Poławiacze wzruszeń

"Poławiacze pereł" - reż. Waldemar Zawodziński - Opera Wrocławska

Wielkie emocje miłosne są tematem stynnej "Carmen" Georges'a Bizeta. Emocje wcale nie mniejsze ukazuje mało znana opera tego samego twórcy, "Poławiacze pereł". Z tej muzycznej opowieści Opera Wrocławska zrobiła megawidowisko dla wielu tysięcy widzów w ogromnej Hali Stulecia.

Reżyser Waldemar Zawodziński odtworzył na scenie bajecznie kolorowy świat kultury dawnych Indii. Główną dekorację stanowi zresztą żaglowiec poławiaczy pereł, żagle zaś służą za ekrany do projekcji wzbogacającej efekty wizualne. Wzrok przykuwają też fantastyczne kostiumy, jak z Bollywood. I choć ten dramat rozgrywa się w zasadzie między trojgiem bohaterów, śledzimy akcję z zainteresowaniem, a pomaga w tym muzyka, wcale nie indyjska, lecz stuprocentowo romantyczna. Na scenie

znakomici miejscowi śpiewacy. Słowiczy sopran Joanny Moskowicz, czyli kapłanki Leili, może zachwycić najsurowszych krytyków. Dobrze spisał się głosowo Michał Kowalik, nieco sztywny aktorsko jako szef poławiaczy pereł Zurga. Słynną arię Nadira zaśpiewał, przechodząc w falset, tenor Nikołaj Dorożkin, jednak największym przebojem w tej operze jest sławiący dozgonną przyjaźń duet Nadira i Zurgi, który powraca w kluczowych scenach spektaklu. Sukcesem jest to, że ogromna Hala Stulecia była przez sześć wieczorów nabita po brzegi, bo wrocławska publiczność już dobrze wie, że operowych megaprodukcji, niezależnie od tytułu dzieła, przepuścić nie można.

Bronisław Tumiłowicz
Przegląd
4 grudnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia