Polityk oszczędnie gospodaruje prawdą

Opera i Filharmonia Podlaska w Białymstoku

Nie warto kłamać, bo można stracić władzę - przestrzega Mozart w swojej operze "Idomeneo". Warto posłuchać w piątek uwertury i w przyszłości zażądać od Opery Podlaskiej całej reszty.

Wracający z wojny trojańskiej król Idomeneusz próbuje przybić do brzegu swojej wyspy Krety, ale straszna burza nie daje mu szans na szczęśliwy powrót do domu. Przysięga więc Posejdonowi, że jeśli ten mu pomoże, dostanie w ofierze pierwszego człowieka, którego król spotka na lądzie. Pech chce, że jest nim syn Idomeneusza, więc Posejdon zostaje pozbawiony ofiary. W zasadzie nie powinien się dziwić, dobry polityk potrafi sprawnie renegocjować umowę i oszczędnie gospodarować prawdą. W zasadzie my też nie powinniśmy się dziwić, bo z dużą tolerancją traktujemy ósme przykazanie.      

Jeden z autorów antycznych opisał historię nieuczciwego dłużnika, który stojąc przed sądem dał wierzycielowi do potrzymania wydrążoną laskę wypełniona pieniędzmi. Wierzyciel trzymał laskę, a dłużnik przysięgał, że zwrócił pożyczoną sumę. Podstęp się jednak nie udał, bo oburzony wierzyciel cisnął laską o ziemię i monety wysypały się. Cytowany przez Pascala w „Prowincjałkach" Vincenzo Figliucci, profesor teologii w Rzymie, radził, aby powiedziawszy głośno: „Przysięgam, że nie uczyniłem tego”, dodać po cichu: „dziś”.

Tak robił biskup Adam Stanisław Krasiński, który widząc przez okno podjeżdżającego gubernatora, kazał mówić, że nie ma go w domu, a w myśli dodawał: „dla ciebie” (to się nazywa kłamstwo teologiczne). 

Niestety, Posejdon jako grecki bóg, nie znał się na kłamstwach teologicznych, co wykorzystał autor libretta opery Mozarta ksiądz Giambattista Varesco. Powstała wybuchowa mieszanka dramatu psychologicznego (uciąć głowę, czy nie uciąć – oto jest pytanie), horroru (bo Posejdon nasyła na Kreteńczyków morskiego potwora), filmu sensacyjnego (na Krecie dochodzi do przewrotu politycznego, Idomeneusz abdykuje) a nawet harlequina (kochają się, pobierają, żyją długo i szczęśliwie). Całość lekko niestrawna, więc Mozart długo poprawiał libretto. Bez większych sukcesów zresztą, ale wszystko wynagradza muzyka. Żadna inna opera Mozarta nie jest zinstrumentowana z takim przepychem. Kompozytor kochał swojego Idomeneusza. Bez chichotów czy nieprzyzwitości jak w „Weselu Figara”, wszystko na serio, przepiękne partie wokalne, przeplatane są takimi potężnymi scenami chóralnymi, że cała widownia klęka.

Mozart skomponował opowieść o kreteńskim królu mając 25 lat, na zamówienie bawarskiego księcia-elektora Karla Theodora, dla jego teatru dworskiego. Początkowo nie spotkała się z zainteresowaniem wykonawców, ale trudno, żeby pozostając na garnuszku władcy popierali krytykę tejże władzy. Ale prapremiera, która miała miejsce w styczniu 1881 roku w Monachium, była w zasadzie udana. Idomeneusz wylądował w operze.               

Ponieważ jednak nie samym Mozartem meloman żyje, więc w programie piątkowego koncertu znalazł się również Haydn. Obaj artyści podziwiali się i przyjaźnili, a nawet podobno mieli wspólnego wroga – cesarskiego kapelmistrza Antonia Salieriego,   Haydn mawiał: „Beethoven jest pierwszy, Mozart jedyny, a ja, dzięki Bogu, trzeci”. I dzięki Bogu napisał Symfonię D-dur nr 96 „The Miracle”. To prawdziwy cud, o czym przekonamy się już w piątek.

Beata Maciejewska
Materiały OiFP
29 lutego 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia