w tej familii nie jest tym, za kogo się uważa (i tu bez mała dostrzegam szelmowski uśmiech kpiarza - Słonimskiego). Lucy, niespełniona poetka; zaradna, sprytna i pomysłowa Mary oraz hrabia Lekcicki, niepoprawny uwodziciel, niewydarzony wynalazca, a przy tym bystry obserwator otaczających go spraw i ludzi, to kwintesencja charakteru Polaków. Niegospodarnych, rozgadanych, podatnych na wpływy i nowinki spoza granic, ale ponad wszystko ceniących takie wartości, jak wolność, tolerancja, gościnność i bezinteresowność. Można zapytać, jak się ma portret własny Polaków, odmalowany przez Słonimskiego, do obecnych czasów i warunków? Czy wciąż tacy jesteśmy?

Autor komedii, mistrz satyry, śmieje się w niej ze wszystkiego i wszystkich: politycznego pustosłowia, frazesów, wszelkiej maści "izmów", filozofii i zacietrzewienia. Agata Dyczko znakomicie wykorzystuje te elementy, dodając i z humorem piętnując inne nasze kompleksy, na przykład przesadną dbałość o poprawność polityczną, wszelkie homoszaleństwa, dawne ideologie w nowych odsłonach itd. Przekształca sztukę w rodzaj kabaretu, stąd obecność charakterystycznych dla rozrywkowej sceny świateł reflektorów, świecidełek, błyszczących zasłon, lekkiej muzyki. Aktorzy noszą peruki, przesadny makijaż, bawią się przebraniem i kostiumami. Choćby z tego powodu spektaklu nie można uznać za wierną adaptację komedii Słonimskiego. Pani reżyser co chwilę rozbija iluzję, przypominając, iż jesteśmy w teatrze, a nie w staropolskim dworku. Dodatkowa zmiana to obecność niewidocznego, wszechwiedzącego narratora i jego komentarz, łączący lata trzydzieste ze współczesnością. Bardzo udany, pomysłowy zabieg. Pozostały natomiast dialogi, skrzące się przekornym dowcipem, polemiczne i pełne ironii. Tak samo przezabawna, żywa intryga i zaskakujące zbitki paradoksalnych zbiegów okoliczności. Aktorzy występujący w spektaklu bardzo dobrze wykorzystują potencjał tkwiący w świetnie nakreślonych przez autora postaciach, symbolizujących konkretne postawy i poglądy na świat. Celowo przerysowane, karykaturalne (ach, ta kudłata nóżka Lucysi... ). A mnie wciąż zadziwia trafna diagnoza polityczna, postawiona przez Słonimskiego w 1933 roku! Zdumiewające, ile potrafił przeczuć i przewidzieć...

Wszystko byłoby pięknie i na szóstkę, gdyby nie kilka "ale" - małe niedociągnięcia dykcyjne, przejęzyczenia, wpadanie sobie w słowo. Te "drobiazgi" psują jakość bardzo dobrego przedstawienia. Mam nadzieję, że to tylko nerwy i całość ulegnie jeszcze wygładzeniu. Mimo tych końcowych uwag uważam, że "Rodzinę" zobaczyć warto. Wielce cieszy odświeżanie znakomitej polskiej klasyki - wciąż żywej, intrygującej, czasem zabawnej, czasem smutnej. Czekam na kolejne.

Anna Czajkowska
Teatr dla Was
27 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...